12: Jak zaszokować całe grono pedagogiczne

1.8K 114 51
                                    


Cynthia, leżąc i wypoczywając w skrzydle szpitalnym, miała szczerą ochotę odejść z tego świata. Uczniowie przetaczający się tutaj, a to ze złamanym nosem, ręką, mózgiem czy innymi częściami ciała, patrzyli na nią dziwnie.

Cóż im się dziwić. Ich zdrowo walnięta nauczycielka OPCM leżała w skrzydle szpitalnym, wyglądała jak trup i rzygała jak kot. Plus sto do respektu.

Odkąd tu leżała, czyli od dwóch dni, Snape jeszcze jej nie odwiedził, a ona cieszyła się każdą taką minutą. Już wcześniej na jego widok uciekała jak najdalej mogła, a co powiedzieć teraz?

Severus Snape widział ją nago. Świat nie może być piękniejszy.

Poprawiła zsuwający się bandaż z czoła i ułożyła się wygodniej na łóżku. Nie wiedziała po co jej ten bandaż, ale Poppy, za każdym razem gdy próbowała go zdjąć, srogo ją ganiła.

Miała wielką ochotę wziąć prysznic, chociaż czuła, że po ostatnim incydencie jedyne co będzie robić to brać kąpiel. Prysznice oficjalnie stały się jej największą fobią.

Kiedy patrzenie w przestrzeń zaczęło doprowadzać ją do szału, podniosła się odrzucając kołdrę, z zaciętością wymalowaną na twarzy, której powstydzić się mógł niejeden. Nie miała zamiaru leżeć w łóżku, z tłustymi włosami, ubrana tylko i wyłącznie w dziergany sweter ledwo sięgający kolan. Dlaczego właściwie sweter? Czyżby magomedyczka zaaplikowała sobie za dużo odpowiednika mugolskiego Rutinoscorbinu? Przecież mogła jej dać cokolwiek, na przykład piżamę szpitalną. Nie, padło na sweter.

Położyła stopy na podłodze i wstała chwiejąc się lekko. Miała unikać gwałtownych ruchów, nadwyrężania wzroku i wielu innych rzeczy, których oczywiście nie pamiętała, ale teraz wydawało jej się to najmniej ważne. Chciała ubrać się jak człowiek, umyć włosy i przynieść sobie coś, co sprawiłoby, że nie popełni tutaj samobójstwa.

Rozejrzała się po skrzydle szpitalnym, a kiedy zorientowała się, że jedyną osobą znajdującą się w pomieszczeniu był jakiś pierwszoroczniak z bąblami na twarzy, ostrożnie ruszyła do wyjścia.

Było około szóstej nad ranem, więc nie spodziewała się spotkać tam nikogo, kto mógłby, delikatnie mówiąc, zdziwić się na jej widok. Kiedy stała już przy wyjściu, obróciła się, aby zerknąć na dzieciaka, czy przypadkiem się nie obudził.

Już odwracała się z powrotem, kiedy tuż przed nią, nie wiadomo skąd, zmaterializował się, nie kto inny jak profesor Snape. Odskoczyła, imitując siebie sprzed dwóch dni, co zakończyło się zawrotem głowy.

— Co p...

— Idziemy — warknął nie dając jej skończyć — Dyrektor McGonagall, kazała cię sprowadzić.

— Jak to? Przecież jestem na zwolnieniu, tak? Poza tym, muszę się przebrać — powiedziała, a Snape przejechał wzrokiem po jej sylwetce od góry do doły, po czym prychnął.

— Bzdura. Tym razem jesteś ubrana — uśmiechnął się kpiąco, na co ona tylko zaczerwieniła się, czując jak nerwy zaczynają jej puszczać.

— Kpi sobie pan ze mnie teraz!

— Skądże. A teraz rusz się.

— Muszę się ubrać.

— Nie mamy czasu — syknął.

— Trudno — rzuciła, po czym ruszyła w stronę drzwi. Severus westchnął, ale szedł za nią zrezygnowany aż do lochów, co trwało dość długo, biorąc pod uwagę wolny chód towarzyszki.

Czarna MagiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz