Nie wiem, ile spałam, ale obudziłam się na stole operacyjnym. Nade mną było widać dużo ludzi, patrzyli się na mnie.
- Nareszcie się obudziła. - Powiedział ktoś. - Musimy zatelefonować do jej właścicieli.
- Dobrze. - Odrzekła jakaś pani i zniknęła w innym pokoju.
Jednak znieczulenie zaczynało powoli słabnąć. Schyliłam łbem, aby zobaczyć co z moimi nogami. Były nastawione i obandażowane. Ledwo mogłam nimi ruszać. Kiedy spróbowałam, odpowiedział mi ból. Czy już nigdy nie będę skakać?
- Zadzwoniłam, powiedzieli, że przyjadą za 30 minut. - Powiedziała ta sama kobieta która dzwoniła po moich właścicieli.
- Uhum.
Potarłam łbem o tkaninę. Musisz poczekać jeszcze tylko 30 minut, wytrzymasz...
***
- Śmiało. - Zachęcił mnie Fred.
Byłam bardzo zasmucona, kiedy zauważyłam, że to Fred po mnie przyjechał, nie Olivia. Pewnie sobie złamała rękę. Przeze mnie.
Żwawo ruszyłam z przyczepy nie zważając na ból.
- Magic! - Zarżał Eldorado wystawiając głowę z boksu.
- Cześć... - Odparłam słabo. Nie miałam sił. Wszystko mnie wykończyło, miałam ochotę tylko się położyć i leżeć.
Kiedy weszłam do boksu Eldorado od razu zalał mnie pytaniami.
- J-jak ty sobie to zrobiłaś? - Spojrzał ze strachem na moją nogę.
- Poślizgnęłam się na drągu, przekoziołkowałam nad przeszkodą...
Spojrzał na mnie z bólem. Chyba nie wiedział, co powiedzieć.
- Tęskniłem... - Szepnął.
- J-ja też... - Przyznałam.
Nie miałam siły na nic więcej, musiałam się położyć. Eldorado z rezygnacją odwrócił głowę.
220 słów.
Starczy wam na dziś? :3
CZYTASZ
Magic Symphony
Short StoryMagic Symphony jest zadziwiającą klaczą skokową. Przyjaźni się z większścią koni, ale gdy do stadniny przyjeżdża nowa klacz, wszystko się komplikuje. Kiedy to wszystkie konie odsuwają się od niej, a jej najlepszego przyjaciela nie ma, zauważa kogoś...