Ten ~I'm scared as hell , 'cause I can't get you on the telephone~

52 10 5
                                    

Luke

Mieliście w swoim życiu taką chwilę, kiedy wszystko robiliście nieświadomie? Dźwięki z zewnątrz były niesłyszalne, a osoby na waszej drodze niewidoczne? Gnaliście wtedy przed siebie z dzikim przekonaniem, że to co robicie jest jedynym, co możecie zrobić. Nie myśleliście, nie czekaliście – po prostu robiliście.

Tak, właśnie przez to przechodziłem. Telefon od mamy w środku nocy. Grace znów ma zapalenie płuc. Zeskoczyłem z łóżka, założyłem buty, koszulkę i bluzę, po czym krzyczałem, żeby zatrzymano busa. Chciałem wyskoczyć, biec na lotnisko, ratować moje dziecko, być przy swojej córce. Ale nie mogłem zrobić żadnej z tych rzeczy.

Chłopaki siłą zaciągnęli mnie z powrotem do pokoju, posadzili na łóżku i starali się uspokoić. Kierowca nie stawał, menager mu nie pozwolił, kazał jechać dalej.

Im dłużej mijaliśmy jasne latarnie, tym dalej byłem od mojej córki. Deszcz padał coraz mocniej, a duże krople spływały po szybie, w którą namiętnie się wpatrywałem. W drżących dłoniach trzymałem telefon. Mama miała mnie informować o wszystkim, co będzie się działo z Grace. A ja nie mogłem już zasnąć.

Resztę nocy przesiedziałem wpatrzony w komórkę, z policzkami mokrymi od łez.

~

- I don't wanna say goodbye to another night and watch.. – głos mi się zawiesił, nie wiedziałem, co powinienem śpiewać dalej. Kto wymyślał słowa tej piosenki?!

Pozostała trójka zaprzestała gry na swoich instrumentach słysząc, że nie śpiewam. Patrzyli się na mnie dłuższą chwilę, gdy bezwiednie przesuwałem palcami po gryfie, lecz struny nie wydawały żadnych dźwięków. Spuściłem głowę, lekko się pesząc.

- You walk away? – podpowiedział Michael.

Znów wróciły do mnie myśli o Grace i nie potrafiłem skupić się na tak prostej czynności, jaką było dla mnie śpiewanie oraz granie własnej piosenki. Ja byłem tu, lecz mój umysł wywędrował daleko stąd.

- Luke – głos Caluma sprowadził mnie na ziemię. Na chwilę. – Zespół, trasa, fani, próba.

Kiwnąłem lekko głową, układając odpowiednio palce na strunach i już miałem na powrót zacząć grać, gdy Adam dumnie wmaszerował na arenę, z szerokim uśmiechem na ustach i telefonem w dłoni.

- Luke, Calum, Ashton, Michael! – wykrzyknął radośnie mężczyzna, celując w nas palcem. – Zespół, trasa, fani. WYWIAD!

- Wywiad? – powtórzyliśmy zdezorientowani.

- Wywiad! Rzucacie wszystko, co robicie, doprowadzacie się do porządku i wracacie tutaj, żeby przeprowadzić wywiad z lokalną telewizją. Macie być piękni, naturalni i w dobrych humorach, jasne?

Przytaknęliśmy krótko, a ja odpowiedziałem ciche tak, gdy menager dłuższą chwilę wwiercał we mnie swój zabójczy wzrok. Wiedziałem, że moje rozkojarzenie i niewyspanie zapewne przełoży się negatywnie na cały dzisiejszy dzień i ludzi, którzy będą wówczas z nami obcowali, jednak nie miałem na to wpływu. Mogłem co najwyżej wypić mocną kawę, przywdziać sztuczny uśmiech i kłamać w żywe oczy.

I tak wciąż to robiłem.




Redaktor zadawał bardzo dużo pytań, na które odpowiadaliśmy jeden przez drugiego. Przez chwilę znowu byłem „starym" Lukiem, nawet kobieta siedząca obok i trzymająca kartki z jakąś grą zwróciła na to uwagę. Wypierając negatywne myśli byłem nawet w całkiem dobrej formie. Mimo to, raz po raz sięgałem po kubek kawy, leżący obok mojego krzesła.

not fine at all/l.hemmings ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now