Kiedy Sonya zjadła śniadanie od razu skierowała się w stronę stajni. Chciała koniecznie dowiedzieć się, czy stan klaczy się poprawił.
Olivia już była w boksie i powoli głaskała Magic po jej spoconej szyi. Od czasu do czasu przez skórę konia przechodziły dreszcze.
Kiedy Oliv usłyszała zbliżającą się Sonyę, od razu odwróciła się w jej stronę i posłała jej blady uśmiech.
- Cześć. - westchnęła. - Przyszłam godzinę temu, nie ma żadnej poprawy. Tak jak mówił James podałam jej lek przy porcji śniadania, ale nic nie zjadła.
Sonya westchnęła.
- To co robimy?
Klacz miała nisko zwieszony łeb ku ściółce. Ciężko charczała, a zranioną nogę miała uniesioną.
- Męczy ją choroba, stres i siedzenie w boksie.
- Zadzwońmy po weterynarza, może ulży jej trochę.
Kiedy James podjechał pół godziny później, Sonya nie uznała jego skwaszonej za coś, co mogłoby pomóc klaczy.
- Podam jej ten zastrzyk przeciwbólowy, ale widać, że ta klacz bardzo się męczy. Jeśli nic się nie poprawi, trzeba będzie rozważać inne rozwiązanie.
- Inne rozwiązanie? - zapytała Olivia mrużąc oczy. - Czyli?
James wzruszył ramionami i podrapał się za szyją.
- Trzeba będzie myśleć o tym, co będzie najmniej bolesne. Jeśli ją kochasz, zrozumi...
- Nie mogę dać za wygraną. - przerwała Olivka. - Ona musi wyzdrowieć. Nie mogę jej stracić, zrozum. Jest moim całym życiem. Będziemy walczyć aż do końca.
- Twój wybór. - powiedział James. Sonya pomyślała, że Symphony nie zostało jej dużo czasu. Tak przynajmniej wyczytała ze spojrzenia weterynarza.
236 słów.
Powoli zbliżamy się do końca...
CZYTASZ
Magic Symphony
Short StoryMagic Symphony jest zadziwiającą klaczą skokową. Przyjaźni się z większścią koni, ale gdy do stadniny przyjeżdża nowa klacz, wszystko się komplikuje. Kiedy to wszystkie konie odsuwają się od niej, a jej najlepszego przyjaciela nie ma, zauważa kogoś...