Rozdział 4| 2

151 10 1
                                    

- Mel? - usłyszałam nad sobą i rozejrzałam się nieprzytomnie, zatrzymując wzrok na kobiecie

- Vicktoria? - rozbudziłam się i wysiadłam z samochodu - Jak miło cię widzieć! Która godzina?

- W pół do piątej - odparła

- No, to ja wracam jeszcze do Francji, bo muszę pozałatwiać ostatnie rzeczy i wracam. Dzięki, Vick, że się nią zajmiesz

- Nie ma sprawy - uśmiechnęła się i pomogła mi zabrać walizki z samochodu

- A gdybyś potrzebowała czegoś, to wszystkie rzeczy są już w starym mieszkaniu. Vicktoria ma klucze

- Ok - przytaknęłam, a on pojechał, a my weszłyśmy do środka - Jak się cieszę, że w końcu jestem w domu! Tęskniłam za Wami strasznie

- Oj, my też... Leo i Tilly ostatniego czasu, a szczególnie, kiedy się nie odzywałaś, wariowali...

- Pójdę się przebrać...

- A ja zrobię herbaty - poszła do kuchni, a ja do łazienki, gdzie przebrałam się w cropp top z przekątnymi paskami, na których napisane było ,,Break the rules'', spodenki i poprawiłam włosy, po czym zrobiłam codzienny makijaż i wróciłam do kobiety - No, to opowiadaj - podała mi kubek i zajęłam miejsce obok niej

Zaczęłam mówić od początku, jak to tam było, jak się przygotowywałam do wszystkich pokazów, jak sobie radziłam z językiem i projektami. Miałam mówić już o poznaniu Ari i Tay, ale usłyszałam coś na górze. Coś, czego ewidentnie nie słyszała Vick... Leo się dusił

- Leo - szepnęłam i pobiegłam do jego pokoju

Poprosiłam uprzednio Vicktorię o szklankę wody i pobiegłam. Leżał, ale ledwo co oddychał. Nie spał...

- Leondre - spanikowałam - Usiądź, proszę - pomogłam mu i odchyliłam lekko jego głowę do tyłu - Oddychaj, spokojnie... - mówiłam wolno, pozwalając mu na skupienie się na moich słowach widząc, że sobie radzę. Małymi łyczkami podawałam mu wodę i po około dwudziestu minutach było wszystko ok. Mocno go przytuliłam i zaczęłam płakać. Nie do końca dlatego, że zastałam go w takim stanie, chociaż to tylko to spotęgowało. Byłam wręcz wzruszona tym, że mogłam go znowu przytulić

- Już... Spokojnie, nie płacz, proszę - wydusił

- O mój Boże! - odsunęłam się - Leondre, twój głos - byłam naprawdę przerażona - Aż tak jest źle? - przytaknął i zaczął kaszleć, ale nie długo na szczęście. Pocałowałam go w czoło - Masz gorączkę, Leo... Ty... Cholera - boję się, że wiem, co mu jest, ale do tego potrzebny jest lekarz

- Co jest? - pokręciłam głową

- Nic nie mów, dobrze, Leoś? - poprosiłam, na co przytaknął - Zaraz wracam. Ubierz się jakoś, dobrze? - nie rozumiał o co mi chodzi i był rozkojarzony, więc podeszłam do szafy i wyjęłam z niej szare dresy i jakąś bluzkę oraz bluzę - Ubierz się, Leondre - wyszłam z pokoju

- I co? - spojrzała na mnie Vicks

- Boję się, że wiem, co mu jest, ale nic nie mówię. Musimy jechać do lekarza

- Żaden teraz nie przyjmuje...

- No, to do szpitala - po schodach zszedł ostrożnie chory - Wygląda okropnie - przytaknęła i zabrała dokumenty

Złapałam brata za rękę i poprowadziłam do samochodu. Usiadłam z nim z tyłu i pojechaliśmy. Nie było dużego ruchu, więc od razu go przyjęli. Musiałyśmy czekać trochę, aż będzie wiadomo.

- Co mu może być? - martwiła się kobieta

- Boję się tylko, że moje przypuszczenia się sprawdzą i ma zapalenie płuc - spojrzałam na nią

- No i niestety się sprawdziły - podskoczyłam na głos lekarza i spojrzałam na niego

- Musi tutaj zostać, prawda? - przytaknął

- Trzy dni i będzie mógł wrócić, o ile będzie miał zapewnioną dobrą opiekę, ale widząc tą młodą dziewczynę, nie mam się o co martwić... - uśmiechnął się miło

- Mogę do niego wejść? - przytaknął, a ja poszłam do sali, w której leżał sam Leo - Hej... - przytuliłam go mocno, a jego przeszedł dreszcz - Oj, Leo, Leo, Leo, Leo... Ty wiesz, jak ja się o Ciebie teraz martwię? I wtedy, kiedy nic nie wiedziałam, nie widziałam? - złapał mnie za rękę i uśmiechnął się pocieszająco

- Nawet nie waż się odzywać - pokręcił przecząco głową, po czym drugą ręką, do której miał przyczepiony wenflon, sięgnął po telefon i coś zrobił, po czym mój zawibrował. Przeczytałam wiadomość na głos - Nie mam zamiaru. Co z Tilly? - spojrzałam na niego - Jadę do domu, a... Jeszcze jedna rzecz... Naucz się pisać - zaśmiałam się i pocałowałam go w czoło, po czym wyszłam i od razu wpadłam na panią Devries

- I co, Mel?

- Muszę wracać, Tilly nie wie co się dzieje, a pewnie już nie śpi - przytaknęła i podała mi klucze

Nie było stąd daleko, więc szybko dotarłam. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Szybko się zorientowałam, że jeszcze dziewczyna śpi. Zrobiłam jej śniadanie i kakao, położyłam na tackę i poszłam z tym do jej pokoju. Jeszcze spała. Położyłam jedzenie na szafce nocnej, po czym odsłoniłam okna

- Mamo, ile można... Powiedziałam ci już, że - urwała, kiedy otworzyła oczy i ujrzała mnie - Melody

- We własnej osobie, a teraz bierz się za jedzenie, kochanie - podeszłam do niej i przytuliłam - Leo ma zapalenie płuc, jest w szpitalu - powiedziałam od razu

- Co? Jak to!? - zaniepokoiła się

- Jak przyjechałam, to tak jakby się dusił, a wtedy pomyślałam, że czas najwyższy na wizytę u lekarza

Powiedziałam jej co i jak i szybko zjadła, ogarnęła się i poszłyśmy do szpitala

Live Your Life || BaM|| 1 i 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz