26: Bal Bożonarodzeniowy cz.2

1.6K 98 87
                                    



  Everybody finds somebody someplace  



Półgodzinne siedzenie przy stole Cynthia przeznaczyła na skrupulatną wewnętrzną kontemplację, z której wyciągnęła wnioski nader jasne i logiczne – Bal Bożonarodzeniowy był jednym, wielkim błędem.

Miała jeszcze pięć godzin na to, aby zaprzyjaźnić się z Jasperem. Kilka dni temu ustaliła z Lindsay, że wygra zakład, jeśli jej małżonek zaproponuje kolejne spotkanie i obieca wysłać sowę. Cynthia była pewna swojej wygranej do momentu, w którym zorientowała się, że obecność nauczyciela na Balu wcale nie jest bezcelowa. Musiała non-stop obserwować Fobishera, który szeptał coś co chwila swoim znajomym i posyłał jej baczne spojrzenia. Kobieta wiedziała, że chwila nieuwagi i stanie się coś, za co niechybnie ona będzie musiała odpowiadać.

Podniosła kieliszek wina i wstała od stołu, obierając na cel Jaspera, który właśnie skończył tańczyć ze swoją żoną. Spojrzała ostrzegawczo w oczy Fobishera, dając mu niemą obietnicę szybkiej śmierci, jeżeli odważy się zrobić cokolwiek wbrew jej woli, i przystanęła przy szczęśliwej parze. Wręczyła Lindsay swój kieliszek i położyła dłonie na ramionach O'Kelly'iego, uśmiechając się promiennie do wyraźnie niezadowolonej przyjaciółki.

— Odbijany.

Jasper odwzajemnił uśmiech, który posłała mu Cynthia i ruszył z nią na parkiet, ku jej zdziwieniu – nie depcząc jej stóp ani razu.

— Mam nadzieję, że nie obraziłeś się za zajęcie miejsca twojej małżonki — zaczęła uprzejmie, dając mężczyźnie prowadzić się w tańcu. O'Kelly zaśmiał się i obrócił ją wokół siebie.

— Musi się przyzwyczaić. Nie może być o wszystko zazdrosna

Cynthia pokiwała głową i spojrzała mu w oczy.

— To co z tym rzutem Creswella? — spytała.

Jasper od razu się ożywił. Kobieta nie sądziła, że tak łatwo uda jej się go owinąć wokół palca.

— Zgadzam się z tobą w stu procentach. Był NIESAMOWITY!


~*~


Jake siedział wraz z Mirway obok siebie i obserwował bacznie profesor Davis. Raynott nie pozostawała jednak bez zadania, gdyż ona miała na celu przyglądanie się Snape'owi. Siedzieli zatem ramię w ramię, co i rusz wymieniając się nowymi spostrzeżeniami. Fobisher wyciągnął język, próbując pochwycić nim słomkę, która tkwiła w kubku z resztką soku grejpfrutowego.

— Poziom wkurwienia wzrasta — zakomunikowała Mirway, konspiracyjnie nachylając się w kierunku Jake'a. Chłopak rzucił okiem na Mistrza Eliksirów i skinął głową w zgodzie.

— Zazdrość to okrutna pani — westchnął i wypił resztę napoju, siorbiąc niemiłosiernie. Dziewczyna pokręciła głową energicznie.

— Nie mów Kedavra, póki nie powiesz Avada, dobrze? — powiedziała, wyciągając dłoń w geście nakazującym milczenie. — Nie jestem pewna. Za rzadko na nią patrzy. Może po prostu o coś się pokłócili, dlatego ma taki mord w oczach.

— Kotku, nie wypowiadaj się o czymś, o czym nie masz pojęcia, to ja tu się znam na facetach, nie ty...

— Snape to nie facet — sarknęła. — To nietoperzowate wynaturzenie.

Czarna MagiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz