Six ~King and queen of nowhere~

80 9 4
                                    

Luke

3 tygodnie później

Chciałem spać. Marzyłem tylko o tym, żeby wtulić twarz w poduszkę, nakryć się po same uszy kołdrą i nie wstawać, aż do zakończenia trasy. Jednak mój najdroższy przyjaciel, najstarszy z naszej czwórki, Ashton Irwin miał dla mnie inne plany. W zasadzie dla nas wszystkich.

Słyszałem, jak Cal posyła szeptaną wiązankę przekleństw w stronę blondyna, leżąc w łóżku pod moim; widziałem też kątem oka, jak Michael naciąga poduszkę na głowę, żeby odciąć się od odgłosów, wydawanych przez chłopaka. Wszystko to było jednak daremne, gdyż Ashton postanowił urządzić sobie mały, poranny koncert, zapewne w łazience. Tylko co z tego, skoro łazienka była właściwie w naszej „sypialni"?!

- My girlfriend's bitchin' 'cause I always sleep in.. Take my MONEEEEY! - przez część busa robiącą za sypialnię przeleciała poduszka, uderzając w drzwi od łazienki. Nic to jednak nie dało, gdyż była ona wypełniona czymś miękkim, co nie powodowało zupełnie żadnego dźwięku. W związku z czym Ashton nie przestawał „śpiewać". – Rule number one is that you gotta have fun – mogłem przysiąc, że Irwin zapewne w tym momencie stał przed lustrem, wystawiać palec wskazujący i kiwając biodrami na boki. – This is how to be a heartbreaker! Boys, they like a little danger!

- Ja pierdole, zamknij się! – parsknąłem śmiechem, słysząc wkurzony głos Clifforda. – Albo wyskakuj z busa i tam sobie śpiewaj. Fanki na pewno to docenią.

Chwilę później Ashton opuścił łazienkę, stając pośrodku pomieszczenia z mokrymi włosami i pianką do golenia na twarzy. Szczerze, to trochę wyglądał, jakby bawił się w Świętego Mikołaja.

- A w ucho chcesz? – odezwał się najstarszy, następnie świdrując każdego z nas wzrokiem. – Zamiast grzać dupy w łóżkach do południa, wstalibyście i zrobili coś porządnego! Ogolili się. Zmienili bieliznę. Uratowali kotka.

- Stary – przerwał mu Calum, a łóżko zatrzeszczało, gdy zapewne unosił się na łokciach. – Jest szósta nad ranem, a ty wydzierasz się od jakiegoś kwadransa, jak nie lepiej. Powinieneś spać jeszcze co najmniej trzy godziny i my też. Od kiedy chcesz ratować świat o tej godzinie?

- Mój drogi przyjacielu.. – zaczął Irwin teatralnym głosem, kładąc dłoń na sercu. – Obróć telefon w drugą stronę, tę właściwą i zbierz się z łóżka, bo twoja randka nie będzie czekać wiecznie.

Busa wypełniła cisza, przerywana jedynie ciężkim oddechem Hooda i cichym chichotem Ashtona. Ja i Michael zapewne zastanawialiśmy się nad jedną, zasadniczą kwestią: jaka ranka, do cholery?!

Opuściłem górną część tułowia z łóżka, spoglądając na bruneta zaciekawiony. On prawdopodobnie opracowywał w głowie plan zabójstwa perkusisty, który wygadał się przed nami, co do randki Hooda. Ciekawiło mnie jedynie to, dlaczego tylko Ashton o tym wiedział.

- Cal? – brązowe oczy odwróciły się nieśmiało w moją stronę, jakbym zaraz miał zacząć mu prawić kazanie na temat odpowiedzialności i innych rzeczy, z których znakomicie zdawał sobie sprawę. Zamiast tego szukałem w głowie właściwych słów, by wyciągnąć z niego kilka informacji. – Kto jest twoją randką? Maddie? Rachel? Stefanie? – rzucałem przypadkowymi imionami, byle dowiedzieć się czegoś.

Hood mruknął coś niewyraźnie pod nosem, zapewne owe imię, jednak nie dotarło ono do uszu żadnego z nas. Chłopaki momentalnie znaleźli się przy jego łóżku, a ja po prostu.. postanowiłem sturlać się na plecy bruneta i tam już postałem, podczas gdy on obdarowywał mnie różnymi, nie do końca przyjemnymi, epitetami.

not fine at all/l.hemmings ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now