W moim pokoju panowało spore zawieruszenie. Choć sama stałam już długi czas przed lustrem przyglądając się mojej biało-czarnej sukni. Była zwykła i prosta, nawet nie związana za bardzo tematycznie ze ślubem i dlatego bardzo mi się podobała, ale może i nie powinnam nazwać jej „zwykłą", gdyż dostałam ją od mojego teścia w prezencie, a na pudełku widniało nazwisko znanego projektanta, więc musiała nie mało kosztować. Włosy miałam ładnie upięte w kok, otoczony dużymi warkoczami, które zrobiła mi Laura. Reszta dziewczyn zadbała o dodatki, oprócz Sierry, która z rozbawieniem obserwowała moje spięte plecy.
- Mrugaj czasami młoda – zażartowałam.
- A ty powinnaś oddychać. Siedzisz tam jak porcelanowa lalka.Dziewczyny założyły mi naszyjnik i uśmiechając się do siebie porozumiewawczo, stwierdziły, że jestem gotowa. Przez chwilę czułam niedowład w nogach, wyobrażając sobie cały ten tłum, który przybył usłyszeć oficjalne połączenie mnie i Xaira w partnerstwo. Ślub wilkołaków znacznie różnił się od ludzkiego, my nie potrzebowaliśmy żadnego papierka ani akceptacji kościoła. Najważniejsze w tym dniu było błogosławieństwo Alfy oraz Oznaczenie. Podrapałam się po karku, wyobrażając sobie, że niedługo będę miała tam bliznę.
Drzwi wejściowe cicho zaskrzypiały. Na korytarzu czekał elegancko ubrany Albert, który z delikatnym uśmiechem przypomniał, iż powinnam powoli kierować się na przyjęcie. Dostałam ostatnią dawkę lakieru do włosów i krzepiącego kopniaka w pośladki. Biorąc głęboki wdech, wyszłam z pokoju, kierując się w stronę salonu. Przyjęcie miało odbyć się w ogrodzie, ale już na piętrze doszły mnie odgłosy głośnych rozmów.
- Ile osób już przyjechało?
- Prawie wszyscy, zostało tylko parę osób i sądzę, że pan Forwood jak i pan Moonight wygłoszą swoją mowę.
- Sierra jeszcze nie jest za późno, abyś wróciła do Boukeen – krzyknęłam do dziewczyny za mną.
- I zostawić cię samą z tymi wszystkimi klubami nocnymi? W życiu! Za bardzo będę się nudziła.
Zaśmiałam się pod nosem.
- Gdzie Bruno? Czyżby mnie unikał?
- Zapewne teraz płacze, biedaczek – Sierra z sarkastycznym żalem, złapała mnie pod ramię. – W końcu to on cię bronił w Boukeen przed tymi wszystkimi napalonymi samcami.
- A teraz musi jeszcze wyjść z nami na wieczór – dodał Albert.
- Planujecie mnie zostawić?
- A ty myślałaś, że zostaniemy w domu, kiedy Xair będzie mógł się tobą nacieszyć? Wybacz, ale nie mam fetyszu słuchać waszego zbliżenia. Wszyscy zdecydowali, że wybierzemy się na jakieś długie after party.Na mojej twarzy pojawił się wielki rumieniec. Ledwo co mogłam sobie wyobrazić jak dzisiejsza ceremonia miałaby się potoczyć, a reszta mojej kochanej rodzinki, planuje wieczór. Każdy kolejny krok wiązał mi kolejny supeł w żołądku, najgorzej było na schodach, gdy zorientowałam się, że moje nogi trzęsą się jak galareta. Nagle przy samych drzwiach stanęłam dęba i nie mogłam zrobić żadnego kroku, dosłownie, nie mogłam się poruszyć ani w przód ani w tył. Stałam jak słup soli przyglądając się zdzwionym twarzom moich towarzyszy. Próbowałam się jakoś wytłumaczyć, ale jedyne co z mojego gardła wydobywało się to pojedyncze głoski. Wtedy do akcji wkroczyła Laura.
- Albert idź zorientuj się czy mamy jeszcze czas. Dziewczyny, mogłybyście zostawić nas na chwilę same?Wszystkie przytaknęły i weszły do salonu, dbając aby nikt mnie nie zobaczył. Hałas wdzierał się w moje ciało, powodując szybsze bicie serca. Ciemnowłosa pociągnęła mnie do jadalni, w której krzątały się wynajęte kelnerki. Jednym szybkim ruchem ręki dziewczyna pozbyła się niepotrzebnych gapiów i posadziła mnie na jednym z krzeseł.
- Nevada, spokojnie. Oddychaj. Rozumiem twój stres, no tak prawie, bo na moim ślubie nikogo poza mieszkańcami tego domu nie było, a ty masz większość publiczność.
Spojrzałam na nią przerażona, dając jej do zrozumienia, że wcale mi nie pomaga. Usiadła naprzeciwko mnie, biorąc głośno powietrze do płuc.
- Okej, źle zaczęłam. Chciałam powiedzieć, że to Xair dał mi i Natowi błogosławieństwo, więc dziś uzyskując pozycję Alfy stada Moonight, nasz związek stanie się oficjalny.
- Chcesz mi powiedzieć, że jeśli coś zawalę – wyjąkałam, ale Laura od razu mi przerwała.
- Nie, nie, nie... Chcę powiedzieć, że obojętnie jak dzisiejszy dzień się potoczy, ty dla nas już jesteś Luną, którą kochamy. W końcu co może źle pójść, oprócz tego, że nagle ktoś wyskoczy, że nie akceptuje waszego związku, rozpęta się burza i rozegra się kolejna krwawa walka między stadami. Niektórzy może stracą życie, a inni zostaną poważnie ranni-
- Laura!
- Ale Xair i tak nie pozwoli im cię odebrać. Mówię tylko, że za późno na wycofanie się, bo Alfa i tak nie pozwoli ci odejść.
CZYTASZ
Mój wilczy narzeczony
WerewolfJestem Nevada i jestem córką Jonego Forwood, alfy watahy, zajmującej tereny dość sporej wsi, zwanej Boukeen. Od pokoleń moja rodzina toczy spór z rodziną Moonight. Choć jestem czwartym dzieckiem i nie powinny obchodzić mnie spraw alf, to moje gumowe...