Davos
Zaniosłem drobną czarnowłosą do jej celi. Gdyby była taka jak ja, może i bym ją zerżnął, jednak jest człowiekiem, robactwem, które trzeba wybić. Robimy to już kilka lat, lecz to gówno cały czas się utrzymuje. Ile można? Rozkaz alfy to rozkaz, jeśli go nie wypełnisz, zginiesz. Proste.
Ułożyłem ją na starym łóżku, po czym zakułem jej dłonie w grube kajdany.
—Widzimy się jutro, suko. -Powiedziałem z kpiną ,ruszając w kierunku drzwi.
Kiedy przekroczyłem stalową powłokę usłyszałem swoje imię w myślach. Natychmiast ruszyłem na piętro, do gabinetu alfy.
Jako jego zastępca muszę być przy nim i jego partnerce, której dalej szuka. Współczuję mu, istnieje możliwość, że jego druga połówka może już nie żyć.
Gdy dotarłem do drzwi gabinetu, zapukałem. Usłyszawszy pozwolenie wejścia chwyciłem za gałkę, przekręcając ją. Do pomieszczenia wszedłem ze spuszczoną głową, gdybym tego nie zrobił, nie miałbym już ucha, lub jakiejś kończyny. Szacunek dla alfy jest najważniejszy.
—Alfo. -Uklęknąłem przed jego biurkiem.—W czym mogę ci pomóc? -Zapytałem, dalej klęcząc.
—Czuję ją, jej zapach. Ona tu jest...-Podniósł podczas wypowiedzi dłoń, pozwolił mi wstać i patrzeć na niego. Jednak nie rozumiałem o co, chodzi, o czym mówi...
—Panie o kogo chodzi? Mamy ją zabić?-zapytałem, jednak alfie się to nie spodobało. Przyparł mnie do ściany dusząc. Próbowałem zaczerpnąć chodź trochę tlenu, jednak uścisk mojego przyjaciela skutecznie mi to uniemożliwiał.
—Tylko spróbuj, a rozszarpię ciebie... -Zaczął szeptać mi do ucha. —Twoją przeznaczoną i dziecko. ZNAJDŹ JĄ I PRZYPROWADŹ DO MNIE! Ona jest moja! -Po tych słowach puścił mnie. Zacząłem kaszleć, by pozbyć się nieprzyjemnego drapania w gardle. Opuściłem głowę, przepraszając alfę.
Już wiem o kogo chodzi...
Alfa czuję swoją przeznaczoną, a ja głupi pytałem czy ją zabić.
—Przyjdź do mnie po zmroku, czeka cię kara. -usłyszałem nad sobą. Wychrypiałem ciche "dziękuję" i wyszedłem z pokoju Alfy. Litościwy Pan nie ukarał mnie śmiercią. Daje nam dom, jedzenie, stado, rodzinę i schronienie. To nasz wybawca. Nasz Przywódca.
Biegiem ruszyłem do jadalni, by ogłosić poszukiwania. Nasza Luna jest w pobliżu, każdy musi zacząć jej szukac.
Wpadłem do sali, wywarzając drzwi. Wszyscy zgromadzeni opuścili z szacunkiem głowy.
—Wszycy macie stawić się o piętnastej przed domem! Alfa czuje waszą Lunę i koniecznie musi ją znaleźć! Jeśli to mu się nie uda, poleje się krew! -Krzyknąłem, by każdy wiedział, że nie wolno tego zlekceważyć.
Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że nikt nie dopuściłby się do takiego czynu, jednak wolę się upewnić. Gdybym tego nie zrobił, cała odpowiedzialność za nieposłuszeństwo przypadła ,by na mnie. Winni dostaliby karę, jednak jako doradca i pomagier Alfy, ja za to odpowiadam, czyli również biorę za to odpowiedzialność.
Kazałem jednemu ze strażników wyprowadzić na czas wszystkich więźniów, którzy niedawno przybyli do naszych lochów. Uśmiechnąłem się na myśl, że jednym z nich jest drobna dziewczyna. Pewnie będzie umierać ze strachu, już nim śmierdzi.
Jak każdy człowiek...
Ruszyłem szybkim krokiem do swojego apartamentu. Muszę powiadomić swoją żonę, aby stawiła się na czas w odpowiednim miejscu. Nie chcę ,by stała się jej krzywda. Kocham ją nad życie, tak jak naszego syna.
Wsadziłem klucz do zamka, po czym przekręciłem. Nacisnąłem na klamkę wchodząc do mieszkania.
—Annie !-Zacząłem nawoływać. Młoda dziewiętnastolatka stawiła się przedemną ze spuszczoną głową. Uniosłem dłoń ,by podniosła wzrok. Kiedy to zrobiła przytuliłem ją. Bez wachania oddała uścisk.—Musisz przyjść z Rickon'em o piętnastej przed dom. Alfa czuje swoją partnerkę, kazał się wszystkim stawić na miejscu. -Rudowłosa pokiwała lekko głową.
Po chwili usłyszałem tupot stóp mojego syna. Biegł do nas. Szybko się odwróciłem, porywając go w ramiona. Chłopczyk, był zaskoczony, ponieważ chciał mnie wystraszyć i był najciszej jak umiał, jednak ja jako beta mam dobry słuch i inne zmysły.
—To nie fair! -Próbował się usprawiedliwić. W odpowiedzi zacząłem się śmiać.
—Przyjdź z Mamą w wybrane miejsce, ona ci wszystko wytłumaczy. -Powiedziałem, po czym ruszyłem w kierunku drzwi, rzucając do rodziny zwykłe "Do zobaczenia ".
Wyszłem za drzwi, zamykając je. Znów przekręciłem klucz, po czym zaczepiłem go na łańcuszku, który wisiał u mojej szyi. Muszę chronić swoją kiebietę, więc tak jak inni zamykam ją w mieszkaniu.
Spojrzałem na zegarek, który wskazywał, że do spotkania przed domem została jeszcze godzina. Biegiem ruszyłem w kierunku lochów. Muszę dopilnować, by każdy więzień, w tym strachliwa czarnowłosa, stawili się na miejscu. W końcu zostało mało czasu...
Muszę jakoś rozwinąć akcję, więc dzisiaj będzie więcej niż jeden rozdział :)
Do następnego!Pst... Zostaw po sobię ślad :)

CZYTASZ
Brutal Mate
Kurt AdamBlue-Młoda osóbka, która nie potrafi odnaleźć się w swoim własnym życiu. Próbuje uciec, ale jeszcze nie wie, że on jej nie wypuści. Aaron-Groźny brutalny alfa, który zawsze dostaje to, czego chce, a teraz chce jej... ~~~ -Czy ty...nie umiesz prosić...