19: Czerwona pielęgniarka

1.7K 203 14
                                    

CIEL

Wydarzenia potoczyły się zdecydowanie za szybko. Popełniłem masę błędów, za które bez przerwy musiałem płacić. Z perspektywy czasu, chętnie skarciłbym się za tak nierozważne postępowanie. Na swoją obronę miałem jedynie to, że od jakiegoś czasu bałem się, że kontrakt ujrzy światło dzienne i przez to chodziłem podirytowany. Nie umiałem zebrać myśli. Kiedy służący mi przeszkadzali, po prostu się ich pozbyłem. Najchętniej zostałbym wtedy sam. W pustej rezydencji. Mimo wszystko, samotność też mi nie służyła. Nie mogłem się skupić na dokumentach, więc udałem się do ojca. Następnie, jak ostatni dureń, przestałem uważać na swoje słowa, a żeby tego było mało, zostawiłem ich samych. To był duży błąd. Przeze mnie mój ojciec trafił do szpitala. Na szczęście skończyło się tylko na kilku zadrapaniach i złamanej ręce, na którą niefortunnie upadł. Dobrze, że było to jedynie pierwsze piętro. 

Po tym wszystkim nie mogłem patrzeć na Sebastiana. Kazałem mu pilnować rezydencji i sam udałem się do odpowiedniej instytucji. Przyznam, że czułem się trochę niepewnie bez demona u boku, jednak gdyby był ze mną, chyba sam potrzebowałby opieki medycznej, bo nic nie powstrzymałoby mnie przed tym, aby go boleśnie ukarać. Wykorzystał dosłownie małą chwilę mojej nieuwagi. Zrozumiałem, że nie cofnąłby się przed niczym, aby przegonić mojego ojca z domu. Otwarcie rywalizowali ze sobą. Był dla niego wysoce niewygodny, co dało się przewidzieć. Szybko dowiedziałem się, na której sali leżał rodzic i niezwłocznie się tam udałem. W szpitalu pracowała kiedyś moja ciotka, więc mogliśmy liczyć na specjalne względy. Większość personelu znała mnie jeszcze z czasów, kiedy miałem jeszcze dwójkę rodziców. Znalazłem odpowiednie pomieszczenie i usiadłem koło łóżka taty, gdy ten jeszcze spał. Kiedy rozmawiałem z lekarzem, powiedział mi, że mam się nie przejmować oraz zapewnił mnie, że szybko z tego wyjdzie. Napomknął również, iż niedługo mogliśmy spodziewać się wypisu. Problem tkwił w tym, że nie martwiłem się zbytnio obecnymi obrażeniami. Moją głowę bardziej zaprzątał fakt, że gdy znów pojawimy się w domu, wedle zasady liczenia do trzech, następny raz mógłby skończyć się dla taty tragicznie. Oparłem łokcie o łóżko i skryłem twarz w dłoniach. Czułem bezsilność.
- Ciel - odezwał się tata, kładąc dłoń na mojej głowie. - Jesteś już.
- Przepraszam cię najmocniej - wydukałem nieśmiało, spoglądając na niego. Nawet nie zorientowałem się, kiedy z moich oczu zaczęły lecieć łzy. - Żałuję. Nie pomyślałem.
- Dziecko, nie płacz. To moja wina. Sprowokowałem go. Znowu - westchnął, siadając na łóżku i jednocześnie ocierając moje policzki.

Odtrąciłem jego rękę i oddaliłem się na kilka kroków. Dosyć kłamstw. Z racji tego, że w pokoju byliśmy tylko my, sprawnym ruchem ręki rozwiązałem swoją przepaskę, która momentalnie wylądowała na ziemi.

- Tato, zawiodłem. Zaprzedałem duszę dla swoich celów. Cena mnie przerosła - załkałem, pozwalając, aby spojrzał na miejsce obdarzone znakiem kontraktu. Rozważałem nawet to, aby przyzwolić mu na pozbycie się i tak niefunkcjonującego oka. Byle tylko wyrwać się z morderczych objęć Sebastiana.
- Więc dobrze myślałem... - westchnął, poprawiając się na łóżku. - Nie martw się. Gdy tylko mnie stąd wypuszczą, udamy się do mojego starego znajomego.

- Undertakera? - wtrąciłem, domyślając się, kto mógł udzielać mu tylu informacji przez ten cały czas.

Miałem rację, gdyż na moje pytanie, ojciec kiwnął delikatnie głową. Podniosłem przepaskę i nieporadnie zawiązałem ją sobie na supeł. Nie miałem serca prosić o to ojca. Zresztą, w stanie, w jakim był, nie dałby sobie rady. Zrobiłem to w idealnym momencie, gdyż chwilę później, do pokoju weszła pielęgniarka. Nie zwracałbym na nią większej uwagi, gdyby nie to, że tata momentalnie odsunął się od niej.

- Co on tutaj robi?! - wzdrygnął się natychmiastowo, a ja przyjrzałem się... pielęgniarce? Momentalnie zrozumiałem dziwny niepokój ojca, gdyż w pomieszczeniu zjawił się nielubiany przeze mnie, czerwonowłosy shinigami w stroju, który zapewne ukradł komuś z damskiej części personelu. Zdziwiło mnie tylko to, skąd go znał.  
- Oooch, mam dziś niezwykle przystojnego pacjenta! - rozczulił się bóg śmierci, spoglądając na mojego rodzica, a następnie na mnie. - Uch, ten knypek też tu jest? - zapytał się sam siebie z podirytowaniem w głosie. - Chwileczkę! Skoro wy tu jesteście, to gdzieś tu musi być Sebuś, mam rację?! - zapiszczał, rozglądając się po pokoju.

- Jesteś w błędzie - odezwałem się. - Sebastiana tu nie ma i nie będzie. Nie wolno mu tu przychodzić - dodałem, pragnąc także upewnić tatę w tym, że był bezpieczny.

Welcome Home || KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz