Luke
- Tatusiu? – Alex nieśmiało podniósł głowę znad swojego talerza, wciąż mieszając widelcem w jajecznicy.
- Hmm?
- Miałem nadzieję, że wiesz, że kocham cię niezależnie od wszystkiego i wcale nie uważam, że jesteś zły.
- Zawsze miałem taką nadzieję – uśmiechnąłem się do małego blondynka, biorąc następnie łyk soku pomarańczowego. – Dlaczego mi to mówisz, synku?
- Bo ostatnio chyba.. chyba o tym zapomniałeś, tatusiu.
Powróciłem wspomnieniami do zdarzeń sprzed kilku godzin, dni i miesięcy. Starałem się sobie uzmysłowić, o których wydarzeniach mówi Alex, aż w końcu zrozumiałem, że nawiązywał do moich słów, gdy.. nie byłem do końca sobą.
Mówiłem wtedy, że nie zasługuję na jego miłość czy czyjekolwiek zrozumienie. Często mam takie myśli, ale to nie znaczy, że według mnie mój syn mnie nie kocha. Nawet, gdyby bardzo tego chciał, nie dałby rady – spędziliśmy razem zbyt dużo ciężkich chwil, by nagle zacząć udawać, że nie łączy nas nic ponad więzy krwi. Choć Alex miał dopiero sześć lat i mógł do końca nie zrozumieć tego, co mówiłem.
- To nie tak, kochanie. Po prostu czasem wariuję i nie panuję nad tym, co mówię. I mówię co innego, niż myślę.
- Wiem, tatusiu – młody poprawił się na krześle, odwracając widelec w drugą stronę i „pisząc" nim na stole jakieś literki, których nie byłem w stanie dojrzeć, gdyż siedziałem za daleko. – Wszyscy mamy swoje demony. Ale to jest okay, tatusiu, ja to rozumiem. Nie musisz udawać.
Poczułem łzy napływające do oczu. Mój rodzony synek przytoczył właśnie fragment piosenki mojego zespołu, którą napisaliśmy kilka lat temu. Nigdy nie sądziłem, że moje życie stanie się aż tak wielkim odnośnikiem do niej, a mój potomek będzie mówił tak mądre rzeczy, wykorzystując jej słowa. Jednak życie lubi nas czasem zaskakiwać.
Chciałem coś odpowiedzieć, jednak naraz w jadalni rozległ się płacz Brendona, a Arzaylea zerwała się na równe nogi, by zacząć uspokajać synka.
Razem z Calumem zostaliśmy u brunetki na śniadaniu, jednak mój przyjaciel musiał wyjść do pracy, więc zostałem sam. Na całe szczęście towarzyszył mi Alex, więc miałem z kim zamienić kilka słów. To zawsze pomagało, by później świrować trochę mniej. Przynajmniej tak sobie wmawiałem.
- Tato! – niemal podskoczyłem, gdy mój syn nagle się ożywił i z przejęciem w oczach zadał mi pytanie. – A wiesz, że Arzaylea zawiesiła mi w pokoju takie super literki, z których wychodzi ALEX?
- Coś ty? – udałem wielkie zainteresowanie, by młody opowiadał dalej. Choć tak właściwie byłem ciekaw, co tam u niego.
- No naprawdę! – blondynek wpakował sobie do buzi jajecznicę i dalej mówił z pełnymi ustami. – Mogę ci potem pokazać. I przy okazji pokażę ci, jak nauczyłem się sznurować buty!
I tak potoczyła się dalsza rozmowa, a raczej monolog Alexa, w którym opowiadał mi dużo ciekawych rzeczy, a ja jedynie potakiwałem, zadawałem krótkie pytania i robiłem wielkie oczy.
Na zewnątrz się uśmiechałem, jednak w środku moje serce krwawiło. Dowiedziałem się bowiem o tak wielu rzeczach w życiu mojego syna, które mnie ominęły, ponieważ postanowiłem stać się wariatem. I przez te momenty, kiedy sobie to uświadamiałem, nienawidziłem życia trochę bardziej.
~
Spędzenie odrobiny czasu z moim synem to była miła odskocznia od reszty mojego ponurego życia. Jednak im więcej czasu z nim byłem, tym więcej go ubywało, co skłaniało się do jednej, bardzo istotnej rzeczy – znowu muszę wziąć tabletki. Na szczęście Calum zostawił mi je, a ja obiecałem, że nie wezmę za dużo, i że w ogóle je wezmę. Arz miała tego dopilnować.
YOU ARE READING
not fine at all/l.hemmings ZAWIESZONE
FanficOpowieść o odpowiedzialności, która nadchodzi po nieodpowiedzialności. Opowieść o normalności w sławie i sławie w normalności. Opowieść o łączeniu ojcostwa i popularności. Opowieść o przyjaźni i bezgranicznym zaufaniu. Opowie...