16: Starzy znajomi

1.8K 100 93
                                    


 Cynthia po wyjściu z komnat Severusa szybkim krokiem ruszyła do własnych kwater prywatnych. Wbrew temu, co próbowała pokazać wszystkim dookoła, nie czuła się dobrze. Od nadmiaru emocji zrobiło jej się słabo i znowu zaczęła boleć ją głowa. Poddając się ostatniemu głosowi rozsądku, postanowiła, że jeszcze dzisiaj przed południem uda się na badania do Poppy. Na początek powinno wystarczyć.

Wchodząc do wnętrza swojego gabinetu, a zaraz potem do salonu, odczuła znaczną ulgę. Wreszcie znajdowała się chociaż częściowo u siebie.

Udała się do łazienki gdzie, stając przed lustrem, zmyła makijaż ruchem różdżki. Po raz kolejny spojrzała na podkrążone oczy i poszarzałą cerę. Zdecydowanie już wcześniej powinna udać się do magomedyka.

Potrząsnęła głową, pozwalając, aby skołtunione loki opadły jej na ramiona, po czym rozebrała się i wzięła prysznic. Po czterech dniach życia w małym domku bez wanny zdążyła już pozbyć się swojej fobii. Przynajmniej tak jej się wydawało.

Pół godziny później Cynthia, ubrana w coś, co nie zmieniłoby się w dziergany sweter po wypowiedzeniu zwykłego Finite, wyszła z kwater prywatnych, kierując się do skrzydła szpitalnego. Włosy związała w ciasny warkocz, a twarz pozostawiła bez żadnych upiększaczy. W końcu szła na pierwsze od kilku lat badania - trzeba było pójść na jakieś ustępstwa.

Gdy dotarła do celu, Poppy krzątała się przy jej łóżku, w którym leżała jeszcze niedawno. Od tamtej pory zdążyło się już ocieplić, a mocne słońce dosłownie wypalało Cynthii oczy, zmuszając ją do ich zmrużenia.

Kiedy magomedyczka wreszcie ją spostrzegła, omal nie upadła na pościel, którą tak zawzięcie układała jeszcze przed chwilą.

— Nie wiedziałam, że jest ze mną aż tak źle — mruknęła Cynthia, próbując rozluźnić nieco atmosferę. Poppy prychnęła.

— Po prostu się przestraszyłam! Nie zachodzi się ludzi od tyłu, szczególnie gdy ci spodziewają się zastać cię w łóżku! — madame Pomfrey pogroziła jej palcem, po czym dodała — Ale faktycznie wyglądasz jak ostatnie nieszczęście...

— Dobrze wiedzieć.

— Och, nie marudź! Za dużo spędzasz czasu z tym nietoperzem. Udziela ci się ten jego cały mroczny styl bycia i...

— Niech mnie pani po prostu zbada, proszę — jęknęła Cynthia, która już po kilku sekundach miała dość ględzenia Poppy. Nie chciała spędzać w tym pomieszczeniu więcej niż godzinę, a kobieta skutecznie jej to utrudniała.

— Niech ci będzie — mruknęła. — Ale to potrwa długo.

Świetnie. Nie minął nawet kwadrans, a pierwszy punkt z listy "Cynthia rewolucjonizuje swoje życie" już wziął w łeb. Kobieta szczerze nie chciała myśleć, jaki los czeka dalsze jej postanowienia.

Prawdopodobnie gdyby o tym wiedziała, już dawno spaliłaby listę w swoim kominku.


~*~


Bo badaniach, które utwierdziły Cynthię w przekonaniu, że jej głupota być może nie jest do końca jej winą, udała się do Severusa. Zapukała do ciężkich drzwi i ramieniem oparła się o framugę.

Po chwili przed jej twarzą pojawił się Snape, a ona uśmiechnęła się sztucznie i pomachała mu przed twarzą.

— Komu w drogę temu las — powiedziała ochoczo Cynthia, odwracając się i kierując w stronę wyjścia z lochów. Severus zrównał się z nią już po chwili.

Czarna MagiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz