Przemiana

8.6K 483 96
                                    

#wzcssq na tt
Ten rozdział jak i następne były pisane pare lat temu. Enjoy!

W końcu spomiędzy drzew wyłoniła się czarna brama z napisem Moon School. Czekała przy niej kobieta wyglądająca na młodszą niż zapewne była. Jej szary płaszcz powiewał na wietrze, a obcasy ciemnych botków zapadały się w przerwach między wyłożonym kostką podłożu. Wydawała się nie przejmować tym, że wiatr smagał ją w twarz i rozwiewał kosmyki luźnych włosów. Swoją sylwetką blokowała wjazd na teren szkoły i tata Katie zmuszony był zatrzymać pojazd. Gdyby Katie miała zgadywać powiedziałaby, że kobieta była w wieku jej mamy.

— To musi być Katie Hanson! — Podeszła do dziewczyny, gdy tylko stanęli pod bramą z kutego żelaza. — Nazywam się Margaret Doonwerg i jestem dyrektorką Moon School. Twoi rodzice dużo mi o tobie opowiadali.

Katie skrzywiła się i zerknęła podejrzliwie na otaczające ją miejsce. Margaret wymieniała właśnie uściski dłoni z jej rodzicami, odwracając się do dziewczyny plecami. Cienie rzucane przez drzewa i deszczowa pogoda sprawiały wrażenie, że tereny otaczające szkołe pokryte były mrokiem. Próbowała dostrzec zarys jakichkolwiek budynków, ale otaczała ją ciemność. Wzdrygnęła się i szybko zwróciła swoją uwagę ponownie w kierunku rodziców.

Tata nastolatki machnął w kierunku samochodu, mówiąc:

— Katie ma ze sobą parę bagaży, podrzucę je pod budynek, żeby poszło sprawniej. — Dokładnie trzy walizki i torbę podróżną. Sporo w przypadku wyjazdu na wakacje, ale niewiele w momencie przenoszenia swojego dobytku do nowego miejsca.

— To bardzo miłe z pana strony, ale zapomniałam wspomnieć, że droga dojazdowa jest aktualnie w remoncie. Ostatnia wichura zawaliła kilka drzew i wciąż blokują dojazd na dziedziniec. — Kobieta westchnęła, zerkając przez ramię. Dziewczyna próbowała zerknąć na drogę wijącą się za plecami dyrektorki, ale niewielki fragment wydawał się w porządku. Reszta drogi skrywała się za zakrętem i ciągnęła przez gęsty las. — Proszę się nie martwić, poprosiłam naszych studentów o pomoc. — I jakby na zawołanie trzy męskie sylwetki wyłoniły się zza zakrętu. — O! Już idą.

Trzech roześmianych i niezwykle wysokich przedstawicieli płci męskiej - powinno się zaznaczyć. Na widok Katie i jej rodziców umilkli i skrócili dzielący ich dystans w ciszy. Posłali jej zaciekawione spojrzenia, ale tylko zgromiła ich wzrokiem.

— Do którego domu, Margaret? — Odezwał się wysoki blondyn. Ubrany był w czerń, a jego wargę zdobił srebrny kolczyk.

— Zanieście je do mojego biura, kochani. Niedługo do was dołączymy.

Każdy z nich chwycił po walizce, nie krzywiąc się nawet na jej ciężar, ale zaprotestowała, gdy wyciągnęli ręce po czerwoną torbę sportową.

—  Poradzę sobie —  mruknęła, zarzucając ją szybko na ramię. Miło, że dyrektorka pomyślała o wszystkim, ale nie chciała być niczego dłużna tym uczniom.

Pokiwali głowami i dwóch z nich ruszyło bez słowa drogą, mającą prowadzić do szkoły. Jedynie blondyn nie ruszył się nawet o krok i w zamyśleniu zlustrował ją wzrokiem.

— Możecie już iść — pospieszyła go Margaret, a gdy nie podziałało chrząknęła ostrzegawczo i zmieniła ton na ostrzejszy. — Spotkamy się w biurze, dobrze?

Wreszcie chłopak wyglądał jakby się ocknął. 

— Oczywiście, pani dyrektor.

Puścił dziewczynie oczko i powoli ruszył w ślad za kolegami. Skrzywiła się na jego zachowanie. Ciekawiło ją, dlaczego on się tam znalazł. Włamał się do czyjegoś domu? Ukradł samochód? Możliwości było nieskończenie wiele. 

Wybrana z ciemnościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz