Rozdział VI

474 15 5
                                    

^Melody^

Obudziłam się na miękkim dywanie u Sylwii. Byłam objęta przez Jeremiego i miałam głowę na jego ramieniu. Jeszcze spał. Postanowiłam go nie budzić. Leżałam sobie z zamkniętymi oczami jeszcze trochę, dopóki nie poczułam jak chłopak się lekko spiął. Podniosłam powieki i zaczęłam przyglądać się chłopakowi. Miał zaciśnięta powieki jak i usta. Wygląda na to, że ma jakiś koszmar. Nieprzyjemna sprawa... Swojego czasu mnie męczyły... Usiadłam i rozejrzałam się dookoła. Na kanapie twardo spał Dominik, a reszty nie było. Zgaduję że są w pokojach...

- Jeremi... Jeremi! - próbowałam go obudzić, ale nie chciałam budzić czternastolatka

 Złapałam go za ramiona i zaczęłam lekko trząść. Poklepałam jego policzki i nagle usiadł gwałtownie oddychając ciężko i błądząc po pomieszczeniu nieprzytomnym wzrokiem. Wyglądał, jakby miał napad paniki. Też miałam kilka razy... Koszmarna rzecz. On się zaraz udusi! Oby mnie nie zabił...

- Kurde, Jeremi... Przepraszam... - szepnęłam i go pocałowałam

Tak. To kolejna szalona rzecz, którą robię. Znam go, nawet nie 24h i już go całuję. Niestety to jeden z niewielu znanych mi sposobów, aby opanować kogoś...Otworzył oczy i spojrzał na mnie wystraszony. Odsunęłam się kawałek

- Przepraszam, Jeremi... - szepnęłam i spuściłam głowę

- Co... gdzie jest Artur? - spytał cichutko

- W pokoju - odparłam, a chłopak mnie mocno przytulił - Co jest, Jeremi...? - odsunęłam się na długość ramion

- To... Nic takiego... - na jego policzki wkradł się lekki rumieniec

- Słuchaj, to na pewno nie było 'nic takiego'. Miałeś typowy napad paniki... Nie chcesz, nie musisz mi teraz mówić... Ale jak będziesz chciał, mów śmiało. Będzie ok... - przytuliłam go i pocałowałam w policzek. Znowu się zarumienił...

- Dziękuję... - uśmiechnęłam się do niego

- Nie masz za co, Jeremi - wstałam - Idę do siebie... Idziesz ze mną? - pokiwał głową na tak i pomogłam mu wstać, po czym poszliśmy do mieszkania cioci

Była już w pracy, więc nie musieliśmy się bać, że ją obudzimy... Weszliśmy do mojego pokoju i usiedliśmy na moim łóżku i zaczęliśmy sobie rozmawiać

- No, Jutro jedziemy - powiedział radośnie

- Już jutro! - powtórzyłam - Chyba będę się musiała zacząć pakować, żeby zrobić to tak na spokojnie...

- Jeśli nie masz nic przeciwko, to mogę Ci pomóc.. - zaproponował

- Tak! Dziękuję - podeszłam do szafy i ją otworzyłam

- Masz walizkę? - wyciągnęłam ją i otworzyłam - To... Ma być bardzo ciepło przez najbliższe kilka dni, więc wiesz... Jakieś spodenki... luźne, lekkie bluzki... jakieś dresy, czy coś takiego też Ci się przyda, bo będziemy mieć zajęcia...

- To... Ok, spodenki, bluzki... Jakaś pidżamka.... - zaczęłam się rozglądać i wyjęłam dwie piżamy - Którą?

- Hmmm....- spojrzał na jedną i na drugą... Jedna była różowa, bluzka i długie spodnie, a druga to szara bluzka na krótki rękaw i krótkie spodenki. Tą drugą właśnie wskazał - Weź tę... W ośrodku będzie raczej bardzo ciepło...

- No ok - włożyłam ją do walizki

W ten sposób w dość krótkim czasie miałam spakowaną walizkę. Postanowiliśmy wrócić do reszty, bo pewnie się już obudzili. Domino leżał jak leżał, ale na telefonie surfował. Prawdopodobnie z kuchni, dochodziły dźwięki rozmowy Sylwii i Artura. Jeremi chyba niezbyt był i jest świadomy tego, co miało miejsce jakiś czas temu, na dywanie... Weszliśmy do pomieszczenia

- Gdzie byliście!? - spytał Artur, chowając telefon do kieszeni - Już na policję miałem dzwonić, że mi brata uprowadziłaś... - westchnął opierając się o blat

- Spokojnie, Artur... - położyłam mu rękę na ramieniu... - Nikogo nie chcę uprowadzać...

- No ja myślę - albo się nie wyspał, albo za mną nie przepada...

- Robimy śniadanie? - zaproponowała Lipka

- Mamy jajka z wczoraj? - spytałam cicho

- Chyba tak - Przybysz wyjęła je...

- No to mamy już składniki...

***

Siedziałam właśnie w autokarze i jechałam na miejsce Campusu. Nie wiem do tej pory, o co Arturowi chodziło, ale tak nagle przestał mnie trawić. Jak w dzień naszej gry w butelkę było ok, to potem zachowuje się tak, jakbym mu coś zrobiła. Jeremi, który jest dla mnie jak brat przepraszał mnie za niego. Przejął się... Nie jechaliśmy szczególnie długo... Przez całą drogę słuchałam muzyki. Ciekawe z kim będę w pokoju. Wyjęłam tableta i włączyłam internet z telefonu. Ciocia załatwiła mi nową kartę do telefonu z Polskim numerem. Mam na szczęście telefon na dwie karty. Mam kontakt z Leo, Tilly i Charliem, ale również ze wszystkimi tutaj... Włączyłam swojego bloga i zaczęłam pisać post. Kiedy go opublikowałam szarpnęło mną. Dojechaliśmy na miejsce... Drugi autokar już tam był. Wysiedliśmy z niego i zeszliśmy się na zbiórkę. Po kilku minutach Remo i reszta ekipy już stała przed nami

- Słuchajcie! - mężczyzna zabrał głos i wszystkie rozmowy ucichły - Bardzo się cieszę, że widzimy się tutaj wszyscy, tak licznie... Zaraz każdy z was dostanie kartkę z przydziałem do pokoi. Są trzy i czteroosobowe. Wszystkie pokoje są otwarte, a w środku macie klucze. Za godzinę spotykamy się na stołówce na obiedzie. To tyle... Do zobaczenia za godzinę...

Jak powiedział, każdy dostał rozpiskę z przydziałem. Dzieliłam swój z Nikolą i Pauliną. Poszłam do pokoju, gdzie już były. Jedna miała czarne, kręcone włosy, była wysoka, a druga to farbowana blondyna, proste włosy. Były ode mnie niewiele starsze

- Emm... Hej, chyba będziemy dzielić razem pokój - zaczęłam miło

- Tsa... Amerykę odkryłaś - prychnęła czarnowłosa

- To przykre, że trafiłyśmy akurat na Ciebie... - westchnęła druga

Tak... Mam wspaniałe współlokatorki... To będzie chyba jeden z ciekawszych obozów...

Zdecydowanie to będzie trudny wyjazd..

Live Your Life || BaM|| 1 i 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz