31: Konsekwencje

1.5K 74 60
                                    



Un jour t'achètes, un jour tu aimes

Un jour tu jettes, mais un jour tu payes 

Un jour tu verras, on s'aimera

Mais avant on crèvera tous, comme des rats.



Tego pięknego, styczniowego poranka Hogwart prezentował się wyjątkowo urokliwie. Od godziny śnieg delikatnie prószył, otulając mury zamku grubą warstwą puchu, a brak wiatru i niezbyt niska temperatura pozwalały cieszyć się pogodą wielu młodym czarodziejom. Jednak ci bardziej uważni młodzi czarodzieje nie mieli czasu delektować się zjawiskami atmosferycznymi, bowiem wyczuwali oni, że w Szkole Magii i Czarodziejstwa właśnie toczy się interesująca drama. Tym „bardziej uważnym" uczniem był, naturalnie, Jake Christopher Fobisher, przechadzający się powoli korytarzami ukochanej instytucji.

Jak jednak Jake zdołał wyczuć nadchodzący wybuch? Ach, było to dużo prostsze, niż można byłoby przypuszczać — poszlaki wręcz same wpadały w jego ręce. Najpierw niechcący załapał się na widok Snape'a wciągającego Miss Immobilusa do swojego gabinetu, potem natknął się na parę nauczycieli prędko przemierzających korytarze, a w nocy, kiedy odbywał właśnie rytualną podróż na nocną fajkę w kierunku Wieży Astronomicznej, przyłapał grupę ratowniczą z lewitującą profesor Davis, która paradowała od strony skrzydła szpitalnego w kierunku lochów.

Ale sekundy poprzedzające pęknięcie cienkich ścian osłony, która miała na celu utrzymanie wszystkiego w tajemnicy, oraz wypłynięcie soczystej dramy na światło dzienne, Jake wyczuł dopiero przed chwilą, kiedy profesor McGonagall wraz z dziennikarką z Balu Bożonarodzeniowego przemknęły tuż przed twarzą zrelaksowanego chłopaka.

Fobisher zatarł ręce w szatańskim geście i od razu skierował się w stronę lochu, by tam oddać się ulubionemu zajęciu prawdziwej drama queen.

Czyli podsłuchiwaniu, oczywiście.

~*~

Cynthia kręciła się nerwowo po salonie Severusa, a akompaniowało jej nieprzerwane i coraz głośniejsze walenie do drzwi. Snape za to opierał się beztrosko o ścianę, znowu bawiąc się papierosem między palcami.

— Severusie, wiemy, że tam jesteś! Otwieraj w tej chwili! — głos McGonagall dobiegał ich zza drzwi salonu.

Cynthia była tak zaaferowana, że nie miała czasu nawet zastanowić się, jakim cudem dyrektorka wlazła do gabinetu Mistrza Eliksirów, który na swoje włości rzucał przecież takie zaklęcia ochronne, że zwykłe dotknięcie klamki mogłoby prawdopodobnie urwać komuś rękę. Przystanęła przed Severusem i rozłożyła ręce, wyrażając tym swoją bezsilność. Snape popatrzył na nią pytająco.

— Może byś coś zrobił? — obruszyła się szeptem. — Nie mogę im się tak pokazać w tym stanie!

Severus przejechał po niej oceniającym spojrzeniem, na co ona zmrużyła oczy.

— Dlaczego nie? — zapytał, uśmiechając się kpiąco.

— Może dlatego, że jestem prawie naga, a do tego wyglądam jakby zaatakowała mnie monstrualna pijawka? — syknęła. — Ty zresztą też mógłbyś coś na siebie założyć.

Odwzajemniła się, lustrując go spojrzeniem. Jednak Severus nie wydawał się zbytnio przejęty tym, że zaraz miał otworzyć drzwi swojej przełożonej, będąc w samych spodniach od piżamy, z jednoznacznymi śladami nierządu na klatce piersiowej i szyi.

Czarna MagiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz