Rozdział 35.

1.4K 107 19
                                    

Loki's POV

Spojrzałem na Sam, która siedziała i przysłuchiwała się słowom Sygin. Oczywiście, że blondynka musiała wspomnieć jak nam razem dobrze było gdy byliśmy razem, choć ja ją ostrzegałem, aby tego nie mówiła. Nigdy mnie nie słuchała.
- Loki był kiedyś dobrym mężczyzną, za którym uganiały się wszystkie boginie w Asgardzie, ale wybrał mnie. Wtedy byłam najszczęśliwszą kobietą w królestwie. Spędziliśmy ze sobą dużo miłych chwil, które na stałe  zapadły w mej pamięci i nadal pamiętam. Zaręczyny, ślub i niestety zerwanie związku małżeńskiego w sposób dość nieoczekiwany- mruknęła. Sam spojrzała na mnie niezrozumiale. Machnąłem ręką, aby się nie dopytywała.- Cóż... Chyba nie mogę więcej mówić. Loki będzie zły- zmieniła temat, spoglądając na Sam.- To ty i Loki? Jesteście razem?- spytała, a ja wiedziałem, że to skończy się źle. Sam spojrzała na mnie nie wiedząc co odpowiedzieć.
- Tak, jesteśmy, ale ciebie nie powinno to obchodzić- syknąłem, a obie kobiety się wzdrygnęły.
- Nigdy nie lubiłam tego tonu głosu u niego. Dobra rada: Zawsze gdy jest wkurzony musisz mówić mu jaki on to jest wspaniały- uśmiechnęła się Sygn.
- Wcale mi to nie pomagało- mruknąłem, poprawiając się na fotelu.
- Och, wiem co ci pomagało, ale wasze relacje są na takim etapie, na którym nie powinniście tego robić- mrugnęła do mnie okiem i spojrzała na Sam, która pewnie się domyśliła o co jej chodzi. Uśmiechnąłem się lekko i nie wiedziałem, co powiedzieć. Cholera, naprawę ze mną źle, bo w normalnej sytuacji bym coś teraz odpowiedział.
- Możemy już iść?- spojrzałem na Sam wymownie, ale ona pokręciła głową na boki.
- Na co Loki ci pozwalał?- spytała, kompletnie mnie olewając. Westchnąłem ciężko, patrząc na dwie kobiety.
- Loki... Cóż, prawie na nic. Nie lubi jak dotyka się jego włosów, więc nigdy tego nie rób- ostrzegła, a Sam spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem, a ja na nią z miną typu "a nie mówiłem?"- Lubi jednak jak kreślisz na jego skórze różne wzory, bardzo to lubi- teraz Sygin spojrzała na mnie z uśmiechem. Nie, za dużo tych uśmiechów jak na dwie godziny pobytu w Asgardzie.
- Dobra, koniec tego dobrego, musimy już iść- wstałem z fotela, rozprostowując swoje kości. Sam również wstała.- Idź do mojej komnaty, ja zaraz przyjdę- popchnąłem lekko brunetkę w stronę wyjścia. Upewniwszy się, że poszła w wyznaczonym przeze mnie kierunku, odwróciłem się przodem do Sygin.
- Dlaczego o wszystkim jej powiedziałaś?! Mówiłem, abyś tego nie robiła!- warknąłem, patrząc na nią. Uśmiechnęła się lekko, rozsiadając się na siedzeniu.
- Pytała. Nie moja wina, że ja muszę na wszystko odpowiedzieć- wzruszyła ramionami, patrząc w moje oczy. Westchnąłem cicho, spoglądając na nią.- Wybrałeś sobie Midgardkę? Przecież ona zaraz umrze, a ty znowu będziesz sam- dodała. Uśmiechnąłem się lekko, ruszając w stronę drzwi.
- Ona nie jest śmiertelniczką i dla twojej wiadomości: Uwielbiam jak Sam bawi się moimi włosami- oznajmiłem po czym wyszedłem z jaj komnaty. Trzasnąłem drzwiami, ruszając do swojej sypialni. Wszedłem do środka i zastałem tam leżącą na moim łożu Sam. Usiadłem obok niej, łapiąc ją za rękę.
- Dowiedziałam się kilku rzeczy, których nie powinnam wiedzieć- wydusiła z siebie po kilku chwilach ciszy. Uśmiechnąłem się lekko.
- Nie trzeba było pytać- zaśmiałem się cicho i położyłem się koło niej. Spojrzała na mnie z wystraszoną miną.
- Ona sama zaczęła o tym wszystkim opowiadać, a ja... Ja chciałam o tym usłyszeć- wyjaśniła. Pokręciłem głową na boki. Najpierw nie chce, później chce. Ja już jej nie rozumiem.

***

Dzień ślubu. Miesiąc minął szybko,  a ja z zapracowania nawet nie zauważyłem kiedy to się stało.
Ubrałem swój strój,  w którym miałem być na ślubie Thora. Oczywiście,  że był koloru zielonego  z czarnymi i złotymi zdobieniami.  Sam również będzie w zielonej kreacji, którą sam zleciłem dla karwcowych. Oczywiście nie mogła być piękniejsza od panny młodej, niestety.  Jeszcze jej nie widziałem w tej sukni, ale myślę,  że będzie wyglądać pięknie.  Jak zawsze.  Poprawiłem marynarkę,  a w tym samym czasie do pomieszczenia wszedł Thor. Spojrzałem na niego w lustrze poczym wróciłem spojrzeniem na swój strój.
- Nie wiem czy dam rady, trochę  dziwnie się dzisiaj czuję- siadł na fotelu i rozpiął dwa pierwsze guziki w koszuli.  Uśmiechnąłem się widząc jego stan.  W pewien sposób mnie to bawiło. 
- Chyba nie odwołasz ślubu w jego dzień?- spytałem. Może i gdyby odwołał to nie musiałbym się pokazywać w tym stroju, ale z drugiej strony,  chcę zobaczyć jak wygląda Sam.
- Nie,  nie mógłbym zrobić tego dla Jane. Kocham ją i ona mnie- odpowiedział szybko.- Po prostu się stresuję- przyznał. Wykręciłem oczami i odwróciłem się do niego przodem.
- To tylko kilka minut przed Odynem, a później poczęstunek.  Z trudem to mówię, ale jesteś pewny siebie,  wszytko powinno pójść po twojej myśli. Przysięga i koniec- wzruszyłem ramionami. Spojrzał na mnie. Machnął tylko ręką i przetarł twarz ręką.
- A ty się nie stresowałeś?- spytał. Westchnąłem ciężko i siadłem na drugim fotelu. 
- Nie,  bo wtedy kochałem Sygin i wiedziałem, że chcę spędzić z nią resztę mojego życia- mruknąłem od niechcenia. Dawno i nie prawda. 
- Też chcę spędzić z Jane resztę mojego życia, ale...
- Przestań gadać bez sensu- przerwałem mu,  wstając na równe nogi.  Spojrzał na mnie.- Kochasz ją?
- Oczywiście.
- Chcesz ją poślubić?
- Oczywiście.
- To na co ty jeszcze czekasz, co? Za dwadzieścia minut zaczyna się twój ślub,  więc co ty tu jeszcze robisz?- wstał na równe nogi i spojrzał na mnie.
- Masz rację bracie- powiedział i wyszedł. Opadłem ponownie na fotel i westchnąłem ciężko.
- Nie jestem twoim bratem- mruknąłem po chwili.

Wyszedłem z swojej komnaty i ruszyłem do Thora, który właśnie wychodził z swej komnaty.
- Nie spinaj się tak- mruknąłem.  Uśmiechnął się słabo i razem ruszyliśmy do sali tronowej. Było w niej dużo ludzi. Samanthy jeszcze nie było i mam nadzieję, że przyjdzie. Stanąłem za Thorem, a po chwili muzycy zaczęli grać oklepaną muzykę weselną. Do sali weszła Jane, prowadzona przez Starka, a za nią szła Sygin ubrana w zieloną suknię. Na końcu szła Sam.  Piękna jak gwiazda na niebie.  Zielona sukienka ciągnęła się po podłodze.  Spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem.
- Jest piękna- szepnął Thor.
- Przepiękna- odpowiedziałem mając na myśli Sam. Dziewczyna stanęła koło Rogersa i przywitała się z nim. Widziałem jak Kapitan na nią patrzy, ale ona jest tylko moja.  Nie. Ona nie jest rzeczą. Jest moją ukochaną.
Odyn zaczął od przysięgi.  Jane pewnie chciała,  aby ślub wyglądał jak na Midgardzie. Spojrzałem na Sygin, która mrugnęła do  mnie  z uwodzicielskim uśmiechem. To już od dawna przestało na mnie działać.
Po skończonej ceremonii ślubnej, panna młoda rzuciła bukiet białych róż do tyłu, który złapała Sam. Spojrzała na mnie z uśmiechem,  co oczywiście odwzajemniłem.

Siedziałem przy wielkim stole pomiędzy Sam a Sygin.  Ta druga kobieta nie powinna tutaj siedzieć. 
- Jak ci się podoba suknia?- spytałem odwracając się tyłem do Sygin.  Sam spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Jest piękna, ale to wcięcie na plecach mogłeś sobie darować- mruknęła.  Uśmiechnąłem się lekko.  Nie mogłem. Inaczej suknia wyglądałby jak inne, a ja chciałem, aby moja dziewczyna się wyróżniała w tłumie.  Złapałem ją za rękę pod stołem i scisnąłem lekko. Odwzajemniła gest i zaczęła rozmawiać z Rogersem, który siedział koło  niej. Rozsiadłem się wygodnie na krześle.  Poczułem jak Sygin patrzy na mnie.
- Przestań- warknąłem rozglądając się po pomieszczeniu.
- Nie pasujecie do siebie- wyznała. Spojrzałem na nią morderczo. Jeśli jeszcze raz powie coś na temat Sam to nie daruję jej. To nie ona powinna oceniać nasz związek.  Sam idealnie pasuje do mnie.  Ja tak uważam i tak jest.
-  Nie odzywaj się już.  Nie psuj mi dobrego humoru- mruknąłem i wróciłem spojrzeniem do Sam. Wyglądała na prawdę idealnie,  jak bogini,  moja własna bogini. 

Stanąłem w swojej sypialni tylko w spodniach od piżamy.  Sam leżała już w łóżku, ubrana w halkę nocną. Kobieta kusiła na każdym kroku.  Nawet pewnie o tym nie widziała.
- Jutro już wracamy na Ziemię?- spytała gdy położyłem się obok niej.
- Niestety- odpowiedziałem, przyciągając ją do siebie, a ta wygodnie ułożyła swoją głowę na mojej klatce piersiowej.  Uśmiechnąłem się lekko i zacząłem bawić się jej włosami.
- Widziałam jak Sygin na ciebie patrzy. Ona chyba coś jeszcze do ciebie czuje- zaczęła, a ja westchnąłem ciężko.
- A ja widziałem jak Steve patrzy na ciebie. Nie przejmuj się tym. Jutro wracamy na Midgard i więcej Sygin mnie nie zobaczy- wyjaśniłem zaplątując kosmyk jej włosów na swój palec. 
- To dobrze- odetchnęła, a ja się uśmiechnąłem.  Ta dziewczyna z każdym kolejnym dniem co raz bardziej mnie zaskakiwała. Ułożyłem się wygodnie i zamknąłem oczy. Muszę odespać dzisiejszy dzień jak i cały miesiąc.  Może mi się uda, mając u boku taką kobietę jak Sam.

__________
Hej!
Oto dalsza część poprzedniego rozdziału. Jakoś mi się to nie klei.
Dziękuję za wyświetlania i gwizdki!
Do NN!

Can You Be Mine? ( Loki Laufeyson ) [ W TRAKCIE POPRAWY] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz