Przepraszam za ten fałszywy alarm, to było przez przypadek.
Okej...
To są katusze.
Staram się zapamiętać wszystkich z rodziny Maxa, ale to mi słabo idzie.
Potem z tego zrezygnowałam, i szłam na żywioł.
Wszyscy znają mnie, a ja nie znam nikogo.
Masakra.
Ale jest bardzo miła atmosfera.
Poznałam kilka kompromitujących faktów na temat Maxa. Ale mam szczęście, nieprawdaż?
Wiecie, że Max, jak był mały miał wybujałą wyobraźnię, a że bał się praktycznie wszystkiego, bał się wyjść z pokoju. Chował się pod łóżko, owinęty w kołdrę i śpiewał swoim dziecięcym głosem:
Nie boję się,
Gdy ciemno jest.
Tatuś za rękę
Prowadzi mnie
Max musiał być uroczy, jak był mały.
Kiedyś też, gdy pojechał na zakupy z rodzicami, pomylił swojego ojca z jakimś facetem i pojechał z nim do domu.
Zamiast płakać i wpadać w histerię, był wściekły. Miał wtedy 8 lat i zaczął krzyczeć na tego biednego pana, żeby się ogarną i zrobił coś ze swoim życiem. Okazało się, że owy pan miał depresję, po stracie swojego jedynego dziecka, tak wielką, że już nie miał życia towarzyskiego i prywatnego, a Max swoim dziecięcym krzykiem go wyleczył.
Zaczne od dziś patrzeć inaczej na swojego męża.
Właśne. Męża. Pięknie to brzmi, prawda?
Max podszedł do mnie.
-Zataczymy, moja Księżniczko?- powiedział z uśmiechem
-Oczywiście.-
Podałam mu dłoń i pozwoliłam mu się poprowadzić na parkiet. Stanęliśmy na samym środku. W tle zaczęła lecieć wolna piosenka.
Max położył dłoń ma mojej talii, a ja swoją umieściłam na jego ramieniu. Spletliśmy nasze ręce. Max zrobił pierwszy ruch. Delikatnie poruszajc się w rytm melodii tańczyliśmy poniesieni chwilą.
-Podoba ci się?- szepnął
-Tak.-
Spojrzałam na jego twarz.
-W końcu jesteś moja.- uśmiechnął się
-Ja zawsze byłam twoja, Max. Dziwne, że to dopiero zauwarzyłeś.- zaśmiałam się
-Ale teraz oficjalnie, pani Alen.- zakręcił mną
-Cóż, panie Alen. To nie sprawi, że pana jeszcze bardziej będę kochać, gdyż to nie możliwe.-
Położyłam mu głowę na ramieniu i pozwoliłam, by mną kołysał w rytm muzyki.
-Nadal nie mągę uwierzyć, że jesteś w ciąży.- szepnął mi we włosy
-Ty lepiej myśl nad imieniem.-
-Oczywiście.- zaśmiał się
-Jestem ciekawa, jak będzie wyglądać.- wyznałam
-Pewnie będzie tak piękna jak mamusia.-
Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy. Zetknęłam nasze wargi w delikatnym pocałunku.
-Max.- westchnęłam mu w usta
-Yhm...- mruknął nie przerywając pocałunku
Zsunął swoją rękę i uszczypną mój pośladek.
-Max, nie przy ludziach.- odsunęłam się i spiorunowałam go wzrokiem
-Uwielbiam jak się denerwujesz. Tak słodko marszczysz nosek.- odpowiedział
-Nie.- złapałam się za nasadę nosa -Nie marszczę nosa. A w ogóle nie zmieniaj tematu.-
-Jesteś taka słodka.-
-Nie udobruchasz mnie.-
Pociągną mnie za biodra do siebie i mną zakręcił.
-Taka jest prawda, Tygrysku.- szepnął
-Odbijam.- usłyszałam za sobą głos
Spojrzałam w duże oczy Dereka. Stał tam, patrzący na nas z lekkim uśmiechem.
-Mogę prosić do tańca?- zapytał mnie
Spojrzałam na Maxa. Wahał się, ale w końcu skiną głową. Podeszłam do Dereka i zaczęłam z nim tańczyć. Czułam na sobie wzrok Maxa. Podświadomie czułam, że jest wściekły. Nie miała pojęcia dlaczego. To przecież jego brat. Nic nas nie łączy.
Nie... to mi się wydaje.
-Max wygląda zajebiście, kiedy się tak denerwuje.- szepnął Derek z uśmiechem na ustach
A... czyli mi się nie wydaje.
-Ty to robisz specjalnie.- westchnęłam
-Tak trochę...- powiedział złowieszczo się uśmiechając
-Jesteś jego bratem... nie sądzisz, że psucie mu własnego ślubu jest słabe?- zacisnęłam usta
-Odgrywam się za wszystkie lata dokuczania mi, przezywania, bicia...- nachylił się i szepną mi do ucha -...i przeszkadzania mi w ,,tym" z dziewczynami.-
Parsknęłam śmiechem.
-Nie muszę znać szczegółów?- spytałam z uśmiechem
-A chcesz?-
-Bynajmniej.- rozejrzałam się w poszukiwaniu piwnych oczu mojego męża
-Nie rozglądaj się.- upomniał mnie Derek -Wszystko zepsujesz.-
-Chyba nie powinnam ci w tym pomagać...- szepnęłam
-Czemu nie?- zakręcił mną
-Max będzie zazdrosny.-
-I oto chodzi.- przewrócił oczami
-Kiedy on jest zazdrosny jest gorszy niż ja, kiedy mam focha.- spojrzałam na niego znacząco
-Jeszcze minuta.- poprosił
-Co ja z tego będę mieć?- zapytałam
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-No...- pośpieszyłam go
-Satysfakcję.- odowiedział
-Z czego?-
-Z nocy poślubnej.-
-Derek.- warknęłam
-Też cię lubię.- powiedział, po czym mną zakręcił
Ukłonił się wraz z końcem melodii i odszedł ode mnie. Powachlowałam się ręką i ruszyłam przed siebie.
-Mogę prosić do tańca?- usłyszałam gruby głos
Spojrzałam w oczy ojca Maxa.
-Oczywiście.- uśmiechnęłam się
Zbliżyłam się do niego i zaczęliśmy tańczyć.
-Moja żona dziwnie się zachowuje.- powiedział na wstępie -Wiesz może dla czego?-
-Nie...- zastanowiłam się -Nie mam zielonego pojęcia. Może się denerwuje. W końcu jej syn się ożenił.-
-Ona nigdy się nie denerwuje.- powiedział marszcząc czoło w zamyśleniu
-Chciałabym pomóc, ale nie wiem jak.-
-No nic. Jakoś sobie poradzę.- westchnął -Jak się bawisz?-
-Bardzo dobrze. Wszystko jest takie... idealne.- szenęłam
-Max bardzo się starał, aby ci się spodobało.-
-Wiem.- przyznałam
Dalszą część odbyliśmy samym tańcem. Nie rozmawialiśmy ze sobą.
Melodia się skończyła, a ja zaczęłam szukać wzrokiem Maxa.
-Mogę prosić do tańca?-
-Kaspian. Tutaj jesteś.-
-A gdzie mam być?-
Wzruszułam ramionami kładąc dłoń na jego ramieniu.
-Nadal jesteś za wysoki.- powiedziałam wpatrując się w jego ramię, które miałam przed twarzą
-A ty za niska. Urośnij trochę co?- zaśmiał się
-Widziałeś Maxa?- zapytałam
-Nie, a co?-
-Martwie się o niego. Zniknął, a ja nie wiem gdzie jest.-
-Nic mu nie będzie, jest dużym chłopcem.-
-Mam nadzieję.- szepnęłam
Kolejna piosenka się skończyła a ja zostałam porwana przez Erika.
-Co wy planujecie.- warknęłam do niego
-A, dobrze się czuje a ty?-
-Erik...-
-Nie umiesz się bawić.- westchnął
-A żebyś wiedział. Co jest grane.-
-Chcemy, żeby młody był zazdrosny.-
-Bawicie się w Dereka?-
-Nie, ale kiedy wilkołak jest zazdrosny, jest lepszy w łóżku.- szepnął konspiracyjnie
-Daj mi dowód, że Max od razu mi nie uśnie, kiedy upije się z tej ,,zazdrości".-
-Nie upije się.- zapewnił mnie
-Skąt to wiesz?- spojrzałam na niego
Wzruszył ramionami.
-Nie pozwólcie mi uważać was za idiotów.-
Westchnęłam i pokręciłam głową. Odsunęłam się od niego.
-Co ty robisz?- zapytał
-Nie pozwalam, by mój mąż uważał mnie za puszczalską zdzirę.-
Ruszyłam przed siebie podnosząc suknie. Przeciskając się przez tłum osób zaczęłam go szukać. Spytałam się kilku osób czy go nie widziało. Nikt nie odpowiedzia twierdząco, ale jeden bardzo mądry wilkołak wywęszy jego trop i wskazał mi kierunek. Podziękowałam mu serdecznie.
Poszłam za wskazanym kierunkiem. Trafiłam na otwartą przestrzeń parku. Teraz czułam jego zapach. Wcześniej mieszał się z innymi i nie mogłam go po prostu odróżnić. Jego zapach prowadził przez jakąś drogę. Prowadząca przez las wydawała się mroczna, zwłaszcza, że już było ciemno. Im dłużej szłam tym głośniej słychać było szum wody. Drzewa gwałtownie się kończyły, przez co była dużo wolnej przestrzeni. Niedaleko była rzeka, a drużka prowadziła na most, na którym ujrzałam pochyloną postać-Max.
Podeszłam do mostu wolnym krokiem. Moje buty wystukiwały jednostajny rytm, na drewnie. Podeszłam do Maxa i obięłam go od tyłu, kładąc głowę na jego plecach.
Łokcie opierał na barierce, a głowę mał między nimi schowaną.
-Max. Przepraszam.- szepnęłam
Czułam jak się spina, ale potem jego mięśnie się rozluźniły.
-Nie potrafię zdenerwować się na ciebie.- wyznał
-Nie wiedziałam nic o tym. Przepraszam. Kocham cię.- ścisnęłam jego koszulę w rękach
Pokręcił głową i jeszcze bardziej się zgarbił.
-Co ja mam zrobić?- powiedział
Przytkną butelkę z alkocholem do ust i upił kilka łyków.
-Ile już wypiłeś?-
Zaśmiał się
-To moja pierwsza.-
Odepchnął się, a ja się od niego odsunęłam.
Odwrócił się w moją stronę, opierając się o barierkę.
Spojrzałam mu w twarz na jego smutny uśmiech. Położyłam mu dłoń na policzku i stanęłam bliżej niego. Przejechałam palcem po jego ustach. Zadrżały. Oblizałam moje wargi i zastanawiałam się, czy pozwoli mi się pocałować. Ostatecznie po prostu położyłam głowę na jego obojczyku i go obięłam. Znów upił kilka łyków alkoholu.
-Dotknij mnie Max, proszę, dotknij mnie.- szepnęłam
Obiął mnie ręką, w której trzymał butelkę a drugą przycisną mi głowę do siebie. Podniósł ją, bym spojrzała na niego i wpił się w moje usta. Całował natrętnie i namiętnie. Przycisnął mnie mocniej do siebie, tak mocno, iż myślałam, że chce mnie zgnieść. Upuścił, zapewne, pustą butelkę i przesuną rękę niżej. Westchnęłam mu w usta. Odsunął się ode mnie a ja dopiero budziłam się z oszołomienia. Otworzyłam oczy i zamrugałam kilka razy. Odchylił głowę do tyłu i głęboko oddychał. Nie wiem co mnie podkusiło, ale zbliżyłam wargi do jego szyi i pocałowałam go tam. Westchnął. Złożyłam kolejny pocałunek i kolejny, i kolejny, i kolejny. Przygniótł mnie do siebie.
Wysunęłam delikatnie kły i przyłożyłam do jego skóry, kiedy nie zaprotestował, ugryzłam go i napiłam się jego krwi. Kiedy się odsunęłam, on się nie poruszył.
-Max, co się dzieje? Wiem, że nie chodzi o twoją zazdrość.-
Spojrzał na mnie i przyłożył mi rękę do policzka. Uśmiechnął się smutno spojrzał na moje usta, dotykając je opuszkiem kciuka. Przykryłam jego dłoń moimi i zamykając oczy wtuliłam się w nią.
-Max...- powiedziałam błagalnym tonem
-Nie dzisiaj, Tygrysku.- szepnął -Nie chcę ci psuć naszego ślubu.-
-Nie zepsujesz.-
Nie odpowiedział. Odpuściłam sobie i pozwoliłam, by dotykał mnie, gdzie tylko chciał, czyli po twarzy, ramionach, biodrach, brzuchu i plecach. Oddawałam jego delikatne pieszczoty. Chciałam, by nie był już smutny. Żeby rozładował swoje napięcie, dlatego chciałam, by było mu przyjemnie (bez skojarzeń😯).
-Kochasz mnie?- zapytał w pewnej chwili
Zdziwiło mnie to co powiedział.
-Tak Misiu. Kocham cię ponad wszystko.- pocałowałam go -Gdyby nie ty nadal tkwiłabym w głębokiej pustce. Nie miałam nikogo. Wtedy pojawiłeś się ty i odzyskałam moją rodzinę, i zyskałam nową.- złapałam się za brzuch -Jesteś źródłem mojego szczęścia, Max.- położyłam mu rękę na policzku -Nadal w to wątpisz?- uśmiechnęłam się
-Nie.-
Zamknął oczy, a spod jego powieki spłynęła łza. Nie wiedziałam co się dzieje. Czemu on płacze? Serce mi się kraja, kiedy widzę jego smutek.
Przytuliłam go. Schował głowę w zagłębieniu mojej szyi i zaczął szlochać. Głaskałam go po włosach uspokajakąc go. Mało to pomagało, ale chciałam by czuł się przeze mnie wspierany. Czułam jak jego łzy spływały po moim obojczyku.
-Alex nie żyje.- wyszeptał -Umarł a mnie przy nim nie było. Kupowałem jakieś cholerne kwiatki. Nie żyje.-
-Ciii... kochanie, rozumiem. Wypłacz się, skarbie. Nie wstydź się. Jestem przy tobie.-
W pierwszej chwili przeraziło mnie to, że Alex nie żyje. Jego jedyny przyjaciel właśnie przeszedł na tamten świat. Potem pozostała tylko wściekłość, że mnie przy nim nie było. Max pewnie chorobliwie cierpiał, z powodu jego śmierci, a ja wtedy chichrałam się z dziewczynami z jakiś tanich kawałów. Gardło mi się ścisnęło, ale powstrzymałam ciśniące się do moich oczu łzy.
-Kocham cię, Max.- szepnęłam na co mnie jeszcze bardziej do siebie przycisnął -Jeżeli chcesz, po północy wszystkich wyprosimy.-
-Nie chce ci psuć zabawy.- szepnął
-Nie psujesz, kochanie. I tak robiłam się śpiąca.-
Podniósł się i mnie pocałował. Otarłam jego mokre od łez policzki i oddawałam jego pocałunek z równą namiętnością.
-Kocham cię.- szepnął w pewnej chwili
-Ja ciebie też, Misiu.-
3 miesiące później
Max został Alfą. Trudno mi się przyzwyczaić do bycia Luną. Chce pomagać Maxowi jak tylko potrafię, ale on od razu się denerwuje i każe mi nic nie robić, bo jestem w ciąży. Wspieram go za to jak mogę. Nadal jest smutny po utracie przyjaciela, ale staram się, by zapomniał o smutku. Przychodzę czasem do niego i pytam go o różne błachostki.
-Ile chcesz mieć dzieci Max?-
Odrywa się wtedy od swojej pracy.
-Najlepiej całą drużynę piłkarską.-
Czasami zostaje do późna w gabinecie. Czekam na niego wtedy i robię mu masaż. Wtedy bardzo szybko zasypia. Przyprowadzam czasem do niego dzieci, ale tylko wtedy, gdy mam pewność, że nie ma dużo pracy.
A propos dzieci. Już chodzą. Bardzo szybko się rozwijają. Grają z innymi dziećmi w nogę, choć u nich noga polega na kopaniu piłki gdzie popadnie. Postanowiliśmy, że Alex zostanie kolejnym Alfą. Wydaje się, że będzie odpowiedni na tę rolę. Viktor jest coraz bardziej beztroski.
Nadal się zastanawiamy nad imieniem córeczki. Ona też szybko rośnie. Lekarz mówi, że jeżeli tak dalej pójdzie, nie będziemy musieli czekać całych 9 miesięcy. Trzecia Chimera. Pięknie, czyż nieprawdaż.
Max wyraził widoczną niechęć do przemienienia mnie. Nie zgodził się, ponieważ było ryzyko iż umrę. Zrobił się nadwyraz opiekuńczy. Cały czas ma mnie ktoś mieć na oku, gdybym wcześniej zaczęła rodzić. Ja z tego tylko się śmieje.
Czuje, że tak właśnie miało być. Jestem wdzięczna Bogu, że ich mam. Maxa, Viktora, Alexa i całe stado. Są dla mnie ważniejsi niż moje życie.The End
CZYTASZ
Chcę Cię Tylko Kochać.
VampireOn: Poczułem przepiękny zapach. Podążyłem za nim. Weszłem przez wielkie drewniane drzwi prowadzące do gabinetu mojego Alfy. A tam siedziała ona. Siedziała do mnie tyłem, ale i tak wiedziałem, że to ona. Alfa spojrzał na mnie groźnie. -Max wyjdź.- ry...