VINCENT
Już nie te lata, abym mógł nazwać się dzieckiem, a mimo wszystko, z trudem zaciskałem zęby, kiedy pozostali służący dezynfekowali moje rany. Ten cholerny brunet dosyć mocno się wbił. Uśmiechnąłem się z politowaniem, kiedy pokojówka pytała, jakiemu zwierzakowi musiałem podpaść, że mnie tak urządził. Cóż, wiele się nie pomyliła, bo fakt, faktem - Sebastianowi daleko było do człowieka. Może i wyglądem nie bardzo odstawał od innych, ale zachowanie miał kompletnie nieludzkie. Gdy kucharz skończył wiązać mój bandaż, poczułem się zdecydowanie lepiej. W zamiarze miałem ponowić dalszą rozmowę z Cielem na temat tego czarnowłosego potwora, jednak byłem na tyle mocno poobijany, że nie marzyłem o niczym innym, niż o wygodnym łóżku i chwili odpoczynku. Narzuciłem jeden z suchych ręczników na ramiona i spojrzałem wymownie na Ciela.
- Odpoczniemy trochę, co? - zapytałem z wymuszonym uśmiechem, sugerując, że chłopiec miał jakiś wybór. Gdzieżby. Miał po prostu iść ze mną i powiedzieć mi wszystko jak na spowiedzi.
- Mam dużo pracy. Papiery z firmy same się nie wypełnią... - mruknął zmieszany, dając panu Tanace swoją opaskę do zawiązania.
Znów to samo. W tamtym momencie przeszedł mi przez myśl pomysł, w którym zakradłbym się do jego pokoju, podczas gdy będzie spał i wyrzucił mu wszystkie przepaski przez okno, ale... Nie, trzeba to było dokładnie przemyśleć. Dostałem nauczkę, żeby nie działać impulsywnie.
- Oh, chcesz mnie wyręczyć? To miłe, ale nie pozwolę, abyś zrobił wszystko sam - odparłem spokojnie, utrzymując na twarzy pogodną, radosną minę. Nie ze mną takie numery. - Mam dobre rozwiązanie. Weźmiesz je do mojej sypialni i razem się nimi zajmiemy - dodałem z zadowoleniem, próbując odwrócić słowa syna przeciwko niemu samemu.
Ciel nieznacznie przygryzł wargę, próbując znaleźć jakieś wytłumaczenie, jednakże słabo mu to wychodziło. Ostatecznie delikatnie kiwnął głową i poszedł po część papierów z firmy Funtom. Udaliśmy się do mojej sypialni, gdzie usiadłem na łóżku. Wziąłem do ręki losowy dokument i nie odrywając od niego wzroku, poklepałem miejsce koło siebie, dając Cielowi znak, aby do mnie dołączył. Mój syn westchnął ciężko, ale spełnił moją niewypowiedzianą prośbę. Po wypełnieniu kilku kartek, postanowiłem na nowo zacząć rozmowę o jego kamerdynerze.
- Może teraz powiesz o nim coś więcej? Interesuje mnie także wasz sposób rozliczania się. Nie sądzę, żeby był po jednych pieniądzach razem z resztą służących - zacząłem.
- Najlepiej będzie wypuścić nowy smak cukierków, aby podnieść sprzedaż - odezwał się Ciel, a ja powstrzymywałem się, aby zwyczajnie na niego nie krzyknąć. Sprytny smarkacz.
- Dziecko, spójrz na mnie - westchnąłem z bezsilności, łapiąc go za podbródek i przekrzywiając jego głowę tak, abym mógł spojrzeć mu w oczy. - Widziałeś, co mi zrobił. Nie chcę, aby coś takiego spotkało też ciebie lub... nawet coś gorszego. Nie wiem, do czego on jest zdolny, więc lepiej mów.
- Jeśli chodzi o dział z zabawkami, wydaje mi się, że trzeba odrobinę obciąć koszty produkcji - odparł beznamiętnie, wpatrując się we mnie. - Lalki nie sprzedają się tak dobrze, jak pluszowe misie.
- Jak sobie chcesz, wszystkiego dowiem się na własną rękę - syknąłem poddenerwowany, widząc, że dalsza rozmowa nic by nie wniosła.
Moje dziecko było na tyle uparte, że skutecznie nie odpowiadało na moje pytania. Szantaż emocjonalny też zdał się na nic. Kolejne podejście zakończone porażką. Cóż, pozostało mi tylko jedno wyjście. Musiałem znów odwiedzić Undertakera.
CZYTASZ
Welcome Home || Kuroshitsuji
FanfictionRezydencja Phantomhive powiększyła się o kolejnego domownika. Okazało się, że Vincent przeżył pożar i niesłusznie uważano go za zmarłego. Co wyniknie z obecności Sebastiana i ojca Ciela w jednym domu? Najwyższe notowanie: #74 W KUROSHITSUJI