Leniwie przeciągnęłam rękę w stronę Xaira, ale ku mojemu zdziwieniu natrafiłam tylko na zimną pościel. Zdziwiona podniosłam się do pół siadu i rozejrzałam się po pokoju. Najbardziej obstawiałam, że znajdę mojego męża w fotelu, ale i tam było pusto. Próbowałam zmusić moje zdrętwiałe ciało do ruchu. Z wielkim trudem udało mi się usiąść na skraju łóżka. Jęknęłam czując ostry ból bioder, przechodzący wzdłuż mojego krzyża. Wrażenia z ostatniej nocy uderzyły mój umysł w jednej chwili. Bezwładnie opadłam na łóżko, szepcząc imię wybranka. Wtedy drzwi od strony gabinetu szeroko się otworzyły, a ja wyczułam zapach świeżego pieczywa i gorącej herbaty. Mężczyzna ubrany był w czarne spodnie oraz białą, starannie wyprasowaną koszule. Włosy jak zwykle zaczesane do tylu z nałożonym żelem. Zadowolona mina nie schodziła z jego twarzy.
- Dobrze spałaś?
Przytaknęłam, chowając się pod kołdrą. Usiadł obok mnie, całując najpierw w powiekę, następnie w usta. Patrzył troskliwie, z błyskiem pragnienia. Tacę ze śniadaniem położył na moich kolanach, każąc mi się częstować, sam zabierając jedną skibkę z piramidy kanapek.
- Ja mam to wszystko zjeść?
- Spokojnie, chętnie Ci pomogę.
- Reszta wróciła do domu? – odwrócił wzrok na moje pytanie, a atmosfera zrobiła się cięższa. – Xair, coś nie tak?Obawiałam się, że przez moją wczorajszą prośbę Bruno mógł zostać ranny. Jeśli wytropił mordercę z zielonymi oczami oraz udał się za nim w jakąś ciemną uliczkę, gdzie został napadnięty, byłaby to moja wina. Przerażona złapałam Xaira za ramię. Chwilę trwał w zamyśleniu, po czym odwrócił się z tym samym uśmiechem jakim mnie przywitał. Pogłaskał delikatnie moje włosy, opierając swoje czoło o moje ramię.
- Wrócili. Colin także już jest.
- Coś się stało? Masz taką minę jakby coś zrobili.
Westchnął.
- Od rana ludzie męczą mnie sprawami Alfy. Jeszcze ludzie z firmy do mnie dzwonią, bo ktoś rozpuścił plotkę, że rezygnuję ze swojej pozycji.Zaśmiałam się, biorąc przy tym pierwszy gryz kanapki z dżemem brzoskwiniowym. Jeszcze przez chwilę Xair ponarzekał, że od samego rana jego telefon wydzwania i nie miał okazji przyjrzeć się mojej śpiącej twarzy. Miał zamiar wykorzystać jeszcze fakt, że nikogo było w domu na drugą rundkę zbliżenia, ale niestety telefony nie przestawały dzwonić. Natomiast ja mało co się odzywałam, gdyż po wczorajszej nocy moje gardło strasznie bolało.
- Najgorsze jest to, że dzwonią głównie, aby złożyć mi gratulacje i się podlizać – zły, ugryzł kanapkę.Wtedy zadzwonił telefon, przez chwilę patrzył na wyświetlacz, w końcu odebrał z niezadowoleniem. Po krótkiej rozmowie, musiał się ze mną pożegnać, kradnąc mi ostatni gryz ostatniej kanapki, przy czym ubrudził sobie palce. Wyskoczyłam z łóżka, aby go zatrzymać. Zlizałam resztki dżemu z jego brody. Po raz pierwszy widziałam jak Xair Moonight zarumienił się.
- Kobieto, na miłość boską, nie rób takich rzeczy, bo nie będę mógł wyjść z tego pokoju - nachylił się, złożył delikatny pocałunek, przygryzając po tym moją dolną wargę. – Chyba ciągła myśl o tobie, wystarczająco mnie już rozprasza... a świadomość, że nie wykorzystuję takiego zaproszenia mnie dobija.
Zaśmiałam się cicho, pozwalając mu odejść już w spokoju. Wypiłam duszkiem herbatę i zabierając ze sobą brudne prześcieradło, udałam się do łazienki. Zimne kafelki nieprzyjemnie chłodziły moje ciało. Przechodząc obok lustra, kątem oka zauważyłam czerwone ślady na całym moim ciele. Szybko wróciłam do swojego odbicia, przyglądając się każdej kroście na mojej skórze. Wyglądałam jak czerwony dalmatyńczyk.
Zatłukę go, pomyślałam.Po szybkim prysznicu, wróciłam do pokoju w ręczniku i podeszłam do przygotowanych rzeczy przy łóżku, które musiała mi przygotować ta pijawka, która przyssała się do mojego ciała. Zza drzwi dochodził głos Xaira, prawdopodobnie rozmawiał przez telefon, bo nie słyszałam drugiego rozmówcy. Szybko się ubrałam.
CZYTASZ
Mój wilczy narzeczony
WerewolfJestem Nevada i jestem córką Jonego Forwood, alfy watahy, zajmującej tereny dość sporej wsi, zwanej Boukeen. Od pokoleń moja rodzina toczy spór z rodziną Moonight. Choć jestem czwartym dzieckiem i nie powinny obchodzić mnie spraw alf, to moje gumowe...