— I ty mu uwierzyłeś? — Moe przetarł zaspane oczy.
— Nie, dlatego ci to mówię — powiedział Derion. Na zewnątrz było ciemno. Moe nie znosił jak się go budziło w nocy.
— Doceniam to — rzekł ironicznie — To co kazał ci zrobić?
Jego przyjaciel wyciągnął zza pazuchy zwinięty papierek. Rozłożył go na stole i wskazał na niego palcem.
— Mamy na niego zapolować...
Moe parsknął śmiechem. Zapolować! Ha!
— Mówię poważnie.
— Wiem i dlatego to jest śmieszne.
— Nie widzę w tym nic śmiesznego. Jeśli tego nie zrobię, nekromanci znowu mnie zamknął. Mają niesamowicie rozwiniętą siatkę wywiadowczą. Są w każdym mieście.
— Tyle, że ja nie potrafię polować na ludzi, a tym bardziej zabijać.
— Ty nie, ale ja tak.
Moe odwrócił się w stronę okna. Na zewnątrz nie było nic widać, poza deszczem. Krople lekko spadały na szybę.
— Skąd mogę wiedzieć, że po tym jak znajdziemy Serce nie oddasz mnie w ich ręce?
— Nie wiem... Nie rób tego dla mnie, lecz dla siebie. Mówiłeś, że tam gdzie jest Serce, jest również twój syn.
Że niby ten facet jest moim synem? Ale faktycznie, coś w tym było. Co jeżeli odnajdzie tam swojego syna? Nawet jak go tam nie spotka, weźmie, co swoje, czyli artefakt i poczeka na ruch brata.
— Dobra. Idę z tobą. Tylko jestem ciekaw jednej rzeczy. Co się stało dokładnie w tej karczmie, bo nie pamiętam?
— To długa i nieciekawa historia, Moe.
~~~~O~~~~
Miał sen. Nie koszmar. Stał na soczyście zielonej polanie, która rozciągała się, aż po horyzont. Nad nim wisiały bialutkie chmury, na tle błękitnego nieba. Przed nim stał elf. Ten sam, którego spotkał w lesie. Lesie, w którym nie był.
— Czego ode mnie chcesz? —zapytał spokojnie Aron.
— Ja? To ty cały czas do mnie przychodzisz — zażartował nieznajomy. Dobrze wiem, że to jest sen. Miałem takich kilka. Tylko, czemu nie mogę się z nich świadomie wybudzić?
— Czy chodzi o mojego syna?
Twarz elfa nabrała poważniejszego wyrazu. W ręce wyczarował sobie jabłko i wziął gryz.
— W sumie to tak. Ale też o ciebie.
Aron wyczarował w swojej ręce brzoskwinie i również wziął kęs. Świadomy sen.
— Niedługo po was przyjdą — kontynuował nieznajomy.
— Kto?
— Łowcy głów.
— Schowam się w Polmironie...
— Nie zdążysz. Dopadną was tuż przed miastem.
Aron dziwnie się poczuł poznając przyszłość. Czy to się spełni?
— Co się stanie po tym?
— Nie wiem — odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
— Nie wiesz? To po co mi to mówisz?
— Staram się ci pomóc! — zdenerwował się elf.
— Skoro przepowiadasz przyszłość, czy w takim razie jestem w stanie przed nią uciec?
Nieznajomy uniósł brwi. Lekko uśmiechnął się do Arona.
— Nie! Uczysz się!
— Mogę się już obudzić? — zapytał lekko poirytowany bezcelowością tej rozmowy.
— Jasne! Pamiętaj, że jestem z tobą!
— Nie chciałbym cię jeszcze ujrzeć elfie. Nie ucieknę przed przyszłością, a wiedza o niej tylko odejmuje mi komfortu.
— Rozumiem... To była ważna lekcja. Dobranoc! — zawołał do niego radośnie.
Obudził się. Obok leżał Rei, a naprzeciwko widać było dogasający żar. Było jeszcze ciemno. Nie rozumiem swoich snów— pomyślał i położył się z powrotem.
~~~~O~~~~
„...I wtedy plugawa armia się rozstąpi, by przyjąć z powrotem Serce swojej matki. Ohydy uciekły do grobowca i zapadły w kolejny głęboki sen, dopóty ich artefakt nie zniknie. Człowieka, w którym płynęła krew złodzieja rozerwały na strzępy, a jego krwią nakarmiły szczątki swojej matki, które dzięki temu pojawią się na nowo..."
Legendao plugastwie, autor nieznany
CZYTASZ
Jaki ojciec, taki syn
FantasiaPradawna podziemna rasa została przebudzona przez nieostrożnych podróżników i wypełza stwarzając zagrożenie dla Systanu. W obliczu tak wielkiego zagrożenia, królestwa jednoczą się, natomiast dla Moe'go, najważniejsze jest odnaleźć swojego syna.