4

669 85 5
                                    

Płot ogrodzenia zbliża się w zastraszającym tempie. Jeszcze kilka metrów. Teraz.
W następnej sekundzie już byłam po drugiej stronie płotu i biegłam przed siebie w stronę lasu. Za sobą słyszałam stukot kopyt, zapewne były to kopyta Stardusta. Nie śmiałam się odwrócić. Po prostu coraz bardziej zagłębiałam się w stronie puszczy. W końcu zmęczenie wzięło górę i musiałam się zatrzymać. Udawałam, że się pasę i w ogóle nie słyszałam o tym stukocie kopyt.
- Symphony..?
Szybko odwróciłam głowę. Żałuję, że nie mogę zabijać wzrokiem.
- Co? - spytałam zajadliwie.
- Ja..Chciałaś pogadać, więc..
Nie dałam mu dojść do słowa i od razu mu przerwałam.
- Co z Gold Dream? Dlaczego mnie ignorujesz..? Wolisz Golden? - zapytałam patrząc na niego wzrokiem pełnym bólu.
- Przepraszam, ona...Po prostu chciałem się z nią zaprzyjaźnić. - próbował się tłumaczyć.
- Ignorując mnie? Nawet nie wiesz jak się czuję... - to mówiąc znowu zerwałam się i odeszłam kilka kroków.
- Zaczekaj!
- Star, ja..Wiem, że zachowuję się dziwnie i jestem zazdrosna... ale..Po prostu nie chcę cię stracić. - trochę wstydziłam się do tego przyznać, ale przecież Star jest moim najlepszym przyjacielem.
- Wiem. Ja ciebie też. - podszedł do mnie i wydmuchał powietrze w moje chrapy. Odwdzięczyłam mu się tym samym. - Zresztą ta Dream jest tylko napuszoną arabką, chciałem ją tylko bliznę poznać, czy będzie nadawała się na przyjaciółkę. Pozostanę przy tym, że stanowisko mojej najlepszej przyjaciółki pozostawię tobie. - parsknął śmiechem.
- Dobrze, ale... jak się stąd wydostać?
230 słów.
W komentarzach możecie pisać sposoby jak mnie zabić ;-; W ogóle ten rozdział jest nudny, sorki >.<

Magic Symphony Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz