Syn

66 12 1
                                    


Nawet nie wiedział, że jest zdolny do tego, by gonić kobietę. Wmawiał sobie, że robi to dla odzyskania Serca Matki. Wmawiał sobie, lecz niestety znał prawdę. Często kiedy tracił nadzieję na odnalezienie Miry, dowiadywał się od kogoś, że niedawno tędy przejeżdżała. To go napędzało. I tak minął już prawie rok, a on dalej wita nowe miejsca. Miał wystarczająco dużo pieniędzy, by gonić ją przez kolejne dwadzieścia lat. Teraz czuł, że jest blisko.

~~~~~~~O~~~~~~~

Miasto Torrence. Stolica Lidani, króla Poletrota. Gdy przejeżdżał przez bramę główną poczuł woń charakterystyczną dla tego typu miast. Domy z daleka wyglądały jak schody - przy bramie małe, a dalej coraz większe. Główna ulica nazywana Dreptakiem była cała w ludziach. Dzieci bawiły się, ludzi rozstawiali stragany blisko swoich domów, a co chwilę przechodziły dość spore grupki straży uzbrojonej w miecze. Wszystkie domy były starannie wykonane z drewna. W szali barw różnokolorowych dachówek dominował kolor ciemnopomarańczowy lub ciemnoniebieski. Wjechał swoim koniem powoli między ludzi. Konia nazwał Poszukiwacz, był to nowy koń - biały z szarą grzywą. 

— Proszę pana. Tu nie wolno wjeżdżać koniem. Proszę zostawić go w stajni — rzekł do niego strażnik. Moe skiną głową i zawrócił konia. Zostawił go przed bramą w stajni. Zapłacił dodatkowo za bezpieczeństwo. Lubił tego konia. W mieście nie mógł pozbyć się wrażenia, że ludzie patrzą na niego podejrzliwie. Nie znosił tego. Nie znosił wielkich tłumów. Jako cel obrał plac targowy przed zamkiem, tam zwykle jest więcej miejsca. Uwielbiał swoje miasto przez to, że było tam mało ludzi. Spokojnie można było przejść bez większej styczności z innymi. Zanim doszedł do celu miał wrażenie, jakby upłynęło już z dwadzieścia minut. Na placu był większy tłum niż się spodziewał. Ze wszystkich stron słyszał jak kupcy wykrzykiwali swoje oferty. Było tu wszystko - od wszelakiego rodzaju produktów spożywczych po zabójcze miecze i twarde zbroje. Co on tu tak właściwie robił? Chciał popytać miejscowych czy widzieli kobietę o kruczoczarnych włosach? To jest bez sensu. Czemu on to jeszcze robi? Przecież nikt mu nie odpowie, ale musiał znaleźć Serce Matki. 

— Zobaczcie ludzie! Tak oto postępuje się z największymi plugastwami w Systanie! Tak kończą ci którzy nie stosują się do zasad stworzonych przez największych uczonych! — krzyczał ktoś wokół kogo zebrał się tłum. Moe podszedł bliżej przechodząc między ludźmi. Przed oczami ukazały mu się szubienice na szczeblach, kat oraz jakiś strażnik, który wykrzykuje standardowe hasła jakie występują przy tego typu ,,spektaklach".

— Zapraszam na scenę! — wskazał ręką w idących więźniów prowadzonych przez rosłych mężczyzn z halabardami. Boże, co? Jednym ze skazanych była Mira. Szła z opuszczoną głową, lekkim krokiem - załamana. Moe przeszedł na przód, chciał to wszystko widzieć. Na drewniany podest weszło ich czterech razem z nią. Ustawili ich przed linami.

— Proszę spojrzeć! Pierwszym z naszych uczestników jest Ren z Ultorii. Skazany za gwałt i zabójstwo. Proszę patrzeć jak pozbywa się szczura! — krzyczał strażnik. Wątłemu chłopakowi o blond włosach nałożono pętle na szyję. Ciekaw jestem czy to prawda. Pewnie znalazł się w złym miejscu o złej porze, albo widział to czego nie miał widzieć. Często niewinnym przypisywano makabryczne dzieła za ich niewygodną postawę. Tłum bawił się w najlepsze. Moe nie mógł zrozumieć co krzyczą, ale raczej nie jest to - ,,nie zabijajcie go". Kat pociągną za wajchę, zapadnia zsunęła się spod nóg chłopaka, a ten zawisł. Próbował ze wszystkich sił odepchnąć się od powietrza, znaleźć coś pod nogami - daremnie. Po chwili stał się fioletowy, ruchy stawały się wolniejsze. Pod koniec jeszcze drgał, lecz był martwy. Ludzie zaczęli klaskać. 

— Druga uczestniczka — Mira... Nie wiadomo skąd! Skazana za nekromancje!

Nekromancje? Moe poczuł, że musi coś zrobić. Nie może pozwolić jej umrzeć.

— Mira! - krzykną. Dziewczyna uniosła głowę. Poznała go. Jego ciało przeszył jej uśmiech.

— Gdzie jest to czego szukam? — zapytał trochę załamanym głosem. Nie chciał, by umierała. Wciąż coś do niej czuł. Coś mieszało się ze złością.

— Proszę powiedz mi. — Ludzie zaczęli im się przyglądać. Z tyłu słychać było okrzyki motywujące do przesunięci wajchy. Mira wyprostowała się, jej uśmiech zmienił się na bardziej arogancki, pewny siebie.

— Jest z naszym synem, Moe. Znajdziesz naszego syna, znajdziesz Serce — krzyknęła usatysfakcjonowana. Tłum zamilkł. Naszym synem? Nie wiedział co ze sobą zrobić. Mam syna?

 Ludzie! On ma dziecko z tą czarownicą! — warkną ktoś. W jego stronę podążała straż z wyciągniętymi halabardami. Nie zwrócił na to uwagi. Mam syna... I właśnie chcą zabić jego matkę. 

— Gdzie on jest? — Ciężko mu było złapać oddech. Gdzie mój syn? Został złapany za ramiona. Ugięły mu się kolana. Chciał płakać. Poczuł silny ból w karku. 

— Gdzie on jest?! — warkną zdenerwowany. Kolejny cios w plecy.

— Jesteś aresztowany! Poddaj się! — krzyknął ktoś z tyłu. 

Ostatnie co pamiętał to pociągnięta wajcha, ciało Miry wiszące na linie. Jej ostatnie podrygi, jej piękna twarz i zielone oczy. Coś takiego nie mogło spotkać tak ładnej dziewczyny. Moe wiedział, że tego dnia coś w nim pękło. Mimo nienawiści do niej, kochał ją. Zabrał ją świat. Potem była ciemność. Nienawidzę cię świecie.

Jaki ojciec, taki synOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz