Narrator
Grace Hemmings miała piękne, mieniące się przeróżnymi odcieniami szmaragdu oczy. Błyszczały się, niczym dwa szlachetne kamyki, gdy płakała i rozjaśniały całe pomieszczenie, gdy była wesoła. Blondynka lubiła wskazywać na oczy wujka Ashtona i mówić, że są niczym bliźniaki. Było to nieco ironią, biorąc pod uwagę, że była młodsza od swojego brata o zaledwie trzynaście minut.
Była poukładana, mimo młodego wieku, choć umiała walczyć o swoje i nie pozwala sobie w kaszę dmuchać. Często wygrywała batalie o zabawki, zdarzyło się nawet kilka zwycięstw z babcią Liz dotyczących jedzenia, co było nie lada wyczynem.
Buzię Gracie rozjaśniał wielki, przepiękny uśmiech, gdy tylko Luke miał chwilę czasu, którą mógł poświecić dzieciom. Tak było właśnie tym razem, gdy najstarszy Hemmings pędził z Grace na ramionach przez cały salon, następnie rzucając się na kanapę i łaskocząc małą, aż ta straciła oddech.
Nieopodal, siedząc na blacie w kuchni, Calum i Alex opracowywali plan taktyki wojennej. Mieli przed sobą kartkę, podkeślaną na przeróżne kolory, oznaczające drogi dojścia bądź ucieczki, na górze której wielkimi, drukowanymi literami Hood napisał „MISJA: CIASTKA". Plan obejmował każdą ewentualność, był dopracowany do perfekcji, wystarczyło go wcielić w życie.
Basista wstał z blatu, biorąc Alexa na ramiona i po cichu, ostrożnie podszedł do jednej szafek, na której stał słoik ciastek z wypieku Liz. Hood stanął niemal na palcach, a mały blondyn wyciągnął rączki wysoko w górę, by dosięgnąć słoika, jednak wszystkie jego próby kończyły się niepowodzeniem. Postanowili więc zmienić taktykę.
Calum podstawił pod szafkę stołek, na który się wdrapał, a Alex miał stać na czatach w razie, gdyby Luke nagle zaczął patrzeć. Wszystko poszło zgodnie z planem, brunet zgarnął słoik z szafki, po czym razem z małym Alexem usiadł na wyspą kuchenną, tak że nie było ich widać od strony salonu i rozpoczęli zjadanie ciastka za ciastkiem.
Okruszki walały się wokół, a zawartość słoika zmniejszyła dwukrotnie, kiedy Calum uznał, że spożył zbyt wiele cukru, a Alex nie potrafił przełknąć już ani kawałka. Mały blondynek pozbierał się z podłogi, wyskakując zza blatu i rozglądając się dookoła.
- Tatusiu! – zawołał, a wzrok Luke'a momentalnie spoczął na synu. – Dasz mi piciu? Z wujkiem Calumem zjedliśmy tyylee ciastek – malec rękami wskazał „dużo", obejmując przestrzeń wokół siebie. – i teraz strasznie chce mi się pić.
Zza wyspy wyłoniła się głowa Caluma, posyłająca Hemmingsowi przepraszający wzrok, na który ten pokręcił głową z niedowierzaniem. Brunet wystawił do przodu ręce ze słoikiem, układając usta w krzywy uśmiech.
- Ciasteczko?
~
- MICHAEL, CZY CIEBIE POGIĘŁO JUŻ DO RESZTY?! KOT?!
Mała, czarna kuleczka zwinęła się jeszcze bardziej pod wpływem krzyku Ashtona, a Clifford odszedł kilka kroków w tył, by nie ogłuchnąć. Rzucił przyjacielowi zdegustowane spojrzenie, po czym pogłaskał kotka po grzbiecie, następnie przytulając do piersi.
- To moje dziecko – oznajmił gitarzysta. – Luke ma dwójkę, z każdego rodzaju po jednym. A ja mam kota. Właściwie, to my mamy kota, Ashtie! – ucieszył się. – Ale nie możesz go nazwać. Już jest nazwany.
- Jakim imieniem ochrzciłeś tego biedaka, co, powiedz? – Irwin westchnął głęboko, opuszczając ramiona.
-Mój drogi przyjacielu, poznaj Gilbertsona! – wykrzyknął blondyn, unosząc kotka niczym Simbę, a Ashton uderzył się otwartą dłonią w czoło. – Jesteś głupi, Gilbertson jest szczęśliwy, że ma takie imię. No nie, maluchu? – Clifford spojrzał na twarz kotka, a ten ziewnął i polizał się po nosie. – Nuży go rozmowa z tobą, idioto.

YOU ARE READING
not fine at all/l.hemmings ZAWIESZONE
FanficOpowieść o odpowiedzialności, która nadchodzi po nieodpowiedzialności. Opowieść o normalności w sławie i sławie w normalności. Opowieść o łączeniu ojcostwa i popularności. Opowieść o przyjaźni i bezgranicznym zaufaniu. Opowie...