11: Wzloty i upadki

2K 120 127
                                    


Lerned our lessons through the tears.

Made memories we knew would never fade.


Cynthia postanowiła rozpocząć Sezon Na Zbiorowe Karanie, tuż po powrocie uczniów do Hogwartu. Jako, że jej święta polegały na budzeniu się, jedzeniu śniadania, wypisywaniu listów do rodziny i wielu innych mniej ważnych rzeczach, bardzo chętnie przywitała gromadę młodych czarodziejów pchającą się przy wejściu do Wielkiej Sali. 

Za każdym razem, jednak, gdy patrzyła się na grono pedagogiczne tej szkoły, zdawała sobie sprawę, że tylko i wyłącznie ona pała tutaj entuzjazmem.

Takie wrażenie odnosiła również teraz. Jedenastego lutego dwutysięcznego roku, siedząc z Cissy McCourtney w jej gabinecie. Dziewczyna od godziny siedziała wypisując zaklęcia przydatne podczas pojedynku. Przyda jej się na przyszłość.

  — McCourtney, już? — Cynthia dawno zdążyła sprawdzić wszystkie eseje, a patrzenie jak nastolatka siedzi i kreśli coś na pergaminie przestało już ją bawić — Gapisz się w okno jakbyś widziała tam Snape'a na miotle — gdyby jej uczennica nie miała wyczyszczonej pamięci, może zrozumiałaby znaczenie tego bardzo zabawnego dowcipu. W końcu dowcipy Cynthii są zawsze bardzo zabawne. 

Jednak pamięć miała wyczyszczoną, dlatego tylko spojrzała na nią dziwnie.

  — Pani profesor, ale to naprawdę trudne... — Cynthia wywróciła oczami i zabrała dziewczynie pergamin. Przejechała po nim wzrokiem i spojrzała na nią z udręką.

  — Wypisałaś tylko dziesięć — nauczycielka oparła się o blat biurka i tonem, brzmiącym jakby miała co najmniej umierać, oznajmiła — Zdajesz sobie sprawę, że każde miałaś opisać na minimum dwadzieścia słów?

Dziewczyna spojrzała na nią przerażona. Cynthię przez cały miesiąc to bawiło, lecz teraz zaczynało już nudzić. Musiała sobie znaleźć inną ofiarę.

  — Pani profesor, ale ja nawet nie wiem za co mam ten szlaban — jęknęła.

  — Chęci do życia to niewystarczający powód?

  — Nie. 

  — Trudno. To był twój ostatni szlaban. Żegnam — rzuciła, a gdy rozanielona nastolatka dziękując wybiegła z jej gabinetu, ona sama chyba jeszcze bardziej radosna, dopiła ostatni łyk kawy i szybciej niż uczennica wbiegła do kwater prywatnych.

W wejściu od razu rozpięła pelerynę rzucając ją na wieszak. Usiadła na małej kanapie układając przy okazji poduszki. Dorzuciła do kominka, za pomocą zaklęcia, paląc przy okazji świece stojące w kilku miejscach pomieszczenia, a gdy poczuła w pokoju unoszący się zapach wanilii, odetchnęła głęboko wracając myślami do ostatnich miesięcy.

Nowe tysiąclecie. Z jednej strony dla wielu był to radosny moment. Nie ma Voldiego, nie ma problemu. Tylko Cynthia, McGonagall, Kingsley no i niestety Severus, wiedzieli, że to tysiąclecie nie będzie spokojne. Mimo to, starali utrzymywać radość panującą w Hogwarcie. Zorganizowali specjalną kolację, na którą były zaproszone takie osoby jak chociażby Weasley'owie, Harry i Hermiona. Tak bardzo jak Cynthia chciała tam być, tak nie mogła. Leżała w łóżku walcząc z migreną, i próbując znaleźć na nią jakieś lekarstwo. No przecież nie mogłaby poprosić Severusa o eliksir. Jeszcze miała jakąś tam godność.

Niemniej doszły ją słuchy o tym, że Severus nie pojawił się na kolacji. Słyszała również, że Harry nadal nie wie, że jego były nauczyciel eliksirów żyje. No cóż, ciężko się dziwić.

Czarna MagiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz