W 23 i 24 rozdziale Sonya jest narratorem :)
Następnego dnia Sonya nie mogła zasnąć ze zdenerwowania. Kiedy wstała, od razu pobiegła do stajni bez śniadania. Cały czas nurtowało ją TP pytanie - ile Symphony jeszcze zostało czasu? Od razu skierowała się do boksu klaczy. Zastała tam Olivię.
- I jak? Jest jakaś poprawa? - Sonya ciężko przełknęła ślinę.
- Powiem prosto z mostu - wbiła wzrok w ziemię. - Jest...fatalnie.
Sonya nie wiedziała, co powiedzieć. Nigdy nie znalazła się w takiej sytuacji jak jej przyjaciółka. Westchnęła i przytuliła Olivię.
- Przynieść jakąś marchewkę? Może zje chociaż to. - Zaproponowała blondynka.
- Spróbuj.
Kiedy wróciła do bosku, Olivia gwałtownie się spięła.
- Masz, Symphony. - powiedziała, podając jej pomarańczową marchew.
Ale gniada nawet nie drgnęła. Stała dziwnie skrzywiona z zamkniętymi powiekami.
Olivia odwróciła wzrok. Sonya wiedziała, że oczy błyszczą jej od łez.
- W ogóle nie chce jeść od trzech dni. Nie rusza się, a z jej raną jest coraz gorzej. Myślę, że jej dni są już policzone.
Sonya wzdrygnęła się z bezpośredności Olivii. Spięła mięśnie, a potem je rozluźniła.
Będzie dobrze.
W tej samej chwili można było usłyszeć trzaśnięcie drzwiczek samochodowych, odgłos kół na żwirze, a potem kroki. W drzwiach stajni stanął weterynarz stajenny.
Podszedł powoli do Magic i obejrzał jej zranioną nogę. Gniada nawet się nie ruszyła. Nadal tkwiła w takiej samej pozycji. James nie musiał nie mówić, Sonya odczytała z jego miny wszystko, co chciała wiedzieć.
- Nie ma poprawy...myślę, że nie da rady... - zaczął.
- Podjęłam ostateczną decyzję. - powiedziała powoli. - Kocham ją i jest mi trudno się z tym pogodzić...
- Mógłbym podać jej kolejny lek przeciwbólowy i kolejne leki, ale ona nadal by cierpiała. Widzisz przecież, jak cierpi.
- Wiem. - Westchnęła.
Sonya stała w wejściu do boksu. Bardzo współczuła swojej koleżance. Chociaż nigdy nie była w takiej sytuacji, potrafiła sobie wszystko wyobrazić. Podjęłaby taką samą decyzję.
Olivia dotknęła brzucha Symphony.
- Nie mogę pozwolić ci cierpieć. - powiedziała tak cicho, żeby tylko klacz mogła ją usłyszeć. - To by było nie humanitarnie. Czym sobie na to zasłużyłaś? - to mówiąc, spojrzała na Jamesa. - Czy można ją u...uśpić? - zapytała, a przy ostatnim słowie jęknęła.
Sonya poczuła gulę w gardle.
James powoli pokiwał głową.
- Jeżeli ci to ulży to chciałbym powiedzieć, że podjąłbym taką samą decyzję. Widać, że ją kochasz, więc ona ci wybaczy. To dobra decyzja. Obiecuje, że nie będzie bolało. - Sięgnął po swoją torbę.
Kiedy James przygotowywał zastrzyk, Olivia głaskała klacz i szeptała do niej mile słowa. Przytuliła ją, kiedy James wstrzyknął zastrzyk.
***
Czułam, że zbliża się koniec. Moja noga okropnie pulsowała.
- D-do zobaczenia Symphony... - usłyszałam łamiące rżenie Eldorado. Nie umiałam mu odpowiedzieć. Nie miałam siły.
***
Początkowo nic się nie wydarzyło. Ale potem Magic zachwiała się na nogach i upadła na podłogę. Ostatkami sił spróbowała walczyć, wstać, ale nadaremnie.
Łzy Olivii skapywały powoli na ciało Symphony.
Magic zamrugała powiekami. Poruszyła prawie niezauważalnie prawą, przednią nogą i westchnęła ciężko.
- Odeszła. - powiedziała cicho, niemal szeptem Olivia. - To koniec.
544 słów.
To już koniec ;( Dziękuję wszystkim, że wytrwali ze mną do końca, ze gwiazdkowali i komentowali. Naprawdę dziękuję ❤ Dzisiaj jeszcze wrzucę ostatni, epilog ;/
Trzymajcie się ciepło!...❤
To nie koniec, zapraszam na moje 2 opowiadanie - Black Sabbath - o koniu wyścigowym.
CZYTASZ
Magic Symphony
Short StoryMagic Symphony jest zadziwiającą klaczą skokową. Przyjaźni się z większścią koni, ale gdy do stadniny przyjeżdża nowa klacz, wszystko się komplikuje. Kiedy to wszystkie konie odsuwają się od niej, a jej najlepszego przyjaciela nie ma, zauważa kogoś...