10/10
^Charlie^
Kiedy Mel napisała wpis na blogu, dostałem powiadomienie. Sam go kilka miesięcy temu zacząłem czytać. Wow. Z każdym kolejnym postem zaczynam się zastanawiać, czy ona się nie urodziła z takim darem pisania i opisywania...
- O czym tak dumasz? - dziewczyna wydęła wargi
- O niczym ważnym... Kładziesz się? Późno już
- Pewnie...
***
^Melody^
Jesteśmy z chłopakami w hotelu, gdzie przebywają wszyscy z Young Stars. Nie mogę teraz zbytnio gadać z chłopakami, więc cały czas piszemy do siebie. Nikt jeszcze nie wie o mojej obecności. Jest jedenasta. Doba hotelowa zaczyna się o dwunastej, a ja i chłopaki jesteśmy tutaj od wczoraj. Leżę sobie na łóżku i oglądam filmiki, które przesłali mi chłopacy. Są śmieszne, ale i tak mnie nudzą...
Właściwie... YSF jest dwudziestego, a jest trzynasty. Ja tego nie rozumiem... Usłyszałam jak autobus parkuje z tyłu budynku. Krzyki i wielce czułe powitania. Nie wiedziałam co mam robić, więc poszłam w kimę.
Obudziły mnie niepokojące dźwięki i zapach. Rozejrzałam się i dostrzegłam jak zza okna wydobywa się dym. Wyjrzałam za nie i ujrzałam autobus YS, który płonął. Stał w płomieniach i dostrzegłam, jak ktoś chce się stamtąd wydostać. Zaraz...
Oni wszyscy tam są!!!
Ubrałam moją czarną bluzę i wybiegłam z hotelu na miejsce w mniej niż pięć sekund. Zaczęłam szarpać wszystkie drzwi po kolei. Nic nie widzieli, przez co nie wiedzieli, że ja - to ja. Jeremi powiedział, że wszystkie drzwi się zacięły. Starałam się jakoś wybić szyby, ale są kuloodporne. Zajebiście! Jak kuloodporne, to pewnie i ognio. Rozejrzałam się, szukając jakiejś kotwicy. Słyszałam, że już trzy osoby straciły przytomność. Muszę się pośpieszyć. Pobiegłam do jednego ze stojących tu drzew i weszłam na nie tak, że z łatwością dostałam się na dach. Kiedy już na nim byłam, ujrzałam szyberdach, który był uchylony! Tak, to jest to! Chwyciłam to i zaczęłam ciągnąć, ale nic to nie dało. Ta szyba nie powinna być niezniszczalna, więc przygotowana skoczyłam na nią, rozbijając na wiele kawałeczków oraz raniąc sobie ręce i nogi. Trudno. Wszyscy, którzy jeszcze byli przytomni, patrzyli na mnie jak na ducha. Nic nie widziałam prawie, ale to się czuje. Od razu zaczęłam się dusić. Sysia, Artur i kierowca byli nieprzytomni. Leo na granicy, Olciiak tak samo. Lipka, Jeremi i Charlie próbowali wyważyć, bądź otworzyć drzwi, ale na nic się to nie zdało. Tylko stracili niepotrzebnie siły. Są najstarsi, więc najłatwiej będzie im wytrzymać.
- Odsuńcie się! - rozkazałam zachrypniętym głosem przez dym. Miałam na głowie kaptur, więc nie wiem, czy mnie poznali
Podeszłam do nich i porządnie szarpnęłam. Nic. Wyjęłam scyzoryk i zaczęłam majstrować przy zamku. Coś się poluzowało. Złapałam się barierek i obunóż zaczęłam nawalać w szkła. Za piątym razem udało się wyważyć drzwi. Niestety długo mi to zeszło. Wszyscy już leżeli jak muchy. Pierwszą wyniosłam Przybysz, kierowcę i Artura. Następnego wyciągnęłam Leosia. Zaczęli się dusić przy kontakcie ze świeżym powietrzem. Remo już tu był i wołał straż pożarną. Wróciłam do płonącego pojazdu. Złapałam Olę i z łatwością ją wyciągnęłam. Z Jeremim, Charliem i Sylwią nie miałam większego problemu.
- Do... Do... - kaszlała dziewczyna - Do... Minik... Jest w środku... - położyłam ją na ziemi
Wbiegłam tam i zaczęłam się rozglądać. Wszystkie karty do aparatu, które tutaj były, schowałam do kieszeni w między czasie. Udałam się na koniec autokaru, gdzie była tylko resztka szafy, średniej wielkości lodówka i fotele. Zaraz! Lodówka. Otworzyłam ją gwałtownie i ujrzałam tam wystraszonego chłopaka
- Domi...Nik - powiedziałam - Spokojnie, zaraz stąd wyjdziesz... Daj mi rękę - pomogłam mu wstać. Płomieni dookoła nas było coraz więcej. Nie wyjdzie drzwiami... O Fuck... Szybko ściągnęłam bluzę i mu ją podałam - Ubierz to. Nie gadaj i to zrób. Teraz Cię podsadzę - przełknęłam ślinę - I wejdziesz na dach. Zejdziesz po drabinie, która jest obok - wytłumaczyłam, starając się nie dusić
- A co z... - przerwałam mu
- Nic. Mi. Nie. Będzie. Dominik. Czas kończy Nam się z tlenem. Rób to, co mówię - Po kilku minutach udało mi się ulokować go na dachu. Dzięki tej lodówce, która zatrzymała tlen, nie był taki wycieńczony jak reszta. Moją jedyną drogą ucieczki były drzwi, ale miałam do przedarcia się do nich ścianę ognia. Rozejrzałam się i dostrzegłam wyrwę w ogniu. To moja jedyna szansa. Już nie mogę oddychać, a obraz się zamazuje. Weszłam na resztkę foteli i skoczyłam. Byłam już pewnie nieźle poparzona, ale nie zwracałam na to większej uwagi. Doszłam do drzwi ledwo co. Dosłownie z nich wypadłam. Wszyscy leżeli w dalszym ciągu na ziemi, ale byli w pełni przytomni. Spojrzeli na mnie z przerażeniem. Doczołgałam się i opadłam bez sił obok Leondre. Wyjęłam karty, które miałam i wcisnęłam mu w dłoń. Strasznie się dusiłam
- Da...j - wysapałam - To... Re-resz... Cie...
- Mel... Mel, co z tobą? - mówił spanikowany. Sam jeszcze miał problemy z oddychaniem
- Nic... Mi nie.... Jest - przymknęłam oczy i zaczęłam odlatywać
Usłyszałam alarm charakterystyczny dla karetki. Poczułam nagły przypływ tlenu i jak coś mnie podnosi. Leżałam na czymś twardym...
^Leondre^
Kiedy byliśmy w autobusie i wszyscy rozmawialiśmy, nagle usłyszeliśmy krzyk Sylwii Przybysz. Potem tylko błyskawicznie rozprzestrzeniający się ogień. Próbowaliśmy wydostać się na zewnątrz. Niestety drzwi się zacięły, a szyby są kulo i ognioodporne. Byliśmy spisani na straty. Nagle coś huknęło, a z szyberdachu wyleciała Mel w ciemnej bluzie. Jest tak szaro, że ledwo ją dostrzegłem. Nikt jej nie poznał. Kazała się odsunąć Charliemu, Lipce i Jeremiemu od drzwi i zaczęła majstrować coś przy nich scyzorykiem. Jaki z niej McGywer(?)
Potem złapała się barierek i zaczęła kopać je, aż wypadły z zawiasów. Do tej pory wszyscy leżeliśmy nieprzytomni. Prawie. Trochę w końcu kontaktowałem. Był z nami jeszcze Dominik, ale nie widziałem go nigdzie. Oby nic mu nie było...Zaczęła wszystkich po kolei wynosić. Było z nią coraz gorzej, a i tak cały czas wracała do środka. Była poparzona. Jestem tego pewien.
Lipa powiedziała jej o Dominiku, a ta wróciła do środka i długo nie wychodziła. Nagle dostrzegliśmy nastolatka na dachu, który zszedł po drabinie. Jej wciąż nie było. Strasznie się martwiłem. Nie wiedziałem co mam zrobić, czy czekać czy iść jej szukać... Nagle ją dostrzegłem. Ledwo się poruszała. Wypadła z pojazdu i doczołgała się do mnie. Odezwałem się do niej. Wysapała ledwo odpowiedź i wcisnęła mi do ręki kilka kostek. Spojrzałem na te, jak się okazało, karty do aparatu i kazała dać je reszcie. Po tym straciła przytomność, ale przyjechała karetka i straż pożarna. Zabrali ją na noszach, a ja do nich podbiegłem, kiedy wchodzili do karetki
- Mogę jechać z nią? - spytałem
- Nie możemy przewozić nikogo... - przerwałem pielęgniarzowi
- To moja siostra - powiedziałem dyskretnie
- Dobra, wsiadaj - zgodził się i pojechałem z siostrą do szpitala
CZYTASZ
Live Your Life || BaM|| 1 i 2
FanfictionZajrzyj, a wszystkiego się dowiesz 😉😉😉 31.05.2018r. - #127 w Leo