* 1 *

3.3K 79 0
                                    

- Ney ! Puść mnie idioto ! - śmieję się uderzając piąstkami w jego umięśnione plecy.

Chłopak nic sobie z tego nie robi i dalej biega ze mną po szatni piłkarzy.

- Kretynie !Za dwa tygodnie masz mega ważny mecz i w tej chwili powinieneś trenować, ale nie ! Ty wolisz biegać ze mną na rękach ! - krzyczę na niego.

- 5 minut sobie tak pobiegam i jestem bardziej zmęczony i rozgrzany niż po jakimkolwiek treningu - śmieje się cicho.

Gdy w końcu udaje mi się zejść z chłopaka ,staję przed nim i mrużę oczy.

- No co ?! - chłopak wyrzuca w powietrze ręce czując się nie komfortowo.

- Czy ty uważasz, że jestem gruba ? - unoszę wyczekująco brew.

- Co ?! Nie ! Jesteś idealna i nie raz ci to powtarzałem ! - uśmiecha się szeroko i całuje mój policzek.

Wzdycham teatralnie kręcąc przy tym głową. Żegnam się z brazylijczykiem i uciekam na trybuny.

Siedziałam na tych plastikowych krzesełkach przez bliżej nie określony czas i przeglądam po kolei portale społecznościowe. Instagram, Facebook, Twitter, Tumblr... boże jak mi się nudzi. Byłam tak zapatrzona w komórkę, że nie zauważyłam jak chłopaki wyszli na boisko. Momentalnie oderwałam wzrok od ekranu, po czym schowałam telefon do tylnej kieszeni moich jeansowych spodenek. Obserwowałam chłopaków jak biegali po murawie. Oczywiście nie obyło się bez wygłupów. Zastanawiam się czasem jak to się stało, że to akurat ja poznałam się z Neymarem. Cieszę się, że mam go praktycznie od zawsze.

O 16.00 trening dobiegł końca.

Podnoszę się z niewygodnego krzesełka i już mam wychodzić ze stadionu, gdy ktoś zasłania mi oczy.

- A gdzie ty się wybierasz ?

- Daleko.

- Foch ?

- Nie, tylko zmarzłam, jestem głodna i mam zdrętwiały tyłek. - przytulam się do niego.

- Chodź do mnie. Ugotuję coś. - pociera moje zmarznięte ramiona.

- Okej. - mówię cicho.

Chłopak ubiera mnie w swoją bluzę i już po chwili zmierzamy do jego mieszkania.

Wchodzimy do dużego apartamentu. Piękne mieszkanie z magicznym widokiem na słoneczną Barcelonę. Pomieszczenie urządzone w nowoczesnym, przytulnym stylu. Siadam na wysokim krześle barowym przy wyspie kuchennej. Zakładam nogę na nogę i zaczynam obserwować każdy ruch młodego piłkarza. Jak zwykle jego płynne jak i lekkie ruchy mnie zadziwiają. Chłopak co jakiś czas zerka na mnie. Każdy jego gest odwzajemniam ciepłym uśmiechem.

- Na co masz ochotę ? - spogląda na mnie przelotnie i powraca do swojej poprzedniej czynności.

- Zaskocz mnie. - wzruszam ramionami.

- Wedle życzenia wasza wysokość. - wykonał teatralny ukłon w moją stronę.
Chichoczę cicho pod nosem, po czym przepraszam go na chwilę i idę do toalety.
Staję przed lustrem i opieram dłonie na marmurowym blacie. Zdziwiona patrzę, że moje oczy błyszczą, a policzki są czerwone. Chwilę zastanawiam się przez co tak wyglądam.
Przez twojego przyjaciela ! Zależy ci !
Podpowiada mi moją wredna podświadomość.
Potrząsam głową i wyrzucam z niej tą głupią myśl. Załatwiam swoje potrzeby i wracam do chłopaka.
- Zapraszam do stołu. - chłopak przechodzi obok mnie, biodrem dotykając mojego.
Siadam naprzeciwko niego i zaczynamy jeść.

- Matko, to jest pyszne! Gdzieś ty się nauczył tak gotować?- mówię niewyraźnie mając buzię pełną jedzenia. Przełykam je i chrząkam. - Wybacz - rumienię się i spuszczam głowę w dół.
- Nic nie szkodzi - uśmiecha się pokrzepiająco. - Jesteś tu brudna - wskazał jakiś obszar na swojej twarzy.
Bez żadnych rezultatów próbuję wytrzeć miejsce ubrudzone sosem. Neymar nie przestaję się ze mnie śmiać.
- Poczekaj, pomogę ci - wstał od stołu i kuca naprzeciw mnie. Opuszkiem kciuka wyciera sos z kącika moich ust.

Po późnym obiedzie orientuję się, że jest 21.00.
- Ja już muszę iść. - mówię podnosząc się z dużej kanapy.
Nie dane mi jest odejść, ponieważ chłopak łapie mnie za biodra i przyciąga z powrotem do siebie.
- Naprawdę muszę już iść, mama będzie się martwić. - krzywię się.
- Zadzwoń do niej i powiedz, że u mnie zostaniesz. W końcu dzisiaj sobota.
- Ugh, no dobra. Siedź cicho ! - grożę mu palcem.
- Mamoo, bo jest sprawa...
- Jest za ciemno i Junior Cię nie wypuści z domu, prawda? - głos mojej rodzicielki który z poważnego przechodzi w rozbawiony dał znak że wszystko może się udać.
- Dzień dobry Pani Parkson !
- Mówiłam ci żebyś był cicho głąbie! - Karcę chłopaka uderzając go w tył głowy.
- Hej Neymar. Khloe daj mi go proszę do telefonu - zaskoczona oddałam przyjacielowi przedmiot i ze ściągniętymi brwiami obserwowałam go.

My Friend Footballer ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz