Po wybiciu przez zegar okrągłej godziny, uczniowie wlali się do sali obrony przed czarną magią. Kilka minut po nich drzwi otworzyły się ponownie, a do środka wleciały małe, prędkie stworzenia. W pomieszczeniu zapanował chaos, wszyscy uczniowie rzucili się na ziemię, byleby tylko uniknąć kontaktu z kreaturami.
— Chochliki kornwalijskie! — krzyknął któryś z uczniów znajdujących się w sali. Cynthia stojąca tuż za drzwiami, uśmiechnęła się do siebie, po czym pewnym krokiem wkroczyła do sali, trzaskając przy tym drzwiami.
— Immobilus! — krzyknęła, stojąc w drzwiach, a wszystkie stworzenia zamarły w powietrzu. Płynnym ruchem różdżki zgarnęła je do stojącej niedaleko klatki.— Dzień dobry moi drodzy!— Uśmiechnęła się promiennie, po czym usiadła za biurkiem, mierząc uczniów spojrzeniem. Ci z kolei patrzyli na nią jak na wariatkę.
— A teraz szybkie pytanie. — Używając zaklęcia do transmutacji, zamieniła kawałek pergaminu w dużą płachtę, przykrywając za jej pomocą niedawno zamkniętą klatkę. — Kto z was określił ich gatunek jako chochliki kornwalijskie?
Chłopiec o blond włosach i niebieskich oczach podniósł nieśmiało rękę.
— Ja...— Przeniosła na niego swój wzrok. — Pani profesor — dodał szybko.
— Dziesięć punktów dla Ravenclaw'u, gratuluję! — uśmiechnęła się, obserwując reakcję uczniów.
Krukon rozpromienił się, a członkowie jego domu posyłali mu radosne spojrzenia. Reszta uczniów chyba nie podzielała ich entuzjazmu.
— Dobrze. Czy wiecie może jakie zaklęcie rzuciłam i na czym ono polega? — spytała, siadając na swoje poprzednie miejsce, wprawiając w ruch ciemne szaty. Tym razem rękę podniosła ciemnowłosa dziewczynka. Cynthia skinęła jej głową na znak, że może mówić.
— Immobilus, pani profesor— zaczęła pewnie — Jest to zaklęcie, które na krótki okres zamraża określony cel...
— Dokładnie. Zechcesz zaprezentować? — Podniosła prowokująco brew. Dziewczynka ku jej zaskoczeniu posłała jej twarde spojrzenie, po czym wstała z różdżką ustawioną w gotowości. Cynthia wzięła do ręki pióro i rzuciła nim w uczennicę, ignorując zdziwione spojrzenia pozostałych zebranych w klasie.
— Immobilus!— krzyknęła celując w pióro, które zwolniło, nadal kierując w uśmiechniętą dwunastolatkę.
Dziewczyna podeszła do niego, odwróciła w kierunku tablicy i cofnęła zaklęcie. Cała klasa oczekiwała w napięciu, aż wbije się w stojącą za Cynthią tablicę. Tak się jednak nie stało. Kobieta machnęła dłonią, a pióro opadło na biurko tuż obok otwartego notatnika. Klasa wydała pomruk zawodu, za to Cynthia uśmiechnęła się z dumą do uczennicy i powiedziała:
— Piętnaście punktów dla Hufflepuff'u!
Po sali przebiegł ryk zwycięstwa, a Cynthia zauważyła jak jeden z młodych Puchonów wytyka język do małego blondynka, który zdobył wcześniej dziesięć punktów dla swojego domu. W mgnieniu oka znalazła się przed ławką członka Hufflepuff'u i zmiażdżyła go wzrokiem.
— I minus dziesięć za obnażanie narządów, panie Rithory — wycedziła. Chłopak spojrzał na nią ze złością, na co zmrużyła oczy.
"Tak się nie będziemy bawić" pomyślała. Odeszła parę metrów od ławki i z obojętną miną rzuciła:
— Levicorpus!
Chłopak momentalnie został pociągnięty za kostkę u nogi i poleciał do góry. Zaczął wrzeszczeć i miotać się dziko, próbując z powrotem znaleźć się na upragnionej ziemi. Krukoni tłumili chichot, a Puchoni byli zbyt wściekli na swojego kolegę za odjęcie punktów, żeby przejmowali się jego losem.
Cynthia zmieniła zaklęcie i, lewitując chłopca za sobą, powróciła do biurka i poważnym tonem spytała, czy ktoś jeszcze miał jakieś uwagi. Odpowiedziała jej cisza. Nawet Rithory zamilkł, badając stan w jakim się znalazł.
Kobieta opuściła go na niższą wysokość i już miała prezentować zaklęcie, gdy drzwi sali otworzyły się, a do środka wtargnął profesor Snape. Cynhia przeniosła swoją uwagę na gościa, przez co winowajca całej afery spadł plackiem na ziemię, wywołując parsknięcie ze strony klasy. Severus nie krył wściekłości.
— Czy ktoś może mi wyjaśnić — Omiótł całą klasę groźnym spojrzeniem i zatrzymał się na Cynthii. — Co tu się do cholery wyprawia? — Jak na złość, dokładnie w tej chwili rozbrzmiał dzwonek, a wszyscy uczniowie wybiegli, omijając szerokim łukiem Mistrza Eliksirów. W sali został tylko młody Rithory, który niepewnie podszedł do swojej nauczycielki .
— Pani profesor — zaczął. — Chciałem panią przeprosić ...
Cynthia spojrzała na niego ciepło i przyjęła przeprosiny. Chwilę później została sam na sam z byłym nauczycielem.
— Czyś ty do końca zgłupiała? — warknął.
— Dzień dobry, panie profesorze, mi też miło pana widzieć. — Wywróciła oczami.
Obdarzył ją za tę uwagę morderczym spojrzeniem numer pięć, zdolnie ignorując to, co przed chwilą powiedziała.
— Zdajesz sobie sprawę, że stosowanie zaklęć na uczniach jest niedozwolone? — powiedział, gestykulując żywo. Liczył bowiem na to, że machanie rękami trochę uwolni jego złość, dzięki czemu nie zabije tej kobiety na miejscu.
— Zdaję.
— To może wytłumaczysz mi co tobą kierowało?
— Dyscyplina.
— Dyscyplina — wypluł to słowo jak wyjątkowo niesmaczny sok z dyni. — W twoim przypadku nie istnieje coś takiego jak dyscyplina.
— Skąd ten pomysł? — przekrzywiła głowę, przez co kilka jej loków zwiniętych w koński ogon, spadło jej na ramię. Podszedł do niej swoim szybkim, pełnym gracji krokiem i, mierząc ją spojrzeniem, wysyczał:
— Uczyłem cię siedem lat, panno Davis, a nadal mogę stwierdzić, że jesteś krnąbrna, lekkomyślna, pyskata i mało odpowiedzialna.
— Mało inteligentna...
— Słucham?
— Kiedyś mówił pan, że jestem mało inteligentna — uśmiechnęła się. Severus patrzył na nią zbity z tropu. Wykorzystała to by go wyminąć i ruszyć ku drzwiom. — Proponuję inne miejsce na rozmowę...
— Nie będę marnował czasu na rozmowę z taką kretynką, jak ty, Davis — prychnął, na co ona uśmiechnęła się szerzej. — I nic w tym śmiesznego.
— Och, oczywiście.
— Nic się nie zmieniłaś Davis. — Potarł dłonią skroń.— Nadal psujesz mi nerwy...
— Może nareszcie odwdzięczę się za siedmioletnie psucie moich nerwów na każdej lekcji eliksirów.
— Gdybyś jeszcze chodziła do tej szkoły, już zarobiłabyś sobie na tygodniowy szlaban...
— Ale nie chodzę! — rzuciła śpiewnie, po czym minęła go i udała się do pokoju nauczycielskiego pewnym krokiem.
Severus stał w wejściu do klasy, nie wiedząc czy ma w tej chwili z marszu rzucić tę robotę w hipogryfy, czy może jednak pomęczyć się jeszcze do emerytury.
W końcu odwrócił się, zatrzepotał ciemnymi szatami i rozpłynął się w powietrzu, niczym prawdziwy nietoperz.
Czyli po prostu odszedł.
CZYTASZ
Czarna Magia
Fanfic/informacja na końcu/ Świat czarodziejów staje na głowie, kiedy rok po śmierci Voldemorta na stanowisko nauczyciela Obrony przed Czarną Magią w Hogwarcie, zostaje przyjęta niejaka Cynthia Davis - (najprawdopodobniej samozwańcza) Mistrzyni Czarnej Ma...