HEJ HAJ HELOW 😘😘😘. ROZDZIAŁ JEST KRUTSZY NIŻ POPRZEDNIE. MYŚLE ŻA NASTĘPNE TEŻ BĘDĄ.😛😛😛
Cassandra
-Uśmiechnij się.- słyszę Luisa -Jesteś w domu.-
Kładzie mi rękę na dłoni. Spglądam na niego i wymuszam uśmiech. Po chwili znów wbijam wzrok w kielich z krwią. Nie mogę zapomnieć o oczach Maxa pełne żalu i rozpaczy. Mam nadzieję, że zrozumie o co mi chodziło i da sobie spokój. Ja sobie poradzę. Ucieknę. On nie powinien się w to mieszać. Zaczne nowe życie. Może wróce do Hiszpanii? Jedno jest pewne. Żadnych wampirów i wilkołaków. Może poza Krystianem. Będe go odwiedzać w stanach. Może on czasem będzie do mnie przyjeżdżał? Nie będę z nikim wiązała swoich nadziei.
I pomimo, że zaplanowałam swoją przyszłość, gdzieś z boku, zawsze stoi Max i patrzy się na mnie uśmiechając. A ja do niego wracam.
Najgorsze jest, że nadal czuje smak jego ust, zapach jego skóry i delikatny, szorstki dotyk jego dłoni. Jego uśmiech i głębie jego oczu widzę codziennie, a gdy kładę się do łóżka, mam wrażenie, że on zaraz wyjdzie z łazienki i położy się koło mnie, obejmując szczelnie ramieniem.
Najgorszy jest zawód, gdy uświadamiam sobie, że już nigdy go nie zobaczę. Czuje się wtedy, jakby tysice szkieł, z mojego rozbitego serca, wrzerały się w moje...
-Cenobio.- rzuca widelec na stół
-Czego ty ode mnie oczekujesz?-
-Niczego Luisie. Przepraszam.- szepcze
-Więc czemu jesteś smutna? Wróciłaś do domu, do swojej rodziny. To dla ciebie nic nie znaczy?-
-Nie. Na prawdę się cieszę. Po prostu... Nie ważne.- przeczesuje włosy palcami
-Dla mnie ważne.- łapie mnie za dłoń -Chce żebyś była szczęśliwa.- zakłada mi włosy za ucho
-Tęsknie za...- westchnęłam -Brakuje mi Emily.-
Zaciska ręce.
-Rozumiem.- mruczy pod nosem
-Nie wątpie w to.- uśmiecham się -Chciałabym się przejść na spacer. Masz ochotę?-
-Z przyjemnością.-
Odchyla się na krześle i zaciera dłonie. Po chwili wychodzimy na ulice.Max
-Mówie wam. Ona jest w Hiszpanii.-
-Nie. To jest zbyt proste. Luis nie byłby taki głupi.-
Jak zwykle nikt mnie nie słucha.
-Jakie proste? Raczej logiczne. Ona tam mieszkała, a Luis nie byłby taki głupi, żeby z Meksyku jechać do Hiszpanii, żeby ją przemienić.-
-Max ma racje. Ja bym na jego miejscu, nie jechał tyle kilometrów po jedną głupią laske.-
-Derek.- warcze -Sam jesteś głupi.-
-Oj... Wiesz o co chodzi.- załamuje ręce
-Wątpie. Na pewno nie w Hiszpanii.-
-Viktor. Tylko ty tak uważasz.-
Spogląda na mnie gniewnie.
-Jedziemy do Hiszpanii.- wykrzykuje Derek
-Dzwonie do wujka, że się u niego zatrzymamy.- wstaje z fotela***
-Max! Derek!- wykrzykuje moja ciocia rzucając się nam na szyje
-Cześć ciociu.- odpowiadamy zgodnym chórem
-Jak miło was widzieć!- łapie nas za policzki
Ah... Rutyna. W końcu z domu wychodzi najzajebustrzy wujek na świecie.
-Lara! Daj chłopcom już spokój! Pewnie są głodni. Idź coś przygotuj.-
-Jasne kochanie.-
Podbiegła do niego i pocałowała go w usta. Od nich biło szczęście i miłość. Kiedyś ja i Cenobia będziemy tacy sami. Może jeszcze będziemy mieli dzieci? Na pewno. Co najmniej trójka. Na mniej się nie zgodzę. Będziewmy wyjrzdżać w każde wakacje, do różnych krajów.
Już wyobrażam sobie mojego Tygryska w grubym kożuchu, całą w śniegu, ze śmiechem lepiącą bałwana z dziećmi, a ja...
Poczułem szturchnięcie.
-Wracaj na ziemie.- słysze karcący szept Dereka
Ruszamy do domu za wujkiem. Prowadzi nas do pomieszczenia, zapewne zwanym jadalnią. Siadamy do stołu, a po chwili stoją przed nami tależe pełne niezidentyfikowanego płynu.
-No chłopcy, czas jeść.- zaśmiał się wujek
Zaczęliśmy wkładać zupę do ust i okazało się, że nie jest taka zła... Oczywiście Cenobia lepiej gotuje, ale ciocia nie należy do najgorszych.
-Co was sprowadza w nasze skromne progi?- podiął rozmowe wujek
Odchrząknąłem. Siedziałem koło niego i nachyliłem się w jego stronę, co powtórzył.
-Szukamy Luisa.- powiedziałem jak najciszej
-Takie buty.- odsuną się i spojrzał na żone -Laro. Zostaw nas samych.-
-Oczywiście.- wstała, pocałowała męża w policzek i wyszła
-Więc... czemu chcecie znaleźć najniebezpiecznirjszego i najbardziej bezlitosnego wampira w historii świata?- zapalił cygaro
-Max się zakochał.- wujek aż się zakrztusił
-W Luisie?-
-Zmienił oriętacje. Woli chłopców i... Ał! Idioto nie kop mnie!-
-Ona jest wampirem.- potarłem skronie -Wampirem Luisa.- westchnąłem
-Jak ona nie chce z tamtąd wyjeżdżać, to ja gówno mogę zrobić.-
-Ona tam nie chce być.-
-Jesteś tego pewien?-
-Tak.- spojrzałem mu w oczy
-Max?- nachylił się -Warto się o nią tak starać?- patrzy na mnie badawczo
Zrywam się z miejsca.
-Życie za nią oddam.- opieram się rękami o stół -To moja mate.- patrze na niego znacząco
-To już zmienia postać rzeczy.- wstał -Wykonam kilka telefonów i postaram się wam pomóc jak najlepiej.-
-Dzięki wujku.-
-Max. Nie obiecuje niczego.- kładzie mi ręke na ramieniu
-Ważne, że w ogóle spróbujesz.-
Uściskaliśmy się.***
-I co?- zrywam się, gdy widzę wujka w drzwiach
-Narazie nic. Jade na spotkanie z dawnym kolegą. O takich rzeczach się nie rozmawia przez telefon.- już zakłada płaszcz
-Jade z tobą.-
-Nie Max. On nie lubi nieznajomych.- patrzy na mnie znacząco
-Ty mnie znasz.-
-Max.- wzdycha i podchodzi do mnie łapiąc za ramiona -Rozumiem, że chcesz pomóc. Wiem że za nią tęsknisz, ale musze sam to załatwić. Ty w niczym narazie mi nie pomożesz, możesz tylko pogorszyć sprawę.-
-Co ja mam robić wujku? To czekanie jest nieznośne.-
-Rozumiem cię, chłopcze. Też bym nie mógł wytrzymać, ale jeśli nie chcemy znaleźć zamiast twojej wampirzycy, garstki popiołu, pozwól mi działać. Wszystko się ułoży. W swoim czasie. Czekałeś na nią 20 lat, ona na ciebie, zapewne setki. Uwież mi, że prędzej czy później się znajdziecie.- uściskał mnie -Zrobie wszystko co e mojej mocy, aby ci pomóc. Nawet pójdę za tobą na pewną śmierć.-
-Dzięki.-
-Dobra, dobra...- odsuną się -Koniec tych czułości. Będe się zbierał. Jak nie wrócę na obiad...- wskazał na mnie palcem -To wrócę na kolację.-
Poklepał mnie po ramieniu i wyszedł.
Ja wróciłem do rysowania. Maluję chyba z piędziesiąty portret mojego Tygryska. Tęaknie za nią...***
-Mam dobrą i złą wiadomość.- podnoszę wzrok na wujka, który właśnie męczy się z płaszczem. Staje przede mną i wzdycha -Którą chcesz najpierw usłyszeć?-
-Złą.- od najgorszego
-Zła wiadomość jest podwójna. Mianowicie: nie wiadomo, czy ona tam będzie i ta dobra wiadomość nie jest pewna.-
-No...- pospieszyłem go, kiedy przerwał
-To właściwie jest plotka. Za trzy dni w jakimś klubie ma odbyć się prywatne przyjęcie. Mój informator mówi, że to ma być duże przyjęcie. Nikt nie ma o nim wiedzieć.-
-To na co czekamy? Kiedy ono będzie?-
-Max. Jeszcze jedno. To jest wątpliwa wiadomość. Może się okazać, że w ogóle nie będzie żadnego przyjęcia. Może się okazać, że to nie oni je organizują. Może się okazać, że jej tam nie będzie.-
-Każda wiadomość daje mi szanse, że ją odnajdę. Nie mogę żadnej przepuścić.-
-Co zamierzasz?- pyta po dłuższej chwili
-Ja też wujku mam przyjaciół.- opieram się o ścianę -Nie wszyscy są wilkołakami.-Cassandra
Właśnie wychodze z pokoju Luisa. Zdziwiłam się, gdy powiedział, że organizuje przyjęcie na moją cześć. To jest trochę... nie w jego stylu. Zawsze był cichy. Tylko wśród swoich. Nikt więcej.
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie pewien chłopak, który na mnie wpadł.
-Uważaj jak... co ty tu robisz?- patrze w jego niebieskie oczy
-Nie cieszysz się, że mnie widzisz?- ukazuje swoje białe zęby
-Tak, cieszę się. Miło cię znw widzieć, Karolu.-
CZYTASZ
Chcę Cię Tylko Kochać.
VampireOn: Poczułem przepiękny zapach. Podążyłem za nim. Weszłem przez wielkie drewniane drzwi prowadzące do gabinetu mojego Alfy. A tam siedziała ona. Siedziała do mnie tyłem, ale i tak wiedziałem, że to ona. Alfa spojrzał na mnie groźnie. -Max wyjdź.- ry...