3: Uroki Quidditch'a

3K 184 67
                                    



Pierwszy mecz Quidditch'a jak zwykle był bardzo podniosłym wydarzeniem. Pierwszoklasiści byli nieziemsko podekscytowani faktem, że będą mogli obejrzeć takie wydarzenie po raz pierwszy.

Cynthia z kolei po raz pierwszy oglądała go z "loży nauczycielskiej".Nie było tu jakichś szczególnych udogodnień, ale czuła się równie świetnie.

Pierwszy mecz rozgrywali Ślizgoni i Gryfoni. Gra trwała w najlepsze już od kilku minut, a oba domy zdobyły po dziesięć punktów.

Cynthia odwróciła się w stronę swojego sąsiada, którym był nie kto inny jak Snape. Przyjrzała mu się kątem oka, a swój wzrok zatrzymała na szalu w kolorach jego domu. Uśmiechnęła się szeroko i odwróciła twarzą do niego. Ten musiał poczuć na sobie jej wzrok, bo również się odwrócił i spojrzał na nią pytająco, na co Cynthia wyciągnęła rękę i pomacała jego szalik.

— Nie wiedziałam, że jest pan takim zapalonym kibicem — mruknęła. Ten spojrzał na nią jak na wariatkę.

— Po pierwsze, co robisz z moim szalem. — Przerwał, żeby odtrącić jej rękę. — Po drugie, jako opiekun, chyba mam prawo wspierać swój dom, Davis?

— Tak, oczywiście — odpowiedziała. Chciała coś jeszcze dodać, ale przerwały jej pokrzykiwania ze strony otoczenia, a później krzyk samego Severusa:

— Uważaj! — w tym momencie Snape razem ze swoją sąsiadką, dyrektor McGonagall, rzucili się w kierunku Cynthii, która w ostatniej chwili zauważyła, pędzący ku niej tłuczek. Starała się jakoś od niego uchylić, ale ostatecznie razem we trójkę stoczyli się w dół trybuny i odprowadzani wrzaskiem kibiców wypadli przez dziurę w ścianie osłaniającej. Kiedy już zniknęli z pola widzenia nauczycieli siedzących na trybunie, jeden z nich, prawdopodobnie pani Hooch, przedarła się przez gapiów i rzuciła zaklęcie spowalniające.

Snape, McGonagall i Cynthia zawiśli tuż nad ziemią, żeby zaraz po tym upaść na nią, wydając z siebie jęk, lub, jak w przypadku rasowego węża Severusa, syk niezadowolenia. Cynthia po otrząśnięciu się z szoku już chciała wstawać, ale powstrzymał ją profesor Snape, który wpadł na świeny pomysł, wstania, podpierając się na jej głowie. Otrzepując swój płaszcz, zaczął wodzić wzrokiem po graczach, którzy przez ten czas zdążyli zebrać się wokół poszkodowanych.

— Kto rzucił tłuczek? — zapytał, a Cynthia mogłaby przysiąc, że temperatura powietrza spadła o kilka stopni. Gracze, jak jeden mąż, spojrzeli na jakiegoś szóstoklasistę, który stał w ostatnim rzędzie. Kobieta zmarszczyła brwi. Co za konfidenci. — Proszę, proszę...

— Profesorze, przecież nic nie zrobiłem. Skąd miałem wiedzieć, że tłuczek poleci do tej blond-flądry — skończył uśmiechając się złośliwie, a wokół rozległo się kilka zduszonych chichotów.

W Cynthii odezwała się dawno uśpiona wściekłość. Momentalnie otrzepała się i już miała minąć jej byłego profesora, który teraz patrzył się na ucznia wzrokiem pełnym pogardy, lecz ten złapał ją za ramię i brutalnie odciągnął za siebie. Podszedł do chłopaka i złapał go szybkim ruchem za strój od Quidditch'a.

— Minus pięćdziesiąt punktów dla Gryffindor'u, Fobisher — wysyczał, po czym zaczął go ciągnąć za sobą w stronę wyjścia. Minerwa próbowała go dogonić, a trzeba przyznać – było to ciężkie zadanie.

— Severusie! Severusie, zaczekaj, na brodę Merlina, co ty zamierzasz zrobić? — spytała, nadal próbując zrównać z nim krok.

— Idziemy razem z Fobisherem do mojego gabinetu aby omówić skutki jego bezczelnego zachowania — warknął w jej stronę, nadal nie zwalniając kroku.

Czarna MagiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz