— Nie tak — powiedział Aron widząc kupkę patyków, którą ustawił Rei. Od dwóch dni są w drodze do Pyturi. Starają się unikać głównego szlaku ze względu na wysłany za nimi pościg. Cały czas zastanawiał się co się stało z Samem. Miał nadzieje, że nic mu nie jest.
— Spójrz — rzekł niszcząc niestabilną konstrukcję — Pamiętasz jakie są typy? My chcemy ,,studzienkę". Pamiętasz?
Chłopak skinął głową. Najwyraźniej nie podobało mu się spanie w lesie i ciągła jazda na koniu. Nie rozumiał dlaczego musieli uciekać. Rei wziął z powrotem patyki i zaczął układaj je od nowa, tym razem na sobie. Najpierw duże patyki, potem coraz mniejsze, aż wyszło mu ognisko z dziurą w środku.
— Dobrze. — Uśmiechnął się do niego Aron.
— Co teraz? Pamiętasz?
— Teraz trzeba wsadzić do środka rozpałkę? — zapytał, o dziwo, z zaciekawieniem.
— Właśnie! A co najlepiej? — Poczochrał po głowie syna.
— Suchą trawę?
— Tak. Masz. Mam trochę — powiedział podając mu kłębek suchej trawy. Rei starannie wsadził ją do środka i okrył patykami.
— Teraz ostatnia rzecz...
Wykopał pod patykami lekki dołek. Żeby było łatwiej, Aron wsypał tam troszkę łatwopalnego proszku. Podał chłopakowi krzesiwo i poklepał go po ramieniu. Wstał i poszedł w stronę koni.
Znajdowali się w gęstym lesie, gdzie pod stopami mieli dużo mchu. Drzewa, głównie iglaste, wpuszczały w niektóre miejsca promienie słoneczne. Konie zajadały się pobliską suchą trawą.Przeszukał plecak w poszukiwaniu metalowej menażki. Poza nią wyciągnął z niego również widelce, chleb oraz wodę. Z drugiego bagażu wyciągnął słoik grzybów. Odstawił wszystko przy rozpalonym już przez syna ognisku, a potem wrócił jeszcze po drewniane pudełko z przyprawami potrzebnymi do zrobienia zupy grzybowej.
— Tato? Kiedy przestaniemy uciekać? — zapytał Rei, który siedział przy ognisku ze spuszczonym wzrokiem. Nie lubił tego pytania. Słyszał je co najmniej dwa razy dziennie. Aron sam nie znał odpowiedzi, ale zawsze odpowiadał:
— Za niedługo. Tylko dojedziemy do miasta.
— A wrócę jeszcze kiedyś do kolegów?
Aron usiadł koło niego i starał się spojrzeć mu w oczy.
— Na pewno... A teraz kładź menażkę na ogień.
-------------
Było już ciemno. Znaleźli wygodne miejsce na mchu w krzakach. Widać było stąd jeszcze żar z ogniska. Leżeli razem pod kocami i nasłuchiwali. Rei drugi raz spał w ciemnym i strasznym lesie. Wiercił się i nie mógł zasnąć. Aron zasypiał zwykle jak był pewny, że jego syn śpi. Tak było i w tym przypadku. Obydwoje nie spali. Zupa grzybowa dawała się we znaki. Co chwilę łapały go skurcze i burczał brzuch. Mam nadzieje, że jutro już będziemy w mieście. Bał się, że poślą za nim list gończy i będzie się musiał znacznie dłużej ukrywać. Z resztą, pal licho ja! Co będzie z Reiem?
Aron miał złe sny. Śniło mu się, że całe miasto zawalają bestie o czerwonych ślepiach. Widział jak pożerają ludzi. Zgubił syna. Zgubił siebie. Szybko wszystko się zmieniło, a on sam stał na dachu wysokiego domu i patrzył z góry na pogrzeb króla Eryka. Nie chciałem, żeby zginął. Chciałem, żeby nie było wojny. Ktoś nagadał władcy, że ściga go pech. Że to przez to jakim jest człowiekiem. Po roku krzyżowania mu planów, uwierzył w to. Do samobójstwa przyczynił się również fakt, że zdradzała go żona... Znalazł się teraz w ciemnym pokoju. Nie kojarzył go.
CZYTASZ
Jaki ojciec, taki syn
FantasyPradawna podziemna rasa została przebudzona przez nieostrożnych podróżników i wypełza stwarzając zagrożenie dla Systanu. W obliczu tak wielkiego zagrożenia, królestwa jednoczą się, natomiast dla Moe'go, najważniejsze jest odnaleźć swojego syna.