VINCENT
Parę godzin snu wyjątkowo mi nie służyło. Gdzieś po szóstej otworzyłem oczy, spoglądając w stronę zasłon. Czułem się wyczerpany i zmęczony, ale mimo to, wstałem z łóżka, odsłoniłem okna i w szybkim tempie przebrałem się w nowe ubrania. Te wczorajsze nadawały się jedynie do wyrzucenia. Ostatnim punktem wycieczki po moim pokoju było obejrzenie się w lustrze. Później miałem w planach wyjście prosto do zakładu pogrzebowego. Nie pomyślałem nawet o śniadaniu. Szczerze powiedziawszy, nie miałem ochoty na jedzenie. Opłukałem swoją twarz parę razy, starając się jakoś ożywić. Pod oczami pojawiły się niechciane worki, doskonale wyrażające stopień mojego wyspania się. Westchnąłem ciężko, spoglądając na zegarek. Było jeszcze na tyle wcześnie, że udało mi się niepostrzeżenie wymknąć z rezydencji. Płaszcz ubrałem dopiero na dworze, aby zaoszczędzić na czasie. Gdy znalazłem się niedaleko zakładu Undertakera, zacząłem pociągać nosem. Na zewnątrz było już naprawdę zimno. Niepewnie otworzyłem drzwi i wszedłem do środka, próbując ogrzać zmarznięte dłonie.
- Miło cię znowu widzieć, hrabio - zachichotał grabarz, zamykając czarną księgę, wcześniej wkładając w nią jakąś różową zakładkę. Odniosłem wrażenie, że chyba nawet czekał na moje przybycie. - Znalazłem parę sposobów na pozbycie się tej kreatury. Tylko nie wiem, czy się na nie zgodzisz.
- Oczywiście. Byle ratować moją rodzinę - odparłem bez namysłu, na co grabarz roześmiał się jeszcze głośniej.
Zauważyłem, że miał w ręku medalion, który wcześniej właściwie sam sobie ode mnie wziął i nie oddał. Usiadłem niespokojnie na jednej z trumien, aby pokazać moją gotowość do działania przeciwko mrocznemu kamerdynerowi i przyglądałem się białowłosemu w napięciu. Natychmiast zerwał się on z miejsca, obejmując swoje ramiona. Chichocząc przy tym dość niepokojąco, oznajmił mi, że rozwiązań na mój problem mogę znaleźć w jednej z jego zakurzonych, podniszczonych ksiąg. Undertaker wszedł na krzesło, aby dosięgnąć jakiejś brązowej okładki z niezbyt czytelnym napisem na grzbiecie. Przypadkowo strącił także z półki coś, co okazało się albumem. Książka runęła na ziemię i otworzyła się mniej więcej w połowie. Kątem oka zauważyłem jakieś zdjęcia, które wyglądały dla mnie jak jedne z pierwszych w sztuce fotografii. Z racji tego, że ów album spadł bliżej mnie, wziąłem go do rąk i mimowolnie zawiesiłem na nim wzrok. We wnętrzu znalazłem fotografię białowłosego z jakąś kobietą. Gdy trochę lepiej jej się przyjrzałem, dostrzegłem rysy twarzy swojej matki. Nie kryjąc mojego zmieszania, zapytałem grabarza, w jakim celu zatrzymał sobie te zdjęcia i kiedy zostały wykonane. Nie usłyszałem jednak satysfakcjonującej odpowiedzi. Zamiast tego, powiedział do mnie roszczeniowe ''Oddaj'' i wyciągnął rękę po swoją własność. Uszczypliwie mruknąłem coś o tym, że białowłosy miał chyba więcej pamiątek po mojej rodzicielce, niż ja sam.
- Domyślam się, że mieliście się ku sobie - westchnąłem, kiedy ten wrócił na swoje miejsce ze wcześniej wybraną przez niego księgą. Grabarz jedynie uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi i pokazał mi parę stron, które dotyczyły sił nieczystych. Konkretniej demonów. - Słucham?! Sebastian to demon?! - wrzasnąłem przestraszony. - Czego on chce od mojego syna?!
- Spokojnie, spokojnie - zachichotał. - Tylko duszy - dodał wyraźnie rozbawiony.
- Nie śmiej się! To poważna sprawa! - odparłem oburzony, myśląc nawet o szybkim wyjściu z zakładu, jednak... co wtedy poczyniłbym dalej?
CZYTASZ
Welcome Home || Kuroshitsuji
FanfictionRezydencja Phantomhive powiększyła się o kolejnego domownika. Okazało się, że Vincent przeżył pożar i niesłusznie uważano go za zmarłego. Co wyniknie z obecności Sebastiana i ojca Ciela w jednym domu? Najwyższe notowanie: #74 W KUROSHITSUJI