- Jak mogłaś nas tak po prostu zostawić i sobie pójść w długą?!
- Wiem przepraszam, jakoś się wam zrewanżuje.
- No ja myślę.Nacisnęłam czerwoną słuchawkę na ekranie mojej komórki, biorąc głęboki wdech. Stałam nieopodal długiej kolejki, ustawionej do kasy ogromnego parku rozrywki. Kiedy Xair zaparkował samochód, przestałam ufać swoim oczom. Nie przypuszczałam, że dorosły mężczyzna, może jeszcze interesować się takimi rzeczami.
Przez otwarte wrota, otoczone balonami i przebranymi amatorami, mogłam dostrzec pierwsze atrakcje parku, kolejka symulatora startu i lądowania statkiem kosmicznym oraz strefa dla najmłodszych. Kraina rozrywki wypełniona wszystkimi kolorami, zapraszała chwytliwą piosenką i wesołymi krzykami ludzi. Melodia bardzo szybko weszła mi do głowy.
- Mam bilety - usłyszałam za sobą.
Xair ze szczerym uśmiechem, wystawił w moją stronę łokieć. Pokręciłam głową, śmiejąc się pod nosem i przełożyłam rękę przez jego ramię.Pierwsze miejsce do, którego poszliśmy to mini zoo, które znajdowało się niedaleko wejścia, ale hałas z miasteczka był o połowę cichszy. Mały lasek przed bramką do zoo, był uroczy i dodawał wrażenie, że przenosimy się do innej strefy rozrywki. Pierwszymi zwierzakami były lamy z osłami w tej samej zagrodzie, były słodkie, ale nie spędziliśmy za dużo czasu przy nich. Spacerując ścieżką zwiedzania, próbowałam dowiedzieć się dlaczego czarnowłosy zabrał mnie właśnie tutaj. Ten niestety, spławiał mnie, zmieniając temat. Jednak gorsze było to, że ja reagowałam tak jak chciał. Dlatego postanowiłam obrać inną strategię.
- Nie ładnie jest tak uciekać od obowiązków. Zostawić tak firmę bez opieki.
- Są tam moi zaufani ludzie - złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie - więc skup się na naszej randce i nie zaprzątaj sobie główki niepotrzebnymi rzeczami.Ra- randce?! Niby co innego miałoby to być, ale usłyszeć to z jego ust było bardzo krępujące. Nie wyrywając się z uścisku jego dłoni, pozwoliłam prowadzić się dalej. Najdłużej byliśmy przy królikach, dla których dokupiliśmy warzywa u opiekuna. Widok Xaira otoczonego królikami był najsłodszym widokiem jakim mogłam sobie wyobrazić. Moją uwagę odwrócił białe zwierzątko z czarnymi plamkami. Przednimi łapkami staną na moich kolanach, a z racji tego że kucałam, z łatwością wskoczył na moje uda. Miał bardzo mięciutkie futerko i widok poruszającego noska był hipnotyzujący. Miałam wrażenie, że jego duże czarne oczka uważnie mi się przypatrują. Przypominało mi to jak chowałam się z bratem na farmie z tymi małymi istotkami i spędzaliśmy tam bardzo długie wieczory. Nagle gryzoń-dalmatyńczyk zeskoczył i uciekł, poczułam się opuszczona. Przynajmniej do czasu, gdy nie poczułam na swojej szyi podmuchu. Szybko chwyciłam się za kark i zła spojrzałam na błękitne oczy, które patrzyły na mnie z taką uwagą jak przed chwilą królika.
- Nie rób zadowolonej miny, kiedy nie ma mnie w pobliżu.
Chwycił mój woreczek z ostatnimi liśćmi sałaty oraz kawałkami marchewki i wysypał. Następnie wyrzucił worek do pojemnika, otwierając bramkę, gestem głowy zaprosił mnie do dalszego zwiedzania. Okazało się, że byliśmy już w ostatnim punkcie mini zoo i przyszedł czas na kolejki górskie. Teraz to ja przejęłam rolę przewodnika i pierwszą atrakcją musiał być Statek Wikingów. Sama nazwa była interesująca, a wagony w kształcie beczki, które okręcały się wokół własnej osi, podczas jazdy było obiecujące. Kolejka na szczęście nie była tak długa i po dziesięciu minutach już siedzieliśmy w wagoniku. Choć przez ten czas wystarczająco napatrzyłam się na gruchające pary, przez co czułam się trochę zbyt zażenowana, aby spojrzeć na mojego towarzysza.Kolejna była Smocza Jama, Wulkan, Śmigło i bawiliśmy się wspaniale, dopóki nie wybiła godzina osiemnasta i zaczęłam robić się głodna. Chcąc zaproponować Xairowi, aby pójść do jakiegoś bufetu, gwałtownie się odwróciłam, ale jego nigdzie nie było. Powoli cofnęłam się do miejsca, gdzie po raz ostatni go widziałam, rozglądając się wokoło. Adrenalina mi podskoczyła, obawiając się, że mnie zostawił i będę musiała wrócić sama, a nawet nie wiem czy nadal znajduję się w mieście Vodius. Nie zamierzam jednak iść do biura informacji. Już sobie wyobrażam co by było gdybym poprosiła o pomoc obsługę, z głośników rozległby się komunikat typu „Xari Moonight proszony do punktu informacji, poszukuje panna Nevada Forwood". Nie ma to jak usłyszeć dwa wielkie nazwiska wilkołaków, walczących ze sobą od pokoleń i potencjalne przyszłe Alfy na randze w wesołym miasteczku. Choć zapewne spora część grupy Moonighta zorientowała się o moim pobycie tutaj, to wolałabym jednak nie zwracać oficjalnej uwagi na siebie.
CZYTASZ
Mój wilczy narzeczony
WerewolfJestem Nevada i jestem córką Jonego Forwood, alfy watahy, zajmującej tereny dość sporej wsi, zwanej Boukeen. Od pokoleń moja rodzina toczy spór z rodziną Moonight. Choć jestem czwartym dzieckiem i nie powinny obchodzić mnie spraw alf, to moje gumowe...