Narrator
Niebieskooki biegł, potykając się o własne nogi i oświecając wszystkie światła w domu. Jak torpeda wpadł do kuchni, przeszukując wszystkie szafki, jedna po drugiej, w poszukiwaniu apteczki. Rozrzucił jej zawartość, gdy w końcu znalazł potrzebą rzecz, wyszukując jakiś syrop, który nie był przeterminowany.
Jego niedopięta koszula przesuwała się na wszystkie strony, gdy w szaleńczym tempie biegał między kuchnią a pokojem bliźniaków. W momencie, gdy starał się nie rozlać leku, idąc długim korytarzem, ktoś zapukał do drzwi. Calum wyszedł ze swojego pokoju, poprawiając włosy oraz ciemny tank top, który miał dzisiaj na sobie.
- Michael się rozchorował – rzucił Ashton od progu.
- Hej, ciebie też dobrze widzieć. Nieźle mi się spało, tylko Lucas coś odwala od białego rana – Hood zrobił urażoną minę, puszczając drzwi, aby same się zamknęły i rozłożył ręce na boki.
Najstarszy blondyn usiadł na kanapie, kładąc lewą stopę na prawym kolanie i chwytając czubkami palców za kostki.
- Kaszlał całą noc, a gdzieś o czwartej nad ranem mierzył sobie temperaturę i wyszło mu, że ma gorączkę. Wziął jakieś środki na obniżenie gorączki i leży z herbatą, ale nie da rady dzisiaj wstać z łóżka. Musimy sobie poradzić bez niego.
- I beze mnie – Hemmings jak błyskawica wpadł do salonu. – Grace ma trzydzieści osiem stopni i jeśli jej się nie polepszy, zabieram ją do szpitala. Nie mogę z wami jechać; muszę zostać tutaj i się nią opiekować, wybaczcie.
Ashton pokręcił przecząco głową, poprawiając się na sofie i wlepiając swoje spojrzenie w najmłodszego z nich. Tamten miał rozbiegany, niespokojny wzrok, jakby już teraz chciał się stamtąd ulotnić, by pogalopować na majestatycznym jednorożcu ku końcowi tęczy i przywieść leczniczy, magiczny pył.
- Hemmo, rozumiem brak Mike'a. Ale ty jesteś, do cholery jasnej, głównym wokalistą! Jak mamy sobie poradzić bez ciebie? We dwójkę, do tego?
- Spokojnie, stary – Hood uciszył przyjaciela gestem ręki. – Spróbujemy jakoś rozdzielić między siebie partie tych dwóch, najwyżej zmienimy nieco melodię. Damy radę.
Luke posłał współlokatorowi wdzięczny uśmiech, ponownie znikając za drzwiami pokoju swoich dzieci.
Calum i Ashton stali z pochylonymi głowami, rękami splecionymi przed sobą, bojąc się podnieść wzrok choćby o milimetr.
- Nazywacie się 5 Seconds Of Summer, czyż nie? – delikatnie skinęli na głos Adama. – Wyjaśnicie mi może, dlaczego zgubiliście kolejnych dwóch członków? Chcecie założyć osobny zespół? 2 Secods Of Summer, to byłby hit. Szkoda tylko, że ludzie nie tego oczekują!
Oboje wzdrygnęli się na krzyk menagera. Nie spodziewali się, że mężczyzna zareaguje aż tak emocjonalnie na wieść, że dwóch członków zespołu nie pojawi się na dzisiejszym wywiadzie oraz mini-koncercie. Po chwili do sali wszedł niski, grubawy mężczyzna z kubkiem kawy. Miał na sobie błękitną koszulkę i jeansy, a jego włosy stanowiły tak zwany artystyczny nieład. Gdy jego wzrok napotkał członków zespołu wraz z menagerem, zamarł w miejscu.
- Moje córki mówiły, że jest was czworo – wskazał palcem kolejno na Caluma i Ashtona. – Jeden.. dwa.. Chyba gdzieś zgubiłem jeszcze dwójkę albo dziewczyny coś namieszały, ja naprawdę nie..
- Spokojnie – wywód mężczyzny przerwał Hood, podchodząc do niego z uniesionymi rękami. – Jest nas czworo, tylko dzisiaj dwójka.. jakby.. musieli zostać w domu. Michael się rozchorował, a Luke ma chorą.. mamę! – wykrzyknął, po tym jak dostał porządnego kuksańca od Ashtona w biodro. – Nie mogli przyjść, ale spokojnie – brunet objął starszego chłopaka ramieniem, stając obok, jakby właśnie uratował świat. – Cal-Pal oraz SmAsh są na posterunku i sprawią, że ten wywiad będzie najlepszym wywiadem wszechczasów!
YOU ARE READING
not fine at all/l.hemmings ZAWIESZONE
FanfictionOpowieść o odpowiedzialności, która nadchodzi po nieodpowiedzialności. Opowieść o normalności w sławie i sławie w normalności. Opowieść o łączeniu ojcostwa i popularności. Opowieść o przyjaźni i bezgranicznym zaufaniu. Opowie...