6

1.8K 133 0
                                    

Max
Zszedłem schodami na dół. Weszłem do salonu. Eva siedziała na fotelu. Zarzuciła nogę na nogę i machała nią w rytm tylko jej znanej melodi. Byłem na nią wściekły.
-Mogłaś jej nie mówić o tym, że nasze dziecko może zostać zabite.-
Spojrzała na mnie, jakby mnie pierwszy raz widziała.
-Opiekuje się nią, od kąd została wampirem. Mam obowiązek jej mówić o wszystkim co jest z nią związane.-
Zacisnąłem pięści.
-Ale nie musisz kiedy jest w takim stanie. Wiesz, że w ciąży łatwo się załamać.-
-Cenobia jest silna.- wstała z fotela -Poradzi sobie nawet z takim problemem.- rozpuściła blond włosy -Rozumiem, że się o nią marwisz, ale pomyśl. Kiedy przeżyje większy szok. Kiedy się teraz dowie, czy kiedy dziecko urodzi się martwe?-
-Dobra.- westchnąłem -Masz wyniki?-
Wyjęła zza siebie kopertę i mi ją podała.

Ustalenia po badaniach USG oraz badań stanu organizmu matki.
Płód
Płeć: chłopiec
Gatunek: chimera
Etap rozwoju: końcowy
Stan organizmu: bez zażutów

Matka
Stan organizmu: brak chorób genetycznych, brak odchyleń od normy, ciało bardzo wątłe oraz delikatne
Szanse na utrzymanie płodu: 58%
Szanse na przeżycie dziecka podczas porodu: 28%
Zalecenia: odpowiednie odrzywianie, wzmocnienie organizmu przez ruch oraz sen, nie poddawanie organizmu matki na negatywne emocje, regularne badania lekarskie

Musiałem to przeczytać 4 razy, aby w końcu zrozumieć co tu jest napisane. Sens słów ciągle mi się gubił. Usiadłem na kanapie.
-Max. Bardzo mi przykro.-
-Wyjdź.-
-Max...-
-Chce zostać sam.-
Słyszałem jak wychodzi z pomieszczenia, a później z domu. Czułem się potwornie.
Cholera. Czemu mi. Czemu Cenobi? Czemu nam? Szczęście było za drzwiami, ale one znów się przed nami zamknęły. Przecież ja tego nie przeżyje. Ona też. Straci drugie dziecko. Załamie się. To będzie koniec. Ona nie może się poddać. Ja też. Muszę być silny. Dla mnie, dla niej i dla naszego dziecka. Ona mnie potrzebuje. Muszę ją chronić za wszelką cenę. Nie pozwolę na śmierć dziecka. Wziąłem telefon i wybrałem numer.
-No co tam stary? Mamy przychodzić?- usłyszałem Erika
-Nie. Wstrzymuje akcję.- przetarłem czoło
-Co!? Dlaczego!?-
-Muszę spędzać więcej czasu z Cenobią.-
-Ta... za długo cię znam. Co się dzieje?-
-Nic.-
-Nie kłam... no dobra nie ważne. Sami to dokoczymy. Zaczeliśmy, a tam prawie już nie ma roboty. Rach ciach i skończone.-
-No nie wiem...-
-No nie rób se jaj. Musimy jakoś podziękować Wampirce, że dzięki niej pozbyliśmy się debila z chaty.-
-Nie przesadzaj.- warknąłem
-Jasne, jasne. My wszystko dokończymy, ty się nie martw i zajmij się naszym Tygryskiem.-
Warknąłem na co się roześmiał i rozłączył. Jeszcze pożałuje.
Poszedłem do kuchni i wyjąłem z szafki butelkę rumu.
-Witaj przyjacielu. Dawno się nie widzieliśmy.-

Cenobia
Obudziłam się, gdy usłyszałam łomot. Wstałam i wybiegłam z pokoju. Dotarłam do schodów. Max, pijany wdrapywał się po schodach. Zbiegłam w jego stronę.
-Max. Wszystko w porządku?-
-Tak, tak, tak.- odpowiedział
-Wstawaj. Pomogę ci.-
Złapałam go za rękę i podniosłam go.
-Nie mogłeś pić na piętrze?- wysapałam
-Tygrysku. Co ja bym bez ciebie zrobił?- machnął ręką
-Cicho siedź.- warknęłam
Wtaszczyłam go na górę. Smierdziało od niego rumem i papierosami. Ledwo powstrzymywałam odruch wymiotny. Wciągnęłam go do pokoju i rzuciłam na łóżko. Nic nie powiedział. Położył się, coś mamrocząc pod nosem.
Zaczęłam mu rozpinać koszulę.
-Musiałeś akurat teraz?- jęknęłam
Zsunęłam mu ją z ramion i rzuciłam na podłogę. Złapałam za jegi pasek i zaczęłam go odpinać.
-Kochanie. Nie możemy. Jesteś w ciąży.-
Spojrzałam na niego, ale nic nie powiedziałam. Nawet muszę powiedzieć, że tym mi trochę zaimponował. Nawet kiedy jest zalany, zachowuje trzeźwość umysłu. Cóż za ironia. Zdięłam mu spodnie i poprawiłam go na łóżku. Przykryłam go.
-Kocham cię.- spojrzałam na niego -Przepraszam, że się upiłem.- już prawie zasypiał -Nie bądź na mnie zła.-
-Nie jestem.- uśmiechnęłam się i pocałowałam go w czoło
Zasnął. Wyglądał jak małe dziecko. Był taki słodki.
Podeszłam do okna i je uchyliłam. Zbliżał się wieczór.
Spojrzałam znów na Maxa. Rozumiałam go. W części. Pewnie po rozmowie z panią Evą zaczął pić. Gdy się dowiedział, że nasze dziecko może nie przeżyć. Było mi go szkoda. Naprawdę. Leżał tak na boku, twarzą do mnie i wygladał tak niewinnie, tak dziecinnie, że czułam się w obowiązku go chronić. Pomimo że teraz cuchną, jak menel.
Odetchnęłam i wyszłam z pokoju. Poszłam do innej przypadkowej sypialni. Przykryłam się kołdrą. Zamknęłam oczy. Próbowałam zasnąć, ale usłyszałam skrzypienie drzwi, później takie:tup, tup, tup, tup a po chwili łóżko się ugięło,a ja zostałam przygnieciona, przez ciało Maxa.
-Fajnie.- mruknęłam
-Idź spać, Kochanie.-
Nie skomentowałam tego. Wygrzebałam się spod niego nabierając powietrza do płuc. Nic nie powiedziałam. Wetknęłam tylko nos w poduszkę wdychając zapach proszku. Lepsze to niż zapach rumu i papierosów, nie?
W nocy kilka razy zasypiałam, ale budziłam się. Miałam koszmary, ale ich nie pamiętałam. Wstałam i poszłam się umyć. Leżałam w wannie z ciepłą wodą. Wsypałam sól do kompieli, więc z wody unosił się zapach bzu. Zamknęłam oczy. Usłyszałam trzesk drzwiami, a po chwili do wanny wszedł Max. Wanna była duża i miała krztałt kwadratu, więc bez problemu położył się obok mnie. Podłożył mi rękę pod głowę tak, że leżałam na jego ranieniu. Położył brodę na moją głowę i zamarł.
Uśmiechnęłam się pod nosem, na myśl jakiego ma teraz kaca. Przynajmniej ma nauczkę.
Leżeliśmy tak z pół godziny.
-Przynieść ci wody?- spytałam
Pokręcił głową. Odsunęam się od niego.
-Może chcesz masaż?-
Przytakną z minął poszkodowanego szczeniaka. Kazałam mu siąść przede mną co zrobił od razu. Zaczęłam mu masować plecy, nakładając żel. Mrukną zachęcająco. Minęło tak kolejne pół godziny. Spłukałam ręce i wstałam. Nachyliłam się do jego ucha.
-Ty skończ się myć, a ja pójdę na dół. Znajde jakieś proszki, a jak nie, może będzie piwo.-
Spojrzał na mnie.
-Jesteś dla mnie za dobra.-
Uśmiechnęłam się i go pocałowałam.
-Może troszkę.-
Wyszłam z wanny i wytaram się w ręcznik. Założyłam czarny szlafrok Maxa i wyszłam do pokoju. Założyłam bielizne i poszłam na dół. Wyjęłam apteczkę z szawki w kuchni i zaczęłam ją przeszukiwać. Znalazłam jakieś proszki przeciw bólowe. Przeczytałam co było napisane na opakowaniu. W tym czasie do kuchni wszedł Max. Uśmiechnęłam się do niego i nalałam mu wody do szklanki. Dałam mu dwie tabletki.
-Na raz. A tutaj masz wodę.- połknął je i wypił całą zawartość szklanki -Za dziesięć minut powinno być lepiej.-
-Dziękuję.- przyciągną mnie do siebie i pocałował -Jesteś na mnie zła?- zapytał
-Nie. Przynajmniej nie poszłeś do jakiegoś klubu.-
-Jesteś dla mnie skarbem.-
Zarumieniłam się.
-Lubie, kiedy się rumienisz.- szepnął mi do ucha
Westchnęłam gdy pocałował mnie w szyję. Zamknęłam oczy rozkoszujac się jego dotykiem. Odchyliłam się. Wsunął rękę pod szlafrok i położył ją na plecach. Drugą wplótł w moje włosyi jeszcze bardziej odchylił mi głowe. Zszedł niżej i zassał moje oznaczenie. Z moich ust wyrwał się jęk.
-Czemu akurat teraz muszę być w ciąży?- wysapałam
On jakby tego nie usłyszał nadal całował mnie po szyi i oznaczeniu. Nie posuwał się dalej. Po jakimś czasie skończył. Odsłonił mi brzuch i położył na nim rękę. Poczułam jak coś napiera od środka. Max podiósł ręke i ujrzałam odcisk malutkiej dłoni na mojej skórze. Uśmiechnęłam się. Moje serce zabiło szybciej. Max pocałował mnie w skroń.
-Obiecaj mi coś.- powiedziałam w pewnym momencie
-Co tylko chcesz.-
-Jak dziecko się urodzi, pobierzemy się.-
-To ty mi raczej powinnaś to obiecać.-
-Obiecuję.-
-W takim razie ja też obiecuję.-
Splótł nasze palce.
-Kocham cię.- powiedzieliśmy niemal jednocześnie
Usiedliśmy do stołu.
-Dzisiaj ja coś ugotuję, dobrze?- powiedział
-Jasne.-
Powiem wam... tosty wyszły mu wyśmienite. Lepszych nie jadłam.
-Pyszne.-
Uśmiechnął się do mnie. Po zjedzonym śniadaniu powiedział, że jeszcze się położy, bo do końca mu jeszcze nie przeszło. Razem poszliśmy spać.
Kiedy wstałam, jego nie było. Spojrzałam ba zegarek i stwierdziłam, że jest 13:07. Ubrałam się i zeszłam na parter. Weszłam do salonu. Tam go nie było. W jadalni, kuchni i siłowni też nie. Pomyślałam, że może wyszedł. Usłyszałam jednak jego głos na korytarzu.
-Wszystko gotowe? ... Nie wiem. ... Spróbuję. ... Dobrze. ... Jeszcze śpi. ... Jasne. ... Tak. ... Jak tylko się obudzi. ... No. ... Właśnie szedłem do niej. ... Nie obudzę jej. ... Wujku, cześć. ... Później porozmawiamy. Teraz nie mam czasu. ... Cześć.-
Poszedł na gróre, a ja wyszłam z siłowni i ruszyłam do salonu. Usiadłam na kanapie. Usłyszałam trzask drzami naszej sypialni, a potem kroki na schodach. Max wpadł do kuchni, potem jadalni i wbiegł do salonu.
Uśmiechnęłam się.
-Coś się stało?- zapytałam
-Nie było cię w pokoju, myślałem że coś ci się stało.- wydyszał
-Wszystko w porządku.- uspokoiłam go
-Na szczęście.- usiadł koło mnie
-Obejrzałabym jakiś film.- wyznałam
-Jak chcesz to mogę pojechać do wyporzyczalni, albo możemy obejrzeć na kinie domowym.-
-Mamy kino domowe?- zerwałam się
-No tak.- wzruszył ramionami
Usiadłam na nim okrakiem. I spojrzałam na niego błagalnie.
-O co chodzi?- uśmiechnął się
-Chce coś na nim obejrzeć.-
Oparłam dłonie na jegi torsie i się nachyliłam. Zaśmiał się.
-Zachowujesz się absurdalnie. Nie musisz mnie o to prosić.-
Uśmiechnęłam się do niego. Nachyliłam się i złączyłam nasze usta. Przerwał nam dzwonek do drzwi.
-To pewnie nikt ważny.- powiedział
Położył mi ręce na biodrach i przysiągnął do siebie.
-Może jednak wypadałoby otworzyć?- szepnęłam
Pokręcił gową i mnie pocałował. Nic nie powiedziałam, ale miałam wyrzuty sumienia.
-A to tak?- usłyszałam kobiecy głos
Podniosłam wzrok i znieruchomiałam -My tam czekamy, a wy się tu liżecie?-
-Cześć Sara.-spojrzałam na Maxa
Zeszłam z niego, czerwieniąc się. Max wstał i podszedł do blondynki. Była ładna. Miała zielone oczy, była wysoka i miała czym oddychać. Max podał jej rękę, ale ona jej nie przyjęła, tylko rzuciła mu się na szyje. Zacisnęłam zęby i próbowałam nie podejść do niej i nie przestawić jej tego prostego nosa. Wstałam i się uśmiechnęłam, gdy blondynka stanęła prosto i spojrzała mi w oczy. Podeszła do mnie i podała mi ręke.
-Jestem Sara.- przedstawiła się
-Cenobia.-
Dałabym sobie ręke uciąć, że spojrzała na mnie krzywo. Na jej idealnej twarzy przez sekundę pojawił się grymas. Ja jednak nie traciłam twarzy. Od razu wiedziałam, że się nie polubimy. Odwróciła się na pięcie, na tych mega wysokich obcasach.
-Ron! Idziesz!?- krzyknęła, a ja myślałam że mi uszy odpadną
-Chwila!- usłyszałam męski głos -Chodź mi pomóż.-
Ruszyła przed siebie, kręcąc przy tym tyłkiem jak kierownicą. Zniknęła za drzwiami.
-Max?- szepnęłam
-Co się dzieje?- odszepną
-Kto to?-
-Przyjaciółka.-
Takie sobie przyjaciółki dobierasz?
Blondynka wróciła do pokoju. Za nią wszedł męszczyzna. Wysoki, o czarnych włosach i jasnych zielonych oczach. Ubrany był w granatowy ciemny T-shirt szczelnie opinający jego muskularne ciało, czarne dżinsy oraz białe adidasy.
-Cześć.- powiedział uśmiechając się do mnie
-Cześć.- powiedział Max przyciągając mnie do siebie patrząc nie ufnie w stronę Rona
Sara uśmiechnęła się.
Mi coś zaczęło śmierdzieć.
Miałam złe przeczucia.

Chcę Cię Tylko Kochać.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz