- To... Ona? - zapytał młody rekrut, przyglądając się nadjeżdżającym. Jego wzrok jednak nie był pełen ciekawości, było w nim coś mrocznego, czego nie próbował nawet ukryć.
- Mhm - mruknął starszy żołnierz Inkwizycji, jedynym zdrowym okiem spoglądając na drogę prowadząca z południa. Nie zwrócił uwagi na zmianę tonu i postawy młodego. Co prawda, był w organizacji już w Azylu, czyli właściwie od początku, przeżył atak Koryfeusza na wioskę, podróż przez śnieżne zamiecie do nowej siedziby, ogłoszenie nowego lidera, na którego część wiwatował wraz z innymi, jednak widok Inkwizytorki i jej towarzyszy zawsze robił na nim niemałe wrażenie. Pomijając fakt, że podróżowała w dość... dziwacznym towarzystwie, spotkanie z nią zawsze było niesamowite z wielu powodów, zaczynając od tego, że już z daleka widać było pokaźne poroże masywnego jelenia, którego dosiadała.
Druga rzecz - jej wygląd i pochodzenie. Była leśną elfką, a rasa ta kojarzona była albo z niewolnikami albo z dzikimi fanatykami, którzy mieszkali w najgłębszych zakamarkach puszcz, szczerze i z zawziętością nienawidzili innych ras i albo ich unikali albo zabijali, w zależności od filozofii klanu. Albo od okoliczności.
Dla starszego żołnierza były to jednak cechy mało istotne. Zbyt wiele przeszedł w swoim życiu, by nabrać się na grę pozorów. Dla niego najważniejsze było to, że dzięki niej stracił oko. Tylko oko, a nie życie. Kiedy jeszcze nie była Inkwizytorką, nie miała za sobą całych zastępów żołnierzy, najemników i magów, nie miała w zasadzie nic oprócz umiejętności, których nie do końca rozumiała. I woli przetrwania. Ich przetrwania, nie swojego.
Elfy są stworzeniami żyjącymi w klanach, wielkich rodzinach. Ale oddanie życia za innych? To wymaga czegoś więcej, niż odwagi. A ona przeżyła nawet to.
Wielu uważa, że zesłał ją Stwórca, wraz ze swoją oblubienicą Andraste. Może było w tym ziarno prawdy?
Gdy podjechała, przyłożył zaciśniętą pięść do lewej strony piersi i skłonił głowę w typowym pozdrowieniu Inkwizycji. Oraz aby okazać szacunek. Kątem oka dostrzegł, że młody nie poszedł za jego przykładem.
- Witajcie – przywitała ich Inkwizytorka, ściągając kaptur płaszcza podróżnego i głaszcząc jednocześnie swojego jelenia po szyi, by uspokoić stworzenie, które potupywało i parskało niecierpliwie. Nie zwróciła jednak twarzy w ich stronę.
Pozostali jeźdźcy pozsiadali z wierzchowców przy dźwięku metalowych sprzączek i chrzęście skórzanych pasów skóry. Łysy elf, który był w Inkwizycji od samego początku i którego wszyscy uważali za dziwaka, tevinterski mag, któremu nikt właściwie nie ufał, przynajmniej póki co i... Komendant Sił Zbrojnych Inkwizycji. Jego obecność tutaj była zaskakująca. Elfka dotknęła ziemi dopiero wtedy, gdy Tevinterczyk, którego imienia nie pamiętał, podszedł i ujął jej dłoń. Pozostali od razu zabrali się za przeniesienie prowiantu na nowe konie i uzupełnienie zapasów.
A więc to prawda. Herald straciła wzrok – Pomyślał stary żołnierz ze smutkiem.
- Herald. – Odchrząknął. - Oto świeże zapasy i nowe konie, zgodnie z rozkazami Szpiegmistrzyni Leliany. Gdybyśmy wiedzieli wcześniej, moglibyśmy przygotować coś bardziej odpowiedniego...
- To wystarczy, dziękuję, Amalriku. – W końcu kobieta zwróciła twarz w jego stronę i uśmiechnęła się.
Żołnierz otworzył usta w niemym zdziwieniu.
- Skąd...? – wykrztusił w końcu.
- Nie zapomina się ludzi, u boku których toczy się bitwy. Pamiętam twój głos.
- Głos? – wyrwało się młodemu rekrutowi, który patrzył na Inkwizytorkę z mieszaniną emocji.
Cullen, stojący tuż za kobietą, spiorunował młodzika wzrokiem, który aż cofnął się o krok.
YOU ARE READING
[Dragon Age Inkwizycja] W cieniu szaleństwa ✔︎
FanficTrylogia Szaleństwa - Część I Czy jedna osoba jest w stanie udźwignąć brzemię odpowiedzialności za cały świat? A nawet jeśli, to jakie piętno to na niej odciśnie? Co się dzieje z bohaterami, gdy świat ogarnia szaleństwo i chaos? Eliandir Lavellan z...