VINCENT
- Kto przyszedł? - zachichotał białowłosy, który był wówczas odwrócony do mnie tyłem.
Zajmował się jakimiś dziwnymi specyfikami. Układał je na zakurzonych szafkach. Gdy tylko zobaczył moją osobę, natychmiast się wzdrygnął, robiąc zaskoczoną minę. Odgarnął nawet grzywkę z oczu, aby lepiej mnie widzieć. W pewnym sensie nie dziwiłem się mu. Przyzwyczaiłem się już do tego, że początkowo właściwie każdy reagował w taki sposób na widok mojej osoby.
- Należą ci się przeprosiny - zacząłem niepewnie. - Nie posłuchałem się ciebie. Wziąłem cię za wariata. Żałuję tego - dodałem, widząc, że Undertaker przez dłuższą chwilę milczał.
- Hrabio... - wyszeptał w osłupieniu. - Hrabio, ty żyjesz... - powtórzył żałośnie, kładąc dłonie na moich policzkach.
Przynajmniej mogłem doświadczyć na własnej skórze, że nie przestał dziwaczyć. Chociaż po części rozumiałem, że chciał mi się bliżej przyjrzeć. W końcu szmat czasu minął od naszego ostatniego spotkania. Mimo wszystko, nie bardzo mi się to podobało. Najbardziej jednak frapowało mnie to, że żniwiarz nie wyczuł jakoś mojej obecności wśród żywych. Nie znałem ich możliwości, ale sądziłem, że powinni wiedzieć takie rzeczy.
- Nie wiedziałeś, że żyję? - zapytałem w końcu.
To pytanie cisnęło mi się wręcz na usta. Nie mogłem dopuścić do tego, żeby zostało niezadane.
- Gdybym wiedział, nie spędzałbym tyle czasu na ożywienie twojej osoby - zachichotał, odsuwając się ode mnie.
- Ożywienie? - powtórzyłem za nim, niekoniecznie zdając sobie sprawę z tego, jak białowłosy chciał mnie przywrócić do życia. Zresztą... dlaczego akurat mnie?
- Jak widać, nie musiałem się tyle wysilać z tymi wszystkimi eksperymentami. Może wtedy Campania by nie zatonęła? - zapytał się sam siebie, a ja wciąż niewiele się dowiadywałem.Nie miałem pojęcia o tym, co mówił grabarz. Nim się obejrzałem, trzymał nade mną jakąś fiolkę z różowawą mazią, która jeszcze bulgotała. Nie powiem, że bałem się, aby to przypadkowo nie znalazło się na mojej głowie.
- Boisz się? - odezwał się rozbawiony. - To tylko do mycia zwłok - dodał, wcale mnie tym nie uspokajając. - Bardziej bałbym się o twojego syna - mruknął tajemniczo, odstawiając wreszcie wywar na półkę. Tam, gdzie jego miejsce.- Tym razem wysłucham tego, co masz mi do powiedzenia i zastosuję się do twoich rad - westchnąłem, pokazując skruchę. Mimo wszystko, miał wcześniej rację. Gdybym wyniósł się z miasta na czas, może Rachel by dalej żyła. Moja kochana...
Serce bolało na samą myśl o tym, że mogłem ją uratować, ale nie wykorzystałem okazji.
- Więc słuchaj uważnie, hrabio - zachichotał, siadając na jednej z trumien. - W twoim domu czai się niebezpieczeństwo.
- Jest przeklęty? To wszystko się dzieje przez jakiś urok, klątwę czy coś w tym rodzaju? - dopytywałem, patrząc, jak grabarz z radością zajmuje się konsumpcją psich ciastek. Podsunął mi pod nos miseczkę z nimi, jednak ja... Cóż, powiedzmy, że od samego zapachu odechciało mi się czegokolwiek jeść.
- Jesteś strasznie przesądny. Nic z tych rzeczy - zachichotał, a ja jedynie przyglądałem się, czy w końcu zakrztusi się jednym z tych wypieków. - W rezydencji znalazł się bardzo ciekawy osobnik. Zauważyłeś, że jest podobny do ciebie?Poczułem się jak niespełna rozumu. Zrozumiałem w końcu, o kogo mu chodziło. Lokaj Ciela. Szczerze mówiąc, wcześniej nie skupiłem się na tym, jaki był powód tego podobieństwa. Po dłuższym zastanowieniu się, dostrzegłem podobny styl uczesania, niemal identyczne rysy twarzy. Czyżby chciał mnie zastąpić?
Rozważałem też opcję, że próbował zdobyć tym zaufanie mojego syna, sprawiając wrażenie znajomego. Aby dobrze mu się z kimś kojarzył. Faktycznie jego podejście było dosyć dziwne i niespecjalnie leżała mi jego obecność w domu, jednak zajmował się Cielem, kiedy ja uchodziłem za nieżywego. Zląkłem się na samą myśl, że przez ten czas mógł zrobić mu krzywdę lub chociażby planować coś złego.
- Na twoim miejscu dawno bym się go pozbył - mruknął wyraźnie znudzony, wyrywając mnie z zamyśleń. Zapytałem go tylko, jak miałbym tego dokonać, bo czułem się po prostu bezradny. Nie wiedziałem nic o jego zamiarach, ani o tym, jak mógłbym się pozbyć niemile widzianego bruneta. - Skup się, hrabio. On nie jest człowiekiem. Powinieneś się mieć na baczności.

CZYTASZ
Welcome Home || Kuroshitsuji
FanfictionRezydencja Phantomhive powiększyła się o kolejnego domownika. Okazało się, że Vincent przeżył pożar i niesłusznie uważano go za zmarłego. Co wyniknie z obecności Sebastiana i ojca Ciela w jednym domu? Najwyższe notowanie: #74 W KUROSHITSUJI