Nadzieja

19 2 2
                                    

— Dalej nic nie mówi — powiedział zrezygnowany Gerdred i oparł się o ścianę. Razem z Polą, Sueve i Patrickiem stali w drewnianym pokoju. Na stole po środku, żarzyły się trzy świece. Za oknem księżyc rzucał swe blade promienie na parapet.

— Jak mi dzisiaj nic nie powie to go stąd wywalam... Niech radzi sobie sam.

— Minęły dwa dni od czasu kiedy go wyciągnęliśmy. — Pola oparła się rękami o stół i popatrzyła przez okno na widok spowitego w ciemność miasta Custodia. — Daj mu wrócić do siebie.

— Nie mamy tyle czasu — odparł Sueve.

Przez dłuższą chwile stali w milczeniu i zastanawiali się co począć z tym chłopakiem. Dostał najlepszy pokój, z wygodami, o których mogli marzyć prości mieszczanie. Przynoszono mu posiłki do pokoju, a magowie starali się z nim rozmawiać. W takim stanie psychicznym nie wolno mu było podawać eliksirów. Nie wiadomo do czego to mogło doprowadzić. Jedyne słowa jakie wypowiedział to jego imię, kiedy go wyciągali.

— Wydaje mi się, że już do niczego nam się nie przyda. Nie naprawimy go. Został złamany — rzekł Patric. Wszystkim takie myśli przechodziły przez głowę.
Gerdred wyprostował się, wziął głęboki wdech i pomaszerował do pokoju obok. Zasiadł na krześle naprzeciwko Deriona. Na stole między nimi rozłożona była mapa, która oświetlana była przez świecę. Chłopak patrzył w podłogę i naciągał sobie palce. Gerdred spojrzał na niego zrezygnowanym wzrokiem.

— Nic nam nie powiesz? Potrzebujemy tych informacji. Dzięki nim możemy uratować wiele ludzkich istnień. Proszę, powiedz nam. — Jego słowa zabrzmiały ciężko, przez jego chrypliwy głos. Nic. Brak reakcji. Młodzieniec nawet nie drgnął. Gerdred wypuścił ciężko powietrze. To na nic. Trzeba pogodzić się z tym, że chłopak nie da rady nic powiedzieć. Potrzebujemy go! Wiem, że Oleg chce wysłać wojsko w tunele. Znajdę się w pierwszej kolumnie. Za cholerę chcę się tam znaleźć! Nie wiemy nawet z czym walczymy! To nie będzie dobry pomysł! W Gerdredzie zaczął wzbierać gniew. Zacisnął pięści.

— No powiedz coś! — warknął na niego i uniósł się z krzesła. Głos rozległ się po pokojach echem. Patrzył na niego i czekał odpowiedzi. Derion powoli podnosił głowę, aż w końcu ich wzrok się zetknął. Gerdred nie widział w nich rozpaczy ani smutny. Widział w nich złość. Ogromną złość, rządze krzywdy. Przez chwilę bał się reakcji, ale po paru sekundach zorientował się, że to na nic. Nie powie niczego...
Nagle poczuł rękę na swoim ramieniu. To była Pola. Spojrzała na niego troskliwie i powiedziała:

— Może ja z nim pogadam. Idź na zewnątrz, wziąć świeżego oddechu.

Skinął głową po czym wyszedł. Usiadła naprzeciwko i przyglądała się chłopakowi, który znowu opuścił głowę.

— Potrzebujemy cię Derion. Cały Systan cię potrzebuje. Ja cię potrzebuje. Musimy wiedzieć co widziałeś. Musimy wiedzieć czy możemy coś zrobić.

Po tych słowach nastała cisza. Nie spodziewała się, że cokolwiek jej odpowie. Było jej po prostu smutno. Chciała się wygadać. Czuła taką potrzebę.

— Moja matka mieszka w Lotaryii. Pewnie wiesz, że to miasto, aktualnie jest najbardziej zagrożone. Niedługo Oleg wyśle nas w tunele, byśmy walczyli, a my nawet nie wiemy z czym mamy walczyć...

— Nie róbcie tego. — Jego głos był bardzo słaby. Pola spojrzała z niedowierzaniem. On mówi. Słychać było ruch w pokoju obok. Jej przyjaciele zainteresowali się sytuacją.

— Dlaczego? — Starała się wykorzystać okazje.

— Nie idźcie w tunele. Nie idźcie. Tunele... — jąkał się. Cały czas patrzył w podłogę. Teraz widać było stres na jego twarzy. Bał się mówić.

— Tunele... Nie idźcie...

— Dlaczego? — powtórzyła pytanie Pola. Co tam jest?

— Nie macie... Nie idźcie tam. Jest ich dużo. Dużo jest ich w tunelach. Za dużo...

Popatrzył na nią. Przeraziła się jego wzroku. Wyglądał na obłąkanego, jakby stracił rozum. Czy jego stan psychiczny pozwalał na branie jego słów na poważnie? Może wyolbrzymia.

— Spokojnie — rzekła do niego najtroskliwiej jak umiała. Udało się jej to perfekcyjnie, mimo stresu jaki wywołała ta sytuacja. Po jej słowach, jego oczy zmieniły się. Wracał do normy. Odzyskiwał panowanie.

— Przepraszam... — rzekł. — Te potwory mają niesamowicie twardą skórę...

Zaczął głośno kaszleć i chrząkać.

— Ciężko będzie je zabić zwykłymi mieczami. — Spojrzał na nią błagalnie. Udało mi się! On mówi! Wrócił!

— To co proponujesz? Powiedz wszystko co dasz rade. Potrzebujesz czegoś? Chcesz się czegoś napić?

— Nie idźcie w tunele... Ja... — zawahał się. Pola patrzyła na niego pełna nadziei. Czekała na odpowiedź. Za jej plecami słyszała Sueve. Wszyscy słuchali w skupieniu tego co chłopak ma im do powiedzenia.

— Ja wiem... Jak się ich pozbyć. Trzeba wziąć Serce Matki. Tylko tak...

— Czyli to prawda? Skąd wiesz?

— Ja wiem... Weźcie mnie ze sobą. Ja wam pomogę... Ja wiem kto ma Serce Matki... Ja wiem kto je ma...

Jaki ojciec, taki synOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz