Nie wiedziała, dlaczego to robi ani skąd wiedziała, że w ogóle MOŻE to zrobić.
Otworzyć drzwi do Pustki. Rozerwać Zasłonę, nie pozwalając jednocześnie demonom przeniknąć do świata żywych.
Nie spodziewała się tego, co działo się później z tymi, którzy znaleźli się w pobliżu szczeliny.
Na coś takiego nie można się po prostu przygotować.
Jej naznaczona dłoń pulsowała jaskrawym światłem. Bolało tak, jakby coś bardzo gęstego przepływało jej przez żyły i miało rozerwać jej dłoń od środka i wylać się na zewnątrz .
Nie walczyła z tym.
Wyrzuciła dłoń przed siebie. Dokładnie tak, jak czyniła to tak wiele razy przy zamykaniu szczelin. Światło zogniskowało się i jednym, krótkim promieniem rozerwało powietrze i rzeczywistość, w której żyli. Harald zachłysnęła się powietrzem, jej ciało przepełnione było niewytłumaczalną mocą, znajomą i obcą zarazem, wypełniającą ją od czubków palców u stóp po wyciągnięte przed siebie dłonie. Wrażenie było tak namacalne, tak... niesamowite, że Eliandir wypuściła kostur z drugiej ręki i złapała się za nadgarstek. Bolało. Tak bardzo bolało, a jednak nie potrafiła się temu przeciwstawić. Patrzyła na swoje żyły, na dłoń pulsującą zielonym światłem, spodziewając się że w każdej chwili skóra pęknie i zobaczy gęsty, zielony płyn wylewający się na zewnątrz.
Zielona nić pękła a magini poczuła, jakby odebrało jej całą energię. Nie wiedziała, kiedy upadła. Po prostu nagle kolana zetknęły się boleśnie z ziemią.
Z przerażeniem patrzyła, jak szczelina rozwiera się i tworzy wokół siebie szmaragdowy, oślepiający wir, jak wciąga osoby, które miały nieszczęście stać w jej zasięgu. Jak porywa ich w swoje bezlitosne, głodne szpony, wydłuża i deformuje ich ciała... I w końcu dematerializuje je, by pochłonąć ten skrawek człowieczeństwa, jaki z nich pozostał.
Krzyczeli tylko przez chwilę.
Dłużej krzyczała ona. I szczelina również wydawała z siebie coś na kształt pulsującego wrzasku, który rozdzierał umysły.
Co ona zrobiła?
Z najwyższym wysiłkiem podniosła się z ziemi. Spróbowała pobrać energię z otaczającej ją natury... I nie mogła. Natura umarła dookoła, poddając się jej szaleństwu. Nie było już nic. Zupełnie nic. Z a m o r d o w a ł a to, co było największą świętością, co dawało życie i moc wszystkim istotom.
Oczy Herald wypełniły łzy.
Musiała jednak zamknąć szczelinę i to natychmiast. Tym bardziej że pokryty posoką Bull, niepomny na to, co działo się dookoła, zbliżał się do niej, na spotkanie ze śmiercią.
Przez chwilę zamknęła się na otaczający ją świat i wpadła w coś w rodzaju transu medytacyjnego. Zbierała te drobiny energii życiowej z wnętrza swojego ciała, z jego naturalnego rytmu, funkcji życiowych. Było to bardzo ryzykowne, właściwie skutki uboczne były pewne, być może nawet miała zapłacić najwyższa cenę.
Ale przecież wszystko ją ma.
Zabiła naturę w tym mieście. Sprawiedliwe będzie, jeśli sama umrze, czyż nie?
***
Burza ucichła.
Gdyby nie napastliwy odór krwi, dałoby się wyczuć w powietrzu tę niepowtarzalną świeżość, zupełnie jakby sama natura odetchnęła z ulgi i zadowolenia.
Gdyby była w domu, widziałaby zwierzęta wychodzące nieśmiało ze swoich kryjówek, kwiaty otwierające się znów na promienie słoneczne.
Las tętniłby życiem.
![](https://img.wattpad.com/cover/88141062-288-k573142.jpg)
YOU ARE READING
[Dragon Age Inkwizycja] W cieniu szaleństwa ✔︎
FanfictionTrylogia Szaleństwa - Część I Czy jedna osoba jest w stanie udźwignąć brzemię odpowiedzialności za cały świat? A nawet jeśli, to jakie piętno to na niej odciśnie? Co się dzieje z bohaterami, gdy świat ogarnia szaleństwo i chaos? Eliandir Lavellan z...