Rozeznanie

43 4 1
                                    

Królowie, tak jak zapowiadali, spotkali się po raz kolejny w Custodii. Zasiedli razem ze swoimi doradcami, by debatować na temat zagrożenia jakie wisi nad Systanem. Ich głosy, jak i spojrzenia, były spokojne. Spokojniejsze niż ostatnio. Słońce zachodziło, świece zostały zapalone, a Gyard rozłożył na środku stołu mapę królestw. Olg, z racji tego, że był gospodarzem, podał każdemu po szklance, oraz lampce wina. Na stole stojącym niedaleko, rozstawiono różnorakie przekąski, lecz nikt nie przyszedł tutaj, by jeść.

— Witam wszystkich, na naszym oficjalnym spotkaniu — rozpoczął na stojąco Olg. — Zapraszam do częstowania się przystawkami oraz do wspólnej rozmowy przy stole.

Wszyscy usiedli w ciszy i przyglądali się gospodarzowi.

— Spotkaliśmy się tu, by obradować w sprawię problemu, jakim jest Plugastwo. Wiem, że czekacie na to, czego dowiedziałem się od moich zwiadowców, o których poprzednio wspominałem, lecz, niestety, dowiedziałem się niewiele. — Wziął łyk wina. — Pierwszy oddział, przywędrował pod Arrakar, gdzie znaleźli chłopaka, który przeżył zawalenie. Od niego, na razie mało dało się dowiedzieć. Wiemy, natomiast, że potworów nie ma w mieście. Nie ma tam więcej tuneli oprócz jednego, gdzie musiały się wycofać, co sugeruje, że mają jakiś jeden główny tunel od którego robią odnogi w stronę miast. Można więc spodziewać się, że niedługo zajdą do Lotaryi, chyba, że już tam są. Miejmy nadzieję, że nie.

Wszyscy patrzyli na niego w skupieniu. Nie dało się nic wyczytać z ich twarzy.

— Drugi oddział — kontynuował — Zaszedł pod Torrence. Tam również potworów nie zastano, ani nie znaleziono nikogo żywego. Trzeci oddział, posłałem w stronę Partelionu oraz Pustyni Diaen. Niestety, owy oddział nie wrócił. Prawdopodobnie natknęli się na Plugastwa. Nie uważam, że nie przeżyli. Możliwe, że niedługo ich zobaczę. To tyle z mojej strony — powiedział Olg i wziął łyk wina.

— Olivio — odezwał się Gyard, władca królestwa Ponic — Słyszałem, że nie masz gdzie się podziać. Chciałem zaoferować ci miejsce w moim zamku w Kazadynii. Postaram się cie tam mile ugościć do czasu, gdy twoje miasta nie zostaną odbudowane.

— Dziękuję — powiedziała skromnie dziewczyna.

— A więc! Rozumiem, że podjęliście działania o których wspominaliśmy poprzednio? — zapytał  Olg.

— Owszem, w najbardziej zagrożonych miastach, wprowadziłam ciszę nocną, oraz nakazałam zachowywać się w ciszy — odpowiedziała Marre, władczyni królestwa Pierwszych. Reszta skinęła głową potwierdzająco.

— Czy zastanowiliście się, jakie działania podejmiemy? Wchodzimy wojskami do tuneli? — dopytywał się wciąż gospodarz.

— Wydaję mi się — zaczął  Gyard —  Że, ten ruch powinniśmy poczynić w ostateczności. To ogromne ryzyko...

— W ostateczności? — uniosła się Marre. — Moje królestwo zapada się pod ziemię, a ty dalej chcesz czekać? Tam są niewinni ludzie.

— Wiem, przepraszam — wycofał się Gyard.

— W takim razie, co czynimy? Jakieś propozycje Marre? — zapytał Olg.

— Wydaje mi się, że powinniśmy wpuścić tam doświadczonych magów z wojskiem. Skoro potworów nie ma w zawalonych miastach, możliwe, że nie jest ich tak dużo — powiedziała starsza kobieta.

— Dobrze więc. Ktoś jest za? Ktoś przeciw? Może ktoś ma inny pomysł?

Władcy zaczęli szeptać ze swoimi doradcami.

— Zróbmy więc głosowanie — nakazał Olg. Skinął do Melisy, która pośpiesznie rozdała pergaminy oraz pióra z kałamarzami. — Proszę podpisać czy jest się za, czy przeciw.

Wszyscy zaczęli pisać. Po paru minutach kartki leżały przed Olgiem, a ten wziął pierwszy z nich i rozłożył przed oczami.

— Dobrze więc. Pierwszy głos ,,za". Drugi głos ,,za". Trzeci głos ,,przeciw", a czwarty głos... Czwarty głos ,,za" — oznajmił wszystkim. — A więc, podejmujemy się tego zadania. Zbieramy wojsko i wysyłamy je w tunele. Pomysły w jakie miejsce?

— Proponuje Arrakar — rzekła Olivia.

— Weźmy ze sobą robotników. Musimy wykopać jakieś zejście — dodała Marre.

— Czarno to widzę — odezwał się Gyard. Wszyscy spojrzeli na niego z zaciekawieniem.

— Dlaczego? — zaciekawiła się władczyni królestwa Pierwszych.

— Wysyłać armie, w miejsce, gdzie możliwe, że leżą ich rodziny. Muszą przedrzeć się przez stosy trupów, a potem walczyć w ciemnych i ciasnych dla armii tunelach. Dla mnie to koszmar.

— Masz lepszy pomysł — rzuciła Olivia.

— Lepszym pomysłem, było by poczekać i nakazać poszukiwania Serca.

— Nie będę czekać, kiedy moje miasta zawalają się pod ziemie! — syknęła Marre.

— Było głosowanie Gyard — powiedział Olg — Możemy liczyć na twoje wojsko?

Gyard zawahał się. Wszyscy wbili w niego swój wzrok. To głupota! Mam wysyłać wojsko na śmierć? Wiedział, że jeśli teraz nie pomoże, nie będzie mógł liczyć na niczyją pomoc w przyszłości. Zrobił głęboki wdech i powiedział :

— Tak. 

  

Jaki ojciec, taki synOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz