Custodia, to miasto leżące w królestwie Subisto. Spotykają się tam władcy Systanu, by obradować na temat zagrożenia. Od lat nikt tam się nie zbierał, gdyż nie było przed czym się bronić. Teraz przy szerokim, drewnianym stole zebrały się najważniejsze osobowości. Ich wzniosłe głosy, odbijały się od surowych kamiennych ścian sali. Nikt poza nimi oraz ich doradców, nie ma prawa przysłuchiwać się ich rozmowie. Słońce zachodziło, przykrywając pomarańczowymi barwami ten smutny pokój.
— Musimy coś zrobić! — Olivia, władczyni pogrążonego królestwa Malum, uderzyła pięścią w stół. Świece oraz szklanki z wodą, zawibrowały.
— Spokojnie — odezwał się, siedzący na lewym końcu ławy Gyard, władca Omnigonu. Pocierał palcami o jego siwą, długa brodę. — Musimy się ich jakoś pozbyć.
Razem z nimi siedzieli: Olg ( Ponic ) oraz Marre ( królestwo Pierwszych ). Z każdym przyszedł ich doradca, czyli siedziało ich ośmioro.
— Co ty nie powiesz? — powiedziała arogancko Olivia.
— Wybacz... — zabrał głos Olg — Ale wydaję mi się, że twój głos nikogo tutaj nie obchodzi. Twoje miasta leżą w gruzach, między innymi dlatego, że za późno zdałaś sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakim jest Plugastwo. Wiemy, że skupiłaś się na odnalezieniu winowajcy samobójstwa twego ojca. Owszem, takie czyny trzeba karać, ale nie wolno zaniedbywać innych obowiązków. Niech zemsta cię nie zaślepia Olivio.
Dziewczyna zrobiła się czerwona ze złości, mimo spokojnego tonu Olga. Usiadła i szepnęła coś jadowicie do swojego doradcy, Yoka.
— A zalanie tunelów? Co o tym myślicie? — odezwała się Marre, starsza kobieta o siwych, rzadkich włosach. Wpatrywała się swoim twardym spojrzeniem w świece. Obok niej siedział młody Khard, niedawno mianowany. Wyglądał bardzo dostojnie w swoim granatowym kubraku.
— To mało da — odpowiedział Gyard. — Potwory opanowały sposób jak się jej pozbyć. Wykopują dla niej specjalne odpływy. Stracilibyśmy bardzo dużo wody. Nawet z pomocą magów było by bardzo trudno.
— Wprowadźmy wojsko w tunele — rzekła już uspokojona Olivia. Była bardzo młoda i niedoświadczona, przez co wielu patrzyło na nią z lekceważeniem. Mimo swojej niesamowitej urody, nie znalazła sobie męża. Chodzą plotki, że wybiera się często do swojego kochanka, którego nie chce ujawnić.
— To byłoby bardzo ciężkie, choć nie wykluczam, że potrzebne — poparł ją Olg. Dzięki dojrzałym rysom na twarzy oraz bliznom, prezentował się naprawdę groźnie. Łysina również, dodawała mu tego uroku.
— Widziałam te bestie. Są jak mrówki. Wprowadzenie armii w tunele byłoby bardzo niebezpiecznym ruchem. Pod ziemią mają znaczną przewagę. Na pewno, również, dokuczliwa była by również ciemność — wypowiedziała się Marre.
— Kilkoro magów i sprawa oświetlenia jest już załatwiona. Niestety, nie wiemy ile tych ohyd tam czeka. — Gyard wymienił kilka słów z doradcą, Pablem.
— Wierzę, że potwory da się uśpić, darowując im serce ich matki — dodał po chwili.
— To są brednie — rzuciła Olivia. — Z resztą... I tak nikt z nas nie posiada tego przedmiotu.
Zapadła cisza. Władcy zastanawiali się co począć z zaistniałą sytuacją.
— Według informacji od naszych uczonych — zabrał głos Khard, doradca Marre — Potwory są bardzo wrażliwe na dźwięk. Przez to atakują na miasta. Pozbywają się źródła.
— I nie przeszkadza im hałas zapadających się obok budynków? — zadrwił Olg.
Khard zmieszał się i zamilkł. Plotki były różne, lecz jedno było prawie pewne – plugastwa nie spoczną na pięciu miastach. Słońce już zaszło. W pokoju zrobiło się ciemno i chłodno. Świece, oraz pochodnie oświetlały pomieszczenie.
— Trzeba uzbroić się w bomby. Na każdym dachu powinna znajdować się takowa. Gdy budynek się zapadnie, ładunek wybuchnie w dole, tam skąd wychodzą — polecił Gyard. — Rozdałem wam plany ich tworzenia. Nie martwcie się, nie niszczą one tego czego dosięgną, lecz rozbryzgują zabójcze odłamki. Wybudujcie naokoło nich osłony, aby nie wypadły na ludzi. Starajcie się je ustawiać jak najbezpieczniej.
Przysunął każdemu pergamin ze szkicem konstrukcji.
— Miejmy nadzieję, że to coś da — powiedziała Olivia.
— Dobrze, ale nie możemy czekać, aż kolejne miasto zapadnie się pod ziemię — rzekła sucho Marre.
— Prawda — poparł ją Olg.
— Jeżeli z tym dźwiękiem to prawda, nakażcie ludziom, by zachowywali się jak najciszej. Wprowadźcie ciszę nocną. W nocy, nikt nie może wychodzić z domu, ani odwiedzać karczm. Przynajmniej w tych miastach, które są najbardziej zagrożone — odparł Gyard.
— Wyślę pojedyncze oddziały na zwiad terenu zawalonego przez te kreatury — dołączył się Olg.
— Potrzebujemy bardziej konkretnych działań — spierała się Olivia.
— Musimy również wybudować obozy dla uciekających. Miasta ich wszystkich nie pomieszczą — zaproponowała Marre.
Przez długą chwilę, nikt nie zabierał głosu. Wszyscy zdawali sobie sprawę w jakim niebezpieczeństwie się znajdują. Martwili się, że działania jakie wykonają pójdą na marne, lub przyniosą ogromne straty.
— Musimy zebrać wojsko — przerwał ciszę Gyard.
— Nie możemy walczyć z czymś co widzimy tylko, gdy nasze włości zapadają się pod ziemię. Wyślę zwiadowców. Za tydzień powinienem wiedzieć co i jak.
— Czyli spotykamy się tu za tydzień? — zapytała Olivia.
— Tak — odpowiedział Gyard.
Tej nocy, jeszcze przez długą chwilę, głowy królestw,ustalały, jakie działania podjąć. Nie siedzieli bezczynnie, gdy nadciągałaśmierć. Kryzys połączył, wcześniej nieznoszących się, władców. Teraz razemstarali się zapobiec klęsce Systanu.
CZYTASZ
Jaki ojciec, taki syn
FantasyPradawna podziemna rasa została przebudzona przez nieostrożnych podróżników i wypełza stwarzając zagrożenie dla Systanu. W obliczu tak wielkiego zagrożenia, królestwa jednoczą się, natomiast dla Moe'go, najważniejsze jest odnaleźć swojego syna.