13: Oferta Sebastiana

1.9K 243 8
                                    

VINCENT

Kiedy już większość papierów została należycie wypełniona i znalazła swoje miejsce w odpowiednich teczkach, Ciel poszedł do swojej sypialni. Było już dość późno, więc sprawnie przebrałem się w moje nocne ubrania i ułożyłem do spania. Długo nie byłem w stanie odnaleźć wygodnej pozycji z racji poranionego barku, a gdy w końcu ją znalazłem, mogła być już nawet pierwsza w nocy. Niestety, za wiele się nie wyspałem. Ciągle śniły mi się koszmary. Za każdą próbą ponowienia snu, mary nocne stawały się coraz gorsze. Gdy doszedłem do wniosku, że wcale przez to nie wypoczywam, zdecydowałem się czuwać. Leżałem na łóżku, wpatrując się w brązowawy baldachim mojego łóżka i rozmyślałem. Nagle drzwi mojego pokoju dosłownie same się uchyliły. Cichy skrzyp momentalnie postawił mnie na nogi. Zerwałem się z łóżka, odczuwając straszny ból. Zdecydowanie zbyt gwałtownie wstałem. Trzymając się w miejscu rany, podszedłem do drzwi, aby je zamknąć, wmawiając sobie, że otworzył je przeciąg, bądź zwyczajnie zamek wymagał naprawy. Gdy położyłem rękę na klamce, zauważyłem w ciemnościach parę różowych oczu. Serce podjechało mi do gardła. Natychmiast cofnąłem się o parę kroków do tyłu.
- Proszę się nie bać - uśmiechnął się Sebastian, pozwalając sobie na wtargnięcie do mojej sypialni. - Chciałbym tylko porozmawiać.
- Nie zbliżaj się - syknąłem, robiąc kolejny krok do tyłu.

Niestety, poczułem za sobą swoje własne łoże i niezgrabnie potknąłem się o nie, upadając plecami na puchową pościel. Chociaż raz miałem miękkie lądowanie. Kamerdyner zaśmiał się pod nosem i delikatnie nachylił się nade mną.

Nagle coś zaczęło łaskotać mój nos. Gdy tylko wziąłem niezidentyfikowany obiekt do ręki, zobaczyłem, że było to czarne pióro. Czym on do cholery był...?
- Podobno chciałby pan zaoferować mi podwójną płacę. To prawda? - zaczął, szeroko się uśmiechając.
- Zależy, jakie są twoje obecne zyski - wyminąłem jego pytanie, podnosząc się na łóżku.
Czułem się okropnie niezręcznie, że byle sługa miał nade mną przewagę. Mogłem się ''pocieszać'' tym, że brunet nie był wcale takim zwykłym lokajem, na jakiego wyglądał.
- Sebastian, ty zdrajco! - usłyszałem krzyk z korytarza. Niewątpliwie głos należał do mojego syna. - Wracaj tutaj, ty nędzny psie!
Kamień spadł mi z serca. Liczyłem, że po drugiej niebezpiecznej próbie zbliżenia się do mnie, Ciel przestanie się migać z powiedzenia prawdy. Zdenerwowany wpadł do mojej sypialni, łapiąc bruneta za krawat, sprowadzając go do swojego poziomu.
- Ależ nie trzeba się tak denerwować, paniczu. Uznałem, że drobna rozmowa umiliłaby hrabiemu bezsenną noc - uśmiechnął się niewinnie.
- Nie masz wstępu do tego pokoju. Dotarło? - syknął w odpowiedzi.
- Wedle życzenia - westchnął kamerdyner i oboje wyszli z mojej sypialni, życząc mi dobrej nocy.
Nie bardzo dochodziło do mnie to, co się właściwie stało lub też mogło się wydarzyć. Zbliżała się czwarta, więc sądziłem nawet, że to wszystko było tylko snem. Dotknąłem swojego czoła, czując wewnętrzne osłabienie. Chyba byłem już za stary na takie sprawy. Niepewnie wróciłem do łóżka, modląc się tylko o sen. Byle jaki. Byleby tylko zamknąć oczy, nie myśleć o niczym i jakoś ujść z życiem do poranka.  

Welcome Home || KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz