*19*

1.2K 26 0
                                    

Siedzę na dużym, wygodnym fotelu ubrana w jeansy, koszulkę i bluzę Neymara, w której swoją drogą mogłabym się utopić. W jednej dłoni trzymam kubek ciepłej herbaty, a druga leży na moim ledwo zaokrąglonym brzuchu. Patrzę na panoramę Barcelony i po prostu napajam się widokiem wychodzącego słońca nad Barceloną. Nie śpię już od godziny 3 nad ranem przez " poranne mdłości ".
Czekam, aż chłopak się obudzi.
Wyciągam telefon i wybieram numer.
- Wiesz, że jesteś najlepszym, najprzystojniejszym, najslodszym piłkarzem i przyjacielem na świecie? - mówię słodkim głosem kiedy połączenie zostaje nawiazane.
- Khloe jest 4:30. W przeciwienstwie do ciebie niektórzy jeszcze śpią - mówi zachrypnietym głosem spowodowanym szybką pobudka.
- Głodna jestem - jecze do sluchawki. Chłopak wzdycha.
- To co zawsze?
- To co zawsze - uśmiecham się zwycięsko. - Jesteś boski Marc, kocham cię idioto - chichocze.
- Za 20 minut jestem - kwituje po czym rozlacza się.
- Kogo kochasz ? - chłopak staje za fotelem i opiera się o siedzenie.
Wywracam oczami biorąc łyka herbaty.
- Ciebie, a rozmawiałam z Marc'iem. Naszym przyjacielem.
-Mats dzwonił? - unosi brwi.
- Nie, ja dzwoniłam. Nie, to był Bartra - odkładam koc na drugi fotel a herbatę na stolik.
- Wiesz, że mogłaś zadzwonić do mnie ? - kładzie ręce na moich biodrach.
- Wiem i to doceniam, ale szkoda mi było cię budzić, tym bardziej, że wczoraj wróciłeś z dwutygodniowych zawodów. Powinieneś iść spać. - głaszczę go po policzku, patrząc na niego z troską.
- Idź spać skarbie - skanuje moją twarz.
- Nie zasne już - uśmiecham się lekko. - Ale ty za to możesz iść.
- Nie, ja już nie mogę spać. - uśmiecha się idąc ze mną do kuchni.
- Za dużo red bulli - kwituję, klepiąc go po łopatce.
- Za dużo seksu złotko - łapie mnie w talii i przyciska do ściany. - Ale mi to nie przeszkadza.
- Mówię serio, masz przestać pić tyle red bulli, a jak nie to będzie źle - puszczam mu oczko.
- Ty sobie możesz - śmieje się cicho.
- Mogę. Ograniczyć seks. - uśmiecham się chytrze.
- Jestem piłkarzem, wiesz ile lasek przelecialem? - unosi pytajaco brew. - Zadna mi jeszcze nie odmówiła seksu.
- Po pierwsze znowu unosisz się dumą piłkarzyku, po drugie nie jestem każda i po trzecie stał się cud, bo właśnie ci odmawiam - wymijam go, siadając na kanapie.
Słyszę jak chłopak uderza ręką o blat.
- Khloe... Nie możesz się denerwować.
- A czy ja się gniewam ? - mówię odchylając głowę.
- Muszę się tobą nacieszyć - marudzi nad uchem. - Za kilka miesięcy to w celibacie już będę - załamany siada naprzeciwko mnie.
- Przystopuj z energetykami. - wzruszam ramionami.
- Przestań już drążyć ten temat, proszę - wywraca oczami.
- Nie, ty nie rozumiesz. A z resztą. Co ja się przejmuję. - wstaję z kanapy i idę do drzwi. Otwieram, a za nimi widzę Marca.
- Przepraszam Cię Marc, ale jestem w trakcie sprzeczki z tym debilem, więc cię nie wpuszczę, bardzo dziękuję za jedzenie. - całuję go w policzek, żegnamy się i sama znikam w sypialni, która pokryta jest w przyjemnym półmroku, wcześniej zostawiając jedzenie w lodówce.
Siadam na szerokim parapecie, nie patrząc na nic szczególnego.
Czy moje życie wyglądałoby równie kolorowo bez Neymara? Bez niego, sprzeczek, cudownych chwil i wspomnień?
Nie. Zdecydowanie, nie. Chłopak wchodzi do pomieszczenia i siada niedaleko mnie na łóżku.
Pogrążeni w ciszy zatracamy się we własnych myślach.
- Nie lubię tego. - mówię w jego stronę.
- Czego? - unosi wzrok na mnie.
- Jak nie dbasz o swoje zdrowie, jak nie słuchasz co się do ciebie mówi.... - wyliczam na palcach odwracając się do niego przodem.
Chłopak skrada mi buziaka.
- Coś jeszcze?
- Neymar, do cholery. Ja mówię serio. Nie wiem jak mam do ciebie dotrzeć. Nie rozumiesz, że się martwię ?
- Nie powinnaś się denerwować - pociera moje ramiona.
- To przestań się tak zachowywać, i przystopuj z tymi pieprzonymi red bullami ! - uderzam w jego klatkę piersiową.
Brazylijczyk natychmiast chwyta moje nadgarstki.
- Nie krzycz - warczy przez zaciśnięte zęby.
- Puść mnie, to boli ! - mówię trochę ciszej.
Dopiero po chwili poluźnia ucisk.
Patrzę chwilę na niego po czym odchodzę. Idę na swoją stronę łóżka. Siadam i nic nie mówię, patrząc na nadgarstki.
- Zrobiłeś mi siniaki. - pocieram obolałe miejsca, mając kpiący uśmiech na ustach.
- Ja przepraszam - zawiesza wzrok na jednym z siniaków.
- Nic nie mów. - pokazuję mu gestem ręki ' stop '.
- Nie chciałem - szepcze cichym głosem.
Wychodzi z pokoju i kieruje się schodami w dół.
Wstaję i idę powoli za nim. Schodzę na dół i zastaję go, leżącego na kanapie.
- Chodź, na górę. Tu się nie wyśpisz. - kucam tuż obok jego głowy.
- Dam radę - obraca się na drugi bok. - Idź na górę - mruczy w poduszkę.
- Chodź. - kładę rękę na jego szyi i rysuję jakieś wzorki. Czuję jak jego spięte mięśnie karku powoli rozluźniają się pod wpływem mojego dotyku. - Chodź, bez ciebie będzie mi zimno i smutno. Chodź.
Chłopak kręci głową na 'nie'.
- Dlaczego ?
- Nie chcę zrobić WAM krzywdy.
- Nie zrobisz nam krzywdy. - bawię się jego włosami.
- Nie chcę ryzykować - burczy.
- To, że mam parę siniaków, nie znaczy, że zrobiłeś mi wielką krzywdę. Przecież wiemy, że mi bardzo szybko wyskakują siniaki i tym podobne.
Odwraca się w moją stronę i patrzy na moje dłonie.
- Jesteś taka delikatna - delikatnie całuje każdego siniaka.
- Idziesz ? - ponownie umieszczam dłoń w jego włosach.
- Pójdziesz spać? - pyta uważnie obserwując moją twarz.
- No chodź, chcę iść spać, ale z tobą. - zbliżam się do jego ust i całuję jego usta.
Chłopak wstaje wcześniej mnie uprzedzajac i biorąc na ręce kieruje się do sypialni.
***
Ze snu budzą mnie promienie słońca przedzierajace się przez rolety. Odwracam się na drugi bok i z zamkniętymi oczami próbuję przytulić się do torsu Neymara. Zdziwiona jego nieobecnością unoszę powieki i siadam po turecku na łóżku. Gdzie on się podział? Wstaje i schodzę na dół. Od razu zauważam Brazylijczyka, który smacznie sobie chrapie na kanapie.
Okłamał mnie. Podchodzę do kanapy, unoszę jedno z jego ramion i wciskam się obok niego. Wtulam się w jego tors i przykrywam nas kołdrą.
- Khloe... - chłopak mruczy w poduszkę otwierając jedno oko.
- Śpij kochanie - uśmiecham się lekko, delikatnie mierzwiąc jego włosy.
- Dlaczego tu przyszłaś ? - pyta.
- Dlaczego nie spałeś że mną ?
- Tu było nawet wygodnie - mówi na pół spiaco.
- Dlaczego ? Hm ? - głaszczę go po policzku.
- Po prostu. Która godzina?
- Po prostu ? Najzwyczajniej mnie okłamałeś. I było mi rano smutno. - siadam na nim okrakiem.
-Nie teraz skarbie - zdejmuje mnie z siebie i prostuje się kiedy siada.
Nic nie mówię, tylko rozczarowana idę na górę. On nawet inaczej mówi. Już nie tak ciepło, miło tylko tak... obojętnie. Siadam na łóżku i chowam twarz w dłoniach. Nie liczę na to, że tu przyjdzie.

My Friend Footballer ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz