*5*

2.1K 57 1
                                    

- Oszalałaś ? Sam Neymar pada przed tobą na kolana nie zwracając uwagi na fotoreporterów. Musisz z nim porozmawiać. Koniecznie ! - Megan żywo gestykuluje rękami na lunchu.
- Dobra ! Nie wytrzymam jak będziesz mi truła kolejne pół dnia o tym jaki to on jest wspaniały ! Ugh ! - uderzam otwartą dłonią w stół. Wstaję od stolika i wychodzę przed szkołę. Wyciągam z kieszeni spodenek telefon i wybieram numer do Neymara.
Odbiera za pierwszym sygnałem.
- Posłuchaj, możemy się spotkać. - rzucam krótko.
- O boże ! Dziękuję ! - cieszy się.

Wywracam oczami, wyobrażając sobie jak młody Brazylijczyk uśmiecha się.

- Przyjechać po ciebie ? - pyta niepewnie.
- Nie przyjeżdżaj. Za pół godziny w parku północnym.
Połączenie zostało przerwane przez Neymara. Wypuszczam powietrze z ust i ruszam do szkoły poszukać Meg.
Nasze zajęcia się skończyły, ale ona ma jeszcze trening. Tak właśnie, moja kochana przyjaciółka trenuje siatkówkę. Wchodzę do szatni i proszę ją na słówko.
- Megan, idę się spotkać z Neymarem. - mówię cicho, aby nikt tego nie usłyszał.
- Aaaa! - zaczyna mi piszczeć nad uchem. - To cudownie - przytula mnie mocno.
- Niby dlaczego ? Nadal jestem na niego zła - przestępuję z nogi na nogę.
- No jak to dlaczego? - odsuwa się ode mnie. - Wy bez siebie żyć nie potraficie!
- Co ?! Nie ! Dlaczego tak sądzisz ?
- Ja.. Umm... Muszę lecieć, pa! - daje mi szybkiego buziaka w policzek i biegnie do szatni.
- Cholera. - przeklinam pod nosem i wychodzę ze szkoły.
Ona napewno coś wie. Tylko nie chce mi powiedzieć.

***
- Naprawdę się cieszę, że chciałaś się ze mną spotkać - z zamyślenia wyrywa mnie głos Neymara.
- Więc, słucham. Dlaczego nie odpuścisz sobie ? - siadam na ławce zakładając nogę na nogę.
- Bo zrozumiałem mój błąd, przyszedłem Cię przeprosić.
- Um... myślisz, że to ma sens ? - unoszę brew.
- Jeśliby go nie miało, nie byłoby mnie tutaj.
- Przepraszam. - mówi w moją stronę.
- Niech ci będzie, Junior. - wzdycham i po raz kolejny wywracam oczami.
- Naprawdę się już nie gniewasz? - pyta z nadzieją w głosie.
- Nie gniewam się już.
- Okej, a teraz mi powiedz prawdę - unosi brwi.
- Co ? - unoszę wysoko brwi.
- Znam cie nie od dziś i oboje wiemy, że jak ktoś ci zajdzie za skórę to nie ma z tobą łatwo.
Wstaję gwałtownie z ławki.
- Słuchaj, dla ciebie potrafię być na tyle dobroduszna, że ci wybaczam, ale nie ! Ty zawsze musisz coś powiedzieć ! - zakładam ręce na biust.
- Możesz przestać krzyczeć? - zapytał zirytowany.
- Irytujesz mnie.
- Tak? To świetnie, bo ty mnie też! - równie gwałtownie co ja wstał z ławki i stanął przede mną.
- Idiota ! Przyszedłeś się ze mną pogodzić czy kłócić ?
- Tak się teraz zastanawiam. Przecież ja nic nie zrobiłem!
- Wiesz, co ? Jesteś pieprzonym dupkiem ! Mówisz mi, że dostrzegasz swój błąd, mam nadzieję, że się zmienisz, a tu co ?
Jedno wielkie gówno !
- Błagam Cię Khloe, nie dramatyzuj już - kręci głową ze znudzenia.
Łzy zaczynają spływać po moich policzkach.
- Mam wrażenie, że zaczynam żałować tego wszystkiego ! - odwracam się i idę przed siebie.
- Kocham Cię Khloe - ledwie udaje mi się usłyszeć jego słowa.
- Kocham twój uśmiech, kocham twoje usta, kocham twoje ciało, po prostu kocham całą Ciebie - staję w miejscu, ale się nie odwracam. - Pamiętasz jak udało mi się w 2 klasie uratować Cię przed tym chłopakiem? - kiwam twierdząco głową. - To był mój najlepszy przyjaciel, do tamtego czasu. Byłaś wtedy małą, bezbronną dziewczynką. Nie zauważyłem jak przestraszona byłaś, dopiero po kilku dniach powiedzieli mi że nie przelewa ci się w rodzinie. Było mi Ciebie tak żal. Ale później odwiedzałem Cię, pomagałem ci w lekcjach i w domu. Wyszliście na prostą. Po tym wszystkim zostaliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Kilka lat później wyjechałem, bo dostałem propozycję gry w najlepszym klubie w Barcelonie. Dniami i nocami o tobie myślałem. Czekałem tylko aż powtórnie się zobaczymy. I udało się, wytrwaliśmy tą próbę - po moich policzkach spływa kilka łez. - Wszystko układało się idealnie. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić kiedy Bruna mnie zdradziła. Wtedy poszedłem do klubu, wypiłem drinki i zalany w trzy dupy przespałem się z jakąś przypadkowa laska. Chciałem żeby poczuła się tak jak ja, kiedy Bruna rozkochała mnie w sobie a później zostawiła. Zaczęło przybywać przypadkowych lasek i seksu na jedną noc. Później ty zaczęłaś mi pieprzyć o tych zawodach miłosnych, planach na przyszłość. Z minuty na minutę nieświadomie się w tobie zakochiwałem. Nawet nie wyobrażasz sobie ile razy chciałem ci powiedzieć że zależy mi na tobie i coś do ciebie czuję. Pamiętasz może jak, z Leo wybieraliśmy pierścionek dla Antonelli?
- T-tak - mówię cicho.
- Wtedy w kawiarni chciałem ci to powiedzieć, ale ty mi przerwałaś. Co więcej to ty jesteś tą, która skradła moje serce. Tamto kocham było szczere. Tak jak każde, które do ciebie powiedziałem. Kocham Cię Khloe i jeśli naprawdę chcesz żebym odszedł tylko mi powiedz.
- Ja... nie wiem co powiedzieć... - siadam na ziemi, podciagam kolana pod brodę i oplatam je nogami chowając w nich głowę.
- Hej, mała popatrz na mnie - powoli unoszę głowę i pociągam nosem. - Zastanowisz się co dalej, tak?
- Tak, zastanowię się. Ale mówię od razu, że nie chcę cię stracić. - mówię z płaczem.
- Wszystko będzie w porządku - ociera moje łzy. - Wsiadaj do auta, odwiozę Cię - pomaga mi wstać i prowadzi do auta.
Wsiadam do auta i kulę się na siedzeniu. Kiedy jesteśmy pod moim domem chłopak otwiera mi drzwi, a ja uśmiecham się do niego słabo.
Wychodzę z pojazdu; Neymar odprowadza mnie pod drzwi. Odwracam się do niego.
- Neymar, przyjdź jutro o... 11.00. Jutro zrobię sobie wolne od szkoły. Nie mam siły. - uśmiecham się lekko i przytulam się do jego klatki piersiowej.
- Mam trening - krzywi się. - Ale wieczorem zabiorę Cię na kolację w ramach rekompensaty co? - posyła mi delikatny uśmiech.
- Okej, nie chcę cię stracić. - uśmiecham się.
- Popatrzysz na mnie? - podnoszę głowę. - To ja nie chcę Cię stracić i wiem, że mimo wszystko nie należy mi się wybaczenie.
- Każdy popełnia błędy i każdy zasługuje na drugą szansę. - przytulam go.
- Nie powinnaś już iść? - śmieje się gardłowo.
- Powinieneś się cieszyć, że cię przytulam, a nie mnie wyganiać debilu. - wbijam mu palce w żebra.
- Khloe - spojrzał na mnie spod byka. - Przegięłaś - o nie, ja znam to spojrzenie.
Najszybciej jak tylko potrafię otwieram drzwi i wpadam do środka. Wbiegam do kuchni i staję przed wyspą kuchenną; chwilę po mnie pojawia się i Neymar.
- Nie miałeś już jechać? - szczerzę zęby w uśmiechu.
- Zaraz ci tak wesoło nie będzie - obchodzi dookoła blat i zaczyna mnie gonić.
Docieram do salonu, Junior podchodzi do mnie, a ja cofam się z każdym krokiem. W końcu mnie łapie i zaczyna łaskotać.
- Ne-Neymar, przestań... Proszę - cała czerwona leżę na dywanie, nade mną znajduję się Neymar.
- Trzeba było tak od razu - śmieję się.
Próbuję wstać, ale on nadal jest nade mną.
- Czy możesz łaskawie ruszyć swoją dupę i zejść ze mnie?
- Nie? - spoglądam na niego gniewnym spojrzeniem. - Dobra, dobra.
Wstajemy oboje, odprowadzam go do drzwi.
- Będę już spadał, dawaj buziaka.
Dziwne, wydawało mi się że mama już wróciła z pracy. Przypominam sobie o obecności Juniora i kiedy obracam głowę żeby pożegnać się z nim czuję pocałunek na moich ustach. Jak sparaliżowana nie wiem co robić, nawet nie odwzajemniam pocałunku.
- Yy... To ja już uciekam, do jutra - zakłopotany drapie się nerwowo po karku.
- Tak, cześć - zamykam drzwi i idę do kuchni po szklankę wody.
Co. To. Do. Jasnej. Cholery. Było. Jezu. Jak. On. Dobrze. Całuje.
Jak się oddycha ?
Gdzie jest tlen

My Friend Footballer ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz