Rozdział 22

233 31 10
                                    


- Nienawidzę cię.
            Plask.

            - Jak mogłeś to zrobić?!

            Plask.

            - Jesteś okropny!

            Plask.

            - Nigdy ci nie wybaczę!

            Plask.

            - Nienawidzę cię - plask! - Nienawidzę cię - plask! - Nienawidzę cię!

            Mój otępiały umysł nagle napełnia się gniewem, kiedy kontynuuję uderzanie go otwartymi dłońmi. Jego klatkę piersiową, ręce, ramiona, wszystko, co mogę dosięgnąć, podczas gdy jego palce ciasno oplatają moje nadgarstki.

            I nie ważne jak bardzo irracjonalnie jestem zła, moje serce i tak robi swoje. Powinno bić jak szalone ze złości, bo spędziłam sześć pieprzonych tygodni bez tego chłopaka, a on pokazuje się tu nagle, jakby nigdy nic. Jakby to nie był pierwszy raz, kiedy stoimy mniej, niż dwanaście metrów od siebie.

            Zamiast tego, ono mięknie na dźwięk, który dociera do moich uszu za każdym razem, kiedy próbuję Jay'a uderzyć. Mięknie słysząc jego śmiech. Najsłodszy, najseksowniejszy, najbardziej idealny śmiech, jaki kiedykolwiek słyszałam. Za każdym razem gdy on się śmieje, ja tracę siły, a to jest niesprawiedliwe.

            Kiedy zamierzam go ponownie uderzyć przekonana, że tym razem trafię w jego przepiękną twarz, by w końcu przestał się śmiać, on decyduje, że to dobry moment, by się odezwać.

            - Skończyłaś już, kochanie? Ludzie patrzą i pomyślą, że faktycznie chcesz mnie zaatakować.

            Mimowolnie wzdycham głośno, ponieważ oprócz jego krzyku na lotnisku i dwóch słów, które wyszeptał mi do ucha, to jest pierwszy raz, kiedy naprawdę do mnie mówi.On tutaj jest. On naprawdę tu jest!

            Nie chcę, by dostrzegł czerwień, która pojawiła się na moich policzkach, więc postanawiam rozejrzeć się i sprawdzić, czy faktycznie miał rację. Rzeczywiście, kilka osób na nas spogląda, ale większość z nich wydaje się raczej rozbawiona, co sprawia, że moje policzki płoną jeszcze bardziej.

            Następnie wpada mi w oko grupa tych denerwujących małolat i zdaję sobie sprawę, że nie patrzą na nas, ale na niego. Na Jay'a. Na mojego Jay'a. Nagle zaczerwienienie na mojej twarzy nie jest wynikiem zażenowania, ale gniewu. Korzystam z tej jednej chwili, kiedy patrzą na mnie i posyłam im wymowne spojrzenie z uniesionymi brwiami. Tak jest, księżniczki, outsiderka wyrwała przystojniaka. Teraz sio! Idźcie pobawić się swoimi lalkami Barbie i przestańcie się gapić na mojego faceta.

            One mrużą na mnie oczy, najwyraźniej rozumiejąc moją cichą wiadomość i w końcu odchodzą. Obserwuję ich dziwkarski chód, jakby ostatni raz próbowały przykuć uwagę Jay'a i zastanawiam się krótko, czy to zauważył, czy nie, więc spoglądam na jego przystojną twarz.

            Kolejny jęk ucieka z moich rozchylonych ust, jednak cichszy, kiedy nie tylko dostrzegam, że spogląda prosto na mnie, ale zdaję sobie również sprawę, że jego kolor oczu jest bardziej zbliżony do złota, niż myślałam. Jazu, pomóż mi. On jest doskonały.

            - Co? - Pytam, chichocząc cicho, kiedy całą jego twarz rozjaśnia szeroki uśmiech. Niech mnie ktoś przytrzyma. - Mam coś na twarzy? - Mówię, choć doskonale wiem, jak oklepanie to brzmi.

Not Safe For Work - Tłumaczenie | j.bOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz