26: Witaj w domu

2.1K 213 65
                                    

Syn natychmiastowo zaczął się jej wyrywać, co upewniło mnie w tym, że czuł się już zdecydowanie lepiej. W każdym razie nie wykazywał przy tym nawet najmniejszego osłabienia. Nawet delikatnie się przy tym zaśmiałem, gdy ich obserwowałem. Wydawali się uroczą parą. Cieszyłem się z tego faktu, iż miałby się do kogo zwrócić, kiedy dołączyłbym kiedyś do swojej żony. Zaraz za Francis stał jej syn oraz mąż, z którymi również się przywitałem. Później nastąpił podział domowników. Młodsi poszli pograć w karty do pokoju Ciela, natomiast ja zostałem ze starszymi w salonie. Popijając Earl Grey, Francis nie przestawała udzielać mi uszczypliwych uwag, które w większości dotyczyły mojej złamanej ręki. Nie gniewałem się na nią. Wręcz odwrotnie, chichotałem w najlepsze, kiedy ta roztrząsała tak błahą sprawę. Przecież kości się zrastają. Najważniejsze, że mój syn i ja byliśmy wolni od demona. Podczas naszej pogawędki, wpadł mi do głowy pewien pomysł. Część ramek stała pusta, gdyż większość fotografii spłonęła w pożarze rezydencji. Zaproponowałem zrobienie wspólnego zdjęcia w holu. W końcu nieczęsto przebywaliśmy w komplecie.
- Dobry pomysł - odezwał się Alexis, uśmiechając się. - Zaraz zawołam dzieci.
Nie minęło parę chwil, a całe towarzystwo znów zebrało się w jedną grupę. Podjęliśmy decyzję, że staniemy na wielkich schodach, prowadzących na piętro. Elizabeth, Edwarda oraz Ciela postanowiliśmy wysunąć na sam przód. Dziewczynka natychmiast przylgnęła do mojego syna i szeroko się uśmiechnęła, czekając na moment zrobienia zdjęcia przez mojego lokaja. Pan Tanaka miał drobne problemy z obsługą aparatu, więc samo przygotowanie się zrobienia fotografii wydawało się trwać godzinami. Niespodziewanie ze swojego pokoju wyszedł Undertaker, stając za mężczyzną i wyjaśniając mu co nieco.
- Chwila. Co on tutaj robi? - zbulwersowała się moja siostra, mierząc wzrokiem grabarza. - Nie mówiłeś, że masz gości, Vincencie.
- Uwierz, siostrzyczko. Gdyby nie on ani Ciel, ani ja, nie pozowalibyśmy do tej fotografii - uśmiechnąłem się w odpowiedzi. - Jeśli chcesz, możesz tu przyjść - zwróciłem się do białowłosego, na co ten zachichotał cicho, siadając na najniższym stopniu niedaleko nas.
- Zapraszamy! - zachichotała Elizabeth, zwracając się do Undertakera. - Skoro tak mówi wujek, musi być pan na fotografii!

Zaraz po słowach mojej siostrzenicy, zdjęcie zostało zrobione. Rodzina Midfordów wróciła do siebie późnym wieczorem. Fotografię dostałem do ręki, gdy zajmowałem się rzeczami związanymi z firmą. Oglądałem je z zaciekawieniem, gdyż jeden, drobny szczegół przykuł moją uwagę. Mimo iż zdjęcie było czarno-białe, kolor włosów mojej siostry najbardziej rzucił mi się w oczy. Nigdy nie zwracałem na to większej uwagi, ponieważ nie pamiętałem moich dziadków. Zmarli, kiedy byłem jeszcze małym dzieckiem. Jej jasnoszare włosy nie były odziedziczone ani po ojcu, ani po matce. Natychmiast odsunąłem się od biurka, prawie wylewając na siebie gorącą herbatę. Popędziłem do sypialni grabarza, nie pukając i nie zwracając uwagi na późną porę. Wcześniej prawie spadłem ze schodów, z pośpiechu, aby poznać prawdę. Undertaker leżał na łóżku, czytając jakąś księgę.
- Cóż cię trapi, hrabio? - zachichotał, odkładając lekturę na później.
- Chyba znam informację z opowieści - powiedziałem cicho, próbując uspokoić oddech.
- Doprawdy? - uśmiechnął się nieco szyderczo, wstając z łóżka. - Chętnie usłyszę brakujący fragment. Ciekawa historia, prawda? - zaśmiał się.
- Matka miała umrzeć, ale spodziewała się mnie i Francis, tak? Nie miałeś dowodów na to, aby poprzeć czymś pozostawienie jej przy życiu, więc zwyczajnie zmieniłeś datę bez niczyjego przyzwolenia, licząc, że się nie połapią. Zrobili to kilkanaście lat później - wypaliłem prawie na jednym wydechu. - Dlatego mówisz mi po imieniu i z tego powodu mi pomagasz - dodałem, niemal dysząc. Zdecydowanie nie powinienem biec do niego tak szybko.
- Bystry po Claudii, to widać. - odparł z zadowolonym wyrazem twarzy, uważnie przyglądając się mojej reakcji. Coś podpowiadało mi, że moje domysły nie są abstrakcyjną gdybaniną, a najszczerszą prawdą.
- Po mnie nie widać tego zbytnio, bo jestem bardziej podobny do matki, ale Francis... Dobry Boże... - westchnąłem, zdając sobie sprawę z powagi własnych słów.
- On nie jest do niczego potrzebny. Doskonale dopowiadasz sobie resztę historii.
- Więc nie zaprzeczasz żadnemu mojemu słowu? - dopytałem powątpiewającym tonem. - W takim razie, dlaczego milczałeś przez tyle lat?
- Dla dobra ogółu - rozłożył bezradnie ręce. - Nie jesteś śpiący? - zapytał mnie, spoglądając przez niezasłoniętą szybę, przez które nie było już praktycznie nic widać.
Było bardzo późno, a przez delikatnie uchylone okno, słychać było dźwięk świerszczy. Spojrzałem się na niego z wyrzutem, czując, że cały świat momentalnie stanął mi na głowie. Wyszeptałem ciche przeprosiny i natychmiast wyszedłem z pokoju. Nie mogłem kontynuować rozmowy z nim. Musiałem wszystko dobrze przemyśleć. Wróciłem do swojego gabinetu. Czułem się podle. Wielokrotnie szydziłem z Undertakera i lekceważyłem go. Odtrącałem, kiedy wręcz pragnął bliższego kontaktu. Nie domyśliłem się nic, zajmując się wyłącznie swoja osobą oraz Cielem. Jakiż głupi byłem... Otworzyłem drzwi do pokoju. Przeciąg spowodował, że zdjęcie spadło z biurka i wylądowało na podłodze. Zgarnąłem je z ziemi i zasiadłem w fotelu, uważnie się mu przypatrując.
- Tak. Bez niego nie byłoby kompletne - wydukałem zmartwiony, wyciągając zapasowe pióro z szuflady.
Napisałem coś na nim, postanawiając, że dam grabarzowi szansę. Mimo tego, że ciągle mnie irytował, zrozumiałem, iż nie robił nic niezwykłego. Sam pewnie oszalałbym, odcinając się od własnej rodziny. Nie wyobrażałem sobie nikogo na moim miejscu, kto mógłby żyć z Rachel i wychowywać Ciela za mnie. Milczał, abyśmy mieli spokojne i dostatnie życie. Moja matka i my. Nie śmiał się dopominać o swoje i pewnie, gdyby nie ta sytuacja, słowem nie wspomniałby o niczym, z uwagi na miłość do mojej rodzicielki i jej dobre imię. Nie wiedziałem, czy powinienem mówić o tym Francis. Stwierdziłem, że jeśli będzie chciał, sam jej powie przy kolejnej wizycie. Dałem jej wolną rękę, co do przyjęcia tej informacji. Na pewno siedziałaby cicho. Nawet jeśli nie uwierzyłaby. 

Następnego dnia nie poszedłem na śniadanie. Wykorzystałem moment, w którym grabarz wyszedł do jadalni, aby zjeść razem z Cielem i w założeniu ze mną. Wszedłem do jego pokoju, tuląc do siebie małe zawiniątko. Była to ramka ze wczorajszym zdjęciem oraz małą fotografią mojej matki. Jedną z nielicznych, jakie mi po niej zostały. Została znaleziona na ruinach spalonej rezydencji. Położyłem pakunek na jego łóżku. Na odwrocie zdjęcia był napis.  

''Witaj w domu, ojcze.''

Welcome Home || KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz