*6*

1.9K 44 0
                                    

Spoglądam na zegarek. 14.00. Cholera. Jeszcze cztery godziny cholernego czekania. Stresuję się. Nie powiem. Nawet nie wiem, gdzie on chce mnie zabrać. Sięgam po telefon i wybieram numer chłopaka.
- Tak, słucham? - historia chyba lubi się powtarzać.
- Jest Neymar?
- Właśnie bierze prysznic, z kim rozmawiam? - ta dziewczyna już na początku rozmowy wydaje się być irytująca. Bruna.
- Z jego przyszłą dziewczyną - syczę
- Huh, kolejna panienka na jedną noc?
- Sorki, ale nie jestem tobą
- Cholernie pewna siebie, Neymar woli te nieśmiałe. Oops - co za wstrętna baba!
- Ups ! Nie trafiasz w jego gusta
- Jakoś wcześniej mu to nie przeszkadzało kochanie - zaśmiała się.
- Nie wiem, w ogóle dlaczego z tobą rozmawiam. Daj mi Neymara, do jasnej cholery ! - warczę, czując, że jestem na skraju wytrzymałości.
- Bruna - słyszę chrząknięcie z drugiej strony, to pewnie on.
- Tak, tak. Wieczorem do ciebie podejdzie.
Zmiana tematu? Chyba Ney nie będzie zadowolony, że ktoś odbiera jego telefon.
- Jeżeli nie dasz mi w tej chwili Neymara to nie ręczę za siebie !
- Okej, to później wpadnie. Musimy już iść, do zobaczenia - przerwała połączenie.
- Szmata ! - rzucam telefonem w ścianę. Przeczesuję włosy dłońmi, chodząc nerwowo po pokoju. Siadam na łóżku i zastanawiam się co do cholery Bruna robi w jego mieszkaniu ?! Ugh ! Z tego wszystkiego zaczyna boleć mnie głowa. Idę do kuchni i sięgam po butelkę wody.

***
Leżę na kanapie i oglądam jakiś beznadziejny serial, gdy o 17 odzywa się mój telefon.
Odbieram połączenie bez zerkania na ekran.
- Masz godzinę, dlaczego jesteś taka spokojna - a więc to ten kretyn dzwoni.
- Jesteś bezczelny razem z tą swoją dziwką. - mówię spokojnie.
- O co ci chodzi Khloe? - teraz nie wiesz, mogłeś nie dawać jej telefonu.
- Nie denerwuj mnie, zapytaj się Bruny.
- Jaki ma to związek ze mną?
- Mówię, żebyś się zapytał tej szmaty co u ciebie była.
- Nie było jej tu okej? Możesz już odpuścić.
- Wal się.
- O co ci dziewczyno chodzi!? Najpierw na mnie naskakujesz, później płaczesz, całujesz się ze mną, a teraz wymyślasz jakieś niestworzone historie - warczy.
- To ty mnie pocałowałeś imbecylu ! Rozumiesz, że zadzwoniłam do ciebie o 14, twój telefon odebrała Bruna i zaczęłam się z nią kłócić, a ona powiedziała ci że to Rafaella dzwoni ?! - staram się mu nie ukazać, że płacze.
- Przyszła tu, żeby mnie przeprosić. To wszystko.
- Przyjedź do mnie to pokaże ci tą zasraną rozmowę.
- Przyjedź do mnie to pokażę ci tą zasraną rozmowę.
- No i dobra!
- Za 10 minut jesteś u mnie.

***
Kontynuuje wpatrywanie się w telewizor, co zbytnio mi nie wychodzi przez młodego piłkarza zajmującego znaczną część moich myśli.
Nagle drzwi otwierają się, a w nich staje zdyszany chłopak.
- Jasne, nie pukaj. Czuj się jak u siebie - rzuciłam sarkazmem.
- Biegłem do ciebie. Doceń to dziewczyno! - opadł zmęczony na kanapę.
- Jeszcze zmiażdż mnie swoim cielskiem. - mówię zrzucając go z siebie i wstając z kanapy.
- Gdzie idziesz? - pyta z podłogi.
- Zamknąć za tobą drzwi baranie.
- Chyba mamy sobie coś do wyjaśnienia - gdy się odwracam widzę Neymara.
- To łaskawie siądź na kanapie i poczekaj.
- Powtarzać się nie będę - przerzuca mnie przez ramię i sadza na kanapie. - Zrobione - potarł dłonią o dłoń.
- To w takim razie masz i słuchaj. - wzdycham rozkładając się na brzuch, na kanapie i podając mu swój telefon.

*
- Tak, słucham?
- Jest Neymar?
- Właśnie bierze prysznic, z kim rozmawiam?
- Z jego przyszłą dziewczyną.
- Huh, kolejna panienka na jedną noc?
- Sorki, ale nie jestem tobą
- Cholernie pewna siebie, Neymar woli te nieśmiałe. Oops.
- Ups ! Nie trafiasz w jego gusta.
- Jakoś wcześniej mu to nie przeszkadzało kochanie.
- Nie wiem, w ogóle dlaczego z tobą rozmawiam. Daj mi Neymara, do jasnej cholery!
- Bruna.
- Tak, tak. Wieczorem do ciebie podejdzie.
- Jeżeli nie dasz mi w tej chwili Neymara to nie ręczę za siebie !
- Okej, to później wpadnie. Musimy już iść, do zobaczenia.

*
- Zadowolony ? - burcze obrażona.
- Tak.
- I ? - unoszę brew obracając się brzuchem do góry, wciąż leżąc.
- Jestem zadowolony.
- Z czego ? - zakładam ręce na piersi, zmieniając pozycję z leżącej na siedzącą.
- Z tego - macha mi telefonem przed twarzą.
Wywracam oczami.
- Skąd wiesz, że nie powiedziałam tego w złości. - unoszę brew.
- O czym ty mówisz? - marszczy brwi.
- Um, nie ważne. - odwracam wzrok, czując się niezręcznie.
- Dawaj no - szturcha mnie w ramię. - Nie bądź lamus.
- Nie! - zakrywam twarz poduszką.
- No dalej - zabiera mi przedmiot z ręki.
- Niee.
- Khloe - mierzy mnie spojrzeniem.
Kiwam przecząco głową, czuję jak moja twarz przybiera kolor dorodnego buraka.
- Chcesz żebym wyciągnął to z ciebie siłą?
- Odsłuchaj ponownie nagranie - wypalam zanim zdążę się zorientować co powiedziałam.

***
- Dalej nie wiem o co ci chodzi Khloe - wzdycha.
- Jesteś głuchy i tyle. - kręcę głową
- To mi napisz, pokaż czy coś - grzebie w swoim telefonie i nawet nie zwraca na mnie uwagi.
- No i?
- Co ciekawego tam słyszysz ?
- Że jesteś pewna siebie - wybucha śmiechem.
- Idiota. - rzucam w niego poduszką, sięgam po telefon i idę do swojego pokoju nie zwracając na niego uwagi.
- Idiotka - słyszę kroki podążające za mną a później głos Neymara.
- Nic. Nie. Mów. - mówię rzucając się na łóżko i wtulając twarz w stertę poduszek.
- Zamknij. Się. Gnido - powtórzył moją czynność.
- Czego ty ode mnie chcesz?
- O co ci chodzi? - obrócił głowę w moją stronę.
- A tobie ? - wzdycham obracając się i wpatrując w jego twarz.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.
- O nic. A tobie?
- O nic. A tak serio?
- O to, że... ja ci tego nie powiem, a jest to na nagraniu. - wyciągam swój telefon.
- Powiesz?
- Nie. Wsłuchaj się, proszę.
- To wychodzę.
- Kocham cię. - mówię, gdy chłopak podnosi się z łóżka.
Staje w miejscu. Teraz nic nie powiesz?
- Teraz możesz już iść. - mówię cicho, czując nieprzyjemne uczucie zduszające mnie od środka.
- Okej, to... cześć - wychodzi tak po prostu.
Czuję jak moje serce pęka na milion kawałeczków. Myślałam, że zostanie. Właśnie... myślałam.
Trzask drzwiami. On wyszedł. Tak po prostu wyszedł. Zostawił mnie samą, wyznałam mu co do niego czuję. To nic nie dało? Czuję się jakbym cały ten czas gadała z powietrzem.
Łzy spływają po moich policzkach. Kulę się na łóżku nie mając siły na nic.
Po kilku godzinach słyszę dzwonek do drzwi. Spoglądam na zegarek. 22.00 kogo niesie tu o tej porze. Nie zwracając uwagi na stan mojego wyglądu otwieram drzwi.
- Khloe Parkson ?
- Tak... Może panu pomóc - pod tym bukietem róż biedny kurier się załamał.
- W sumie to tak. Wiem, że jestem kretynem - to nie może być on. - Wiem, że mnóstwo zrobiłem źle, ale Cię kocham. Khloe zostaniesz moją dziewczyną? - kiedy stawia ten bukiet i klęka przede mną jak wtedy w kawiarni, myślę, że chyba zaraz trafię do szpitala z powodu zawału serca.
- Nie wiem czy mam ci strzelić takiego porządnego karnego, za to, że byłam załamana przez te kilka godzin czy rzucić ci się w ramiona. - mówię.
- Buziakiem też nie pogardzę - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Chodź tu - mówię przestawiając ogromny bukiet róż i czekając aż wejdzie. Gdy już znajduję się w środku zamykam drzwi.
- To zgadzasz się? - pyta cicho.
- Tak. - uśmiecham się patrząc mu w oczy.
- Kocham Cię - mówi patrząc mi w oczy, a później obejmując w pasie.
Czuję jak motyle wypełniają moje podbrzusze. Cały czas się uśmiechając zarzucam mu ręce na szyję. W jego zielonych oczach widzę radosne iskierki miłości i wiem, że płoną one tylko dla mnie.
Jego wzrok pada na moje usta. Mam wrażenie, że zaraz serce wyskoczy mi z klatki piersiowej końcu chłopak łączy nasze wargi.
- Ja ciebie też. - wtulam się w zagłębienie jego szyi i wdycham jego cudowny zapach.
Kocham go.

My Friend Footballer ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz