Promienie słoneczne wpadały do pokoju przez odsłonięte okno, ukazując przy tym unoszący się kurz. Izym siedział przy drewnianym stole na którym była rozłożona mapa całego Systaniu. Zaznaczone czerwonymi flagami pięć miast, a niebieskimi siedem. Pięć zawalonych, siedem zagrożonych. Idealnie widać było jak kraina powoli zostaje niszczona. Wszystko zawala się po kolei. Nie trudno się domyślić co będzie następne. A wszystko przez mojego durnego brata. Pokój był jego biurem. Poza stołem na środku pokoju, również było tu biurko, dwie szafki
z różnej maści papierami, dwie skrzynie oraz wieszak ze stojakiem na broń białą. Przez grube dębowe drzwi, do pomieszczenia wszedł Yed - młodszy członek, włosy koloru ciemnego blondu, chudy z niewinną twarzą, ubrany w czarną szatę.— Nie ma go w żadnym więzieniu — powiedział. Informacja zirytowała Izyma. Siedział tam siedem lat, a teraz kiedy jest potrzebny to ucieka? Potrzebny był do spełnienia legendy.
— Wiadomo dokąd się udał? v zapytał mając nadzieje, że dowie się czegoś pocieszającego.
— Nie. Możliwe, że zapadł się pod ziemię, albo dopadły go Ohydy.
A tak. Zapadnięte miasto. Wtedy uciekał.
— A wiadomo za co go wsadzili? v zapytał już bez nadziei.
— Ciężko było, ale udało nam się dowiedzieć, że za spłodzenie dziecka nekromantce.
Nekromantce? Moe i dziecko? To jakiś żart?
— Gdzie przebywa jego dziecko?
— Tego nie wiemy. Nie było go z nim.
Wiedziałem, że to bujda.
— A ta nekromantka? Znasz ją? Jest od nas? — Wstał z krzesła i przeszedł się do okna. Na zewnątrz było soczyście zielono. Za murami było widać korony drzew, a jeszcze dalej, jezioro Rovie. Po murach przechadzali się uczniowie.
— Nie. Ona nie żyje. Została powieszona siedem lat temu.
Siedem lat temu? Nie, to nie mogła być ona...
— Dziękuje, Yed — rzekł nie patrząc na niego. Chłopak po chwili wyszedł. Czuł, że poczuł zmianę w jego zachowaniu. Izym od paru lat stara się być milszy dla ludzi i nie wytykać im błędów. Stał się zgorzkniały po jej zaginięciu, był załamany. Potem zmotywował się do zmiany, trochę za późno. Ludzie zdążyli go nie cierpieć.
Ktoś pośpiesznie wszedł do pokoju. Znowu Yed.
— Izymie! Mam wieści. Widziano twego brata w Slokvi razem z jakimś innym człowiekiem!
Siatka i zwiad jak zwykle - doskonałe. Odwrócił się uradowany, spojrzał na chłopaka.
— Wyślijcie po niego naszych. Ma mi oddać to czego chce, albo wymuście to od niego.
Młody skinął głową i wybiegł. Mam cię Moe. Czas zakończyć to co zacząłeś. Szkoda, że nie dało się tego zakończyć kiedy się zaczynało. Miał ogromną szansę. Miał już Serce, ale Mira zaginęła. Jego kochana Mira. Może jeszcze kiedyś ją spotka, może znowu poczuje ją, poczuje jej zapach. Złapał się na wspominki o niej. Jej już nie ma Izymie, ale możesz zakończyć to o co walczyła. Przynajmniej tyle.
CZYTASZ
Jaki ojciec, taki syn
FantasíaPradawna podziemna rasa została przebudzona przez nieostrożnych podróżników i wypełza stwarzając zagrożenie dla Systanu. W obliczu tak wielkiego zagrożenia, królestwa jednoczą się, natomiast dla Moe'go, najważniejsze jest odnaleźć swojego syna.