Kiedy otworzyłam oczy widziałam jedynie biały sufit, a jedynie co słyszałam, było miarowe: piiip piiip piiip piiip, i tak cały czas. Wsłuchałam się w ten rytm, tak bardzo mnie uspokajał. Grał jak taka kołysanka.
Przetarłam twarz. Poczułam suchość w ustach. Oblizałam wargi i podniosłam się. Przeczesałam palcami włosy i się rozejrzałam. Przeciągnęłam się. Do pomieszczenia wszedł męszczyzna w białym kitlu.
-Witam, jak się czujesz?-
Podszedł do mnie i zaswiecił taką małą latareczką w moje oczy.
-Chyba dobrze.-
Odchrząknęłam.
-Nie masz bólów brzucha, zawrotów głowy...-
-Nie. Gdzie ja jestem?-
-W części szpitalnej w domu watachy. Masz mdłości, albo częściowe odrętwienie.-
-Nie. Gdzie jest Max?-
-W oddziale dla noworodków. Podnieś koszulkę. Muszę ci osłuchać.-
Zrobiłam co kazał. Wzdrygnęłam się, gdy zimny metal dotknął mojej skóry.
-A co z moimi dziećmi?-
-Wszystko z nimi w porządku. Były małe problemy, bo są wcześnikami, ale że to chimery, szybko się zregenerowali. Szybko rosną.- zaśmia się
-Mogę ich zobaczyć?- poprawiłam bluzkę
-Nie. Nie powinnaś wstawać. Zaraz poproszę Maxa, żeby ich tu przyniósł.-
-A z nim wszystko w porządku?-
-Tak. Powinnaś zająć się sobą.- wstał i schował ręce do kieszeni i wyszedł
Zostałam sama. Podrapałam się po karku. Tamta noc wydaje się być tylko snem.
Po kilku minutach do pomieszczenia wszedł Max.
-Cześć Tygrysku.- wyszeptał
Na rękach trzymał... małe cuda. Przepiękne małe laleczki.
Z uśmiechem podszedł do mnie i usiadł obok mnie na łóżku. Zapatrzyłam się w te małe śpiące twarzyczki. Były takie piękne i słodkie.
-Mogę?-spytałam
-Oczywiście.-
Dał mi jednego z chopczyków do ręki. Nie wiem dla czego. Po prostu zaczęłam płakać. Max obiął mnie jedną ręką. Chłopczyk otworzył oczy. Później je przetarł małymi piąstkami. Spojrzał na mnie piwnymi oczami Maxa. Zaśmiał się, takim pięknym dziecięcym śmiechem.
-Kocham cię.- wyszeptał Max tuż obok mojego ucha -Jestem z ciebie dumny.-
Spojrzałam na niego i go pocałowałam. Tak bardzo się cieszyłam.
-Też cię kocham.- wyszeptałam wtulając się w jego szyję
-Spisałaś się.-
-Chyba raczej ty.- uśmiechnęłam się
-Ty też miałaś swój wkład.-
-Jak sobie z nimi poradzimy?- spojrzałam na małe bobasy w naszych rękach
-Damy radę.-
-Jak ich nazwiemy?-
-Myślałem nad, imionami takimi jak: Damon, David, Viktor, Jason, Jasnper, Mike...-
-Myśle, że Viktor i Alex. To dzięki nim jesteśmy razem. Gdyby nie ich zgoda nie byłoby tak prosto.-
-Jeżeli tego chcesz, to i ja nie mam nic przeciwko.-
-Alex, po imieniu Alfy najpotężniejszej watahy w Grecji, Hiszpani, Francji oraz Włoch. Viktor po imieniu wampira z najliczniejszym klanem w Europie.-
-To wszystko uzgodnione. Alex i Viktor Alen.-
Zapadła chwila ciszy.
-Jak się czujesz?- spytał
-Trochę dzienie, bez tego wielkiego brzucha.- wyznałam
-A mi go brakuje.- wyznał -Może chcesz jeszcze raz taki nosić?-
-Na razie mam dość. Gdy minie rok, to się zastanowie.-
-Czemu tak długo?- jęknął
-Nie damy sobie rady w taki sposób. Dzieci muszą trochę podrosnąć.-
-No dobrze. Ale obiecaj że co najmniej piątka.-
-Obiecuję.-
Viktor znów się zaśmiał. Zawturował mu Alex, który się przed chwilą obudził.***ok tygodnia później***
Dzisiaj wyszłam ze szpitala. Właśnie wchodzimy do domu. Stanęłam w miejscu z Alexem w nosidełku w rękach.
-Co się dzieje?- zapytał Max
-Nie przygtowaliśmy pokoji dla dzieci. Głupia, głupia, głupia. Jak ja o ty mogłam nie pomyśleć? Trzeba coś bna szybko przygotować.- histeryzowałam
-Nie przejmuj się. Chodź.-
-Max, jak ja mam się nie przejmować. Ale ze mnie egoistyczna idiotka.-
-Po prostu chodź.- zaśmiał się i tak samo z nosidełkiem w rękach wszedł z Viktirem po schodach
Nie krzyknęłam bo dzieci spały. Ruszyłam za to, za nim na piętro. Myślałam, że wejdziemy do naszej sypialni, ale Max ją ominą i otworzył jakieś drzwi.
-Zapraszam.- uśmiechnął się
Podeszłam do Maxa i zajrzałam przez otwarte drzwi. Ujrzałam dziecięcy pokoik. Cały pomalowany na niebiesko. Na jednej ze ścian namalowany był tor wyścigowy. Na podłodze leżał miękki niebieski dywan. Obok siebie stały dwa łóżeczka. Pod oknem było mnustwo misów. A światło słoneczne było zabarwione na niebiesko, przez błękitne zasłonki. Po prostu to było piękne.
-Skąd...?- zacięłam się
-Jak myślisz, co robiem z tymi idiotami, przez ostatni miesiąc- miał na mysli swoich braci
-To jest...- postawiłam Alexa na podłodze i zakryłam usta dłonią -Jestem taka szczęśliwa.- wychlipiałam
-Włoże dzieci do łóżeczek.-
Zaczęłam się rozglądać po pokoju. Było nawet tam specjalne miejsce do przewijania dzieci! Było mnustwo zabawek.
-I zobacz.- skończy i podszedł do jakiś drzwi -Tu jest przejście do naszego pokoju.- otworzył je i żeczywiście ujrzałam naszą sypialnie -Będzie nam łatwiej tu przychodzić. Pomyślałem, że ten pokój przeznaczymy dla naszych nowonarodzonych dzieci. Będą tu mieszkać do conajmniej 2 roku życia, a potem urządzimy im nowe pokoje. Starałem się, żeby opieka nad nimi była prostrza, ale niewiele to dało.-
Podeszłam do niego i go pocałowałam. Przycisnęłam się do niego, szczelnie oplatając go ramionami. Zamienił ten pocałunek z romantycznego, w namiętny i pożądliwy. Ledwo mogłam łapać powietrze. Odchylił mnie ostro do tyłu i zszedł pocałunkami na moją szyję. Westchnęłam. Max podniósł mnie i zaniósł do naszej sypialni kładąc na łóżku. Podwiną moją bluzkę i włożył tam gorącą rękę. Nagle w pokoju temperatura podniosła się do 40°C. Ciężko oddychałam. Zaczął powoli zsuwać ze mnie buzkę. Gdy się z tym uporał, wziął się za spodnie. Zniżył się do mojego obojczyka i zassał oznaczenie. Jęknęłam.
I właśnie w tej cholernej chwili Vktor musiał zacząć płakać, budząc przy tym Alexa.
Jęknęłam niezadowolona gdy Max wstał.
-Ja pójde.- powiedział
Odnotowałam w myślach, żeby jak Viktor przyprowadzi dziewczynę do domu stanąć pod drzwiami pokoju i nasuchiwać, a w odpowiednim momencie zacząć ryczeć.
W końcu Max jakoś ich uspokoił. Czekałam tam na niego, jak wygłodniały kundel na jedzenie. W końcu wrócił, a ja się na niego rzuciłam przewracając go na łóżko. Rozerwałam jego T-shirt, gdy próbował zrozumieć o co chodzi. Przykleiłam się do jego szyi. Zanim się od niej odczepiłam, zrobiłam mu z 10 malinek. Zaśmiał się.
-Mój Tygrysek był głodny?-
W odpowiedzi tylko mruknęłam. Położył mi ręce na biodrach kiedy odpinałam jego pasek od spodni. Musiałam z niego wstać, żeby je z niego zdiąć. Porwał mnie i rzucił na łóżko. Zawisł nade mną. Uśmiechnął się diabelsko i wpił się w moje usta. Porwał moją bieliznę i znów przyssał się do oznaczenia. Śmiał się, gdy wiłam się pod nim dysząc. Gdy próbowałam go odepchnąć, bo miałam dość, on złapał mnie za nadgarstki i umieścił po obu stronach mojej głowy. Zacisnęłam dłonie w pięści.
-Max, przestań.-
W odpowiedzi tylko zamruczał.
-Proszę.-
Warknął i zbliżył swoją twarz do mojej. Jego oczy, były delikatnie zabarwione na pomarańczowo. Nie wiem czy miałam do czynienia z Maxem, czy wilkiem. Przygryzł wargę i mnie pocałował. W ustach poczułam słodki, gęsty płyn. Rozlewał się po moim ciele, jak ciepła woda pod prysznicem. Czułam jak całą mnie ogarnia. Jak pochłania. Jak steruje moim muzgiem. I nagle przestałam go czuć.
Max się ode mnie odsunął. Jego oczy były coraz bardziej pomarańczowe. Rana na jego wardze zaczęła się zasklepiać. Zwisał nade mną taki przystojny i sexowny, że w tej chwili byłam najszczśliwszą kobietą na świecie.
Na prawdę nie wiem kiedy pozbył się bokserek. Po prostu w idealnej chwili postanowił mnie wypełnić sobą. Patrzyłam się w jego oczy i obserwowałam, jak tracą swój piwny kolor, a zyskują pomarańczowy.
Zarzuciłam mu nogi na biodra i przysunęłam bliżej siebie. Złapałam jego policzki w obie ręce masując je powoli. Uśmiechnęłam się, co odwzajemnił. Zaczął się poruszać powoli, jakby się bał. Przysunęłam jego twarz do mojej. Zamknęłam oczy rozkoszując się jego dotykiem. Od czasu do czasu nasze usta łączyły się w krótkim pocałunku. Kiedy skończyliśmy padł obok mnie wyczerpany. Przycisnął mnie do siebie.
-Muszę iść, zobaczyć do dzieci.- szepnęłam
Mrukną tylko z niezadowoleniem. Uśmiechnęłam się i pocałowałam krótko.
-Zrobiłeś, to się licz z konsekwencjami.-
Wstałam i oplotłam się kołdrą. Poszłam do ich pokoju. Nadal spali, jak małe aniołki. Miałam ochotę każdego z osobna wyściskać i wycałować.
Wróciłam do sypialni i położyłam się na łóżku. Spojrzałam w oczy Maxa i stwierdziłam, że nadal są pomarańczowe.
-Kocham cię.- szepnęłam cicho, przytulając się do jego gorącego ciała
Obiął mnie i mruknął mi we włosy.
-Czemu nic nie mówisz?- zapytałam
Spojrzał na mnie nie pewnie.
-Przecież wiem, że to ty, głuptasie.- zaśmiałam się -Max ma piwne oczy, a ty pomarańczowe.-
Uśmiechnął się do mnie. Takim pięknym białym uśmiechem.
-Kocham cię.- szepnął mi w prost do ucha
Uśmiechnęłam się i wtuliłam w jego szyję. Przybrałam kolor dojrzałego pomidora. Max i jego wilk to zupełnie różne charaktery.
Max jest chwilami nerwowy. Lubi żartować i bardzo mu zależy na rodzinie. Jest odważny i nie daje sobie wchodzić na głowę. Jest podatny na wpływy swojego wilka, o czym oczywiście wiem i to wykorzystuje. Na przykład wtedy kiedy go prosiłam, żeby pokazał mi dom, albo, żebym została z nim podczas pełni.
Jego wilk jest spokojny. Jest bardzo romantyczny i wstydliwy. Jest dzięki temu bardziej słodszy. Kiedy czegoś chce, nie słucha głosu Maxa, tylko jest stanowczy. Jest też rozsądny i miły. Mało mówi.
Jednyną rzeczą, która łączy te dwie niezgodności jest ciało, i to że kocham ich obóch tak samo. Oczywiście, sądze że powinni się zamienić charakterami, bo kompletnie nie pasują do nich, ale nie ważne jacy będą, moje uczucia się nie zmienią.
Położył mi dłoń na policzku i odchylił do tyłu głowę, tak abym na niego spojrzała. Uśmiechnął się widząc moje zawstydzenie i przybliżając powoli swoją twarz do mojej, delikatnie pocałował.
Wtedy Viktor znów zapłakał. Zaśmiałam się widząc grymas na twarzy mojego ukochanego. Wstałam i założyłam szlafrok. Ruszyłam do moich dwuch małych urwisów. Wzięłam Viktora na ręce i zaczęłam go karmić piersią siadając na pufie obok łóżeczek. Do pokoju wszedł mój przyszły mąż w samych bokserkach. Uśmiechnęłam się na jego widok. Podszedł do mnie i kucną obok moich kolan. Słyszałam jak Alex gaworzy coś w swoim własnym języku. Gdy Viktor się najadł, oddałam go Maxowi, ale chyba powinnam powiedzieć jego wilkowi. Przyją go z przerażeniem w oczach. Zachichotałam cicho i pocałowałam go w czoło.
Wstałam i podeszłam do łóżeczka Alexa.
-Głodny jesteś?- zapytałam łapiąc go za dłoń -Zjesz coś, czy nie?- zaśmiał się -Mam to uznać za tak?- powiedział coś w jego języku -Okej. No to chodź.-
Wzięłam go na ręce i podeszłam z nim do pufy i tam go nakarmiłam.
Max siedział i patrzył się na Viktora, gdy ten zaczął trzeć oczy.
-Chyba chce mu się spać. Pokołysz nim trochę.-
Spojrzał na mnie dziwnie, a że siedział na podłodze wyglądał bardzo słodko.
-Nic mu przecież nie zrobisz.- zaśmiałam się
Uśpił go, dzięki czemu dostał ode mnie buziaka. Alex zasną przy karmieniu, więc nie było większych problemów. Gdy obaj spali spokojnie w łóżeczkach, zauwarzyłam że Max stoi przy Alexie (czyli najstarszym) i wpatruje się w niego.
-Coś się stało?- spytałam łapiąc go za dłoń
Ścisną ją, jakby potrzebując wsparcia.
-Co cię martwi?- przytuliłam się do niego
-Alex jest chory.- powiedział
-To nie możliwe. Lekarz robił wszystkie badania. Ale jeżeli jeszcze nie jesteś pewien, to możemy je powtórzyć.-
-Nie. W sensie... Alfa jest chory.- znieruchomiałam -Cierpi na nowotór. Jest nie uleczalny. Rok temu dowiedział się, że zostało mu jakieś 2, 3 lata życia. Na niektóre choroby, wilkołaki nie mogą się uodpornić. Od razu wszystkie Bety zorganizowały naradę. Pojawił się na niej również Alex. Chcieli od razu wybierać nowego Alfe, ale Alex się nie zgodził. A jego słowo jest święte. Zażądził, że póki jeszcze żyje, będzie rządził, po jego śmierci to ja mam przejąć stanowisko Alfy.-
Zapadła cisza.
-Bardzo mi przykro.- szepnęłam
Już dawno się domyśliłam, że są przyjaciółmi.
-Boje się... że... nasz syn może sobie nie poradzić.- spiął się
-Wszystko się ułoży. Będzie miał mnie i ciebie. Dużo miłości w domu i Viktora. Czuje, że ta dwójka będzie nie do zdarcia.- stanęłam przed nim -Jeżeli będzie podobny do ciebie, to tym bardziej sobie poradzi.- złapałam jego głowę w swoje dłonie -Nie powinniśmy wątpić w naszego syna.- gwałtownie złączyłam nasze usta
Nie wiem co we mnie wstąpiło. To było na prawdę dziwne, nawet jak na mnie.
~Ty zawsze jesteś dziwna.~
O... wróciłaś...
~No oczywiście że tak. To jest nie sprawiedliwe, że nie mogę do ciebie mówić, kiedy jesteśmy w ciąży.~
Mnie się tam podoba. Cisza i spokój. Nikt nie pieprzy głópot w mojej głowie.
~Ty zawsze myślisz o debilizmach.~
Odsunęłam się od Maxa. Patrzył na mnie oszołomiony. Wskazałam na drzwi do naszej sypialni.
-Do łóżka. Masz kare.- udawałam zdenerwowaną
Spojrzał na mnie pustym wzrokiem. Nachylił się i wziął mnie na ramie, po czym ruszył do naszego pokoju. Rzucił mnie na łóżko i stanął nade mną.
-To ja jestem od rozkazywania. Ja jestem w tym domu przywódcą.- założył ręce na klatke piersiową eksponując swoje mięśnie
-Chcesz się przekonać.- powiedziałam siadając
-Nie. To ty się przekonasz.-
-Nie.- stanęłam na łóżku -To ty się przekonasz.-
Nie wiem kiedy podciął mi nogi i nie wiem jak mnie złapał przed upadkiem, delikatnie kładąc na łóżku. Kiedy usiadłam nie widziałam go w pomieszczeniu. Rozejrzałam się po pokoju. Oddech mi przyśpieszył. Nie wiem dla czego, ale zaczęłam się bać. Cała drżałam. Czułam się jak w jednym z moich koszmarów. Stanęłam przed drzwiami pokoju dzieci. Bałam się, że jak je otworzę ujrze je zakrwawione na rękach Luisa.
Ręka mi drżała. Otorzyłam pokój. Nic im nie było leżeli w łóżeczkach i spali słodko. Ja jednak nadal czułam strach. Ruszyłam w stronę drzwi na korytarz. Zanim jednak dotknęłam klamki, ktoś złapał mnie z tyłu za usta i przycisnął mnie do siebie. Bardziej czułam się bezpieczna przy tym kimś, niż zagrożona.
-Nie bój się.- szepnął mi Max czule do ucha
Zaczęłam się uspokajać. Serce nadal mi waliło. Złapałam za jego dłoń, ściskając ją mocno.
-Przesadziem?- zapytał
Pokręciłam głową.
Wziął mnie na ręce w stylu panny młodej. Przycisnęłam się do jego ciała.
-Idziemy spać, czy najpierw pod prysznic?-
-Prysznic.- szepnęłam
-No już przestań. Nie chciałem cię tak nastraszyć.- przytulił mnie czule
Ruszł w stronę łazienki. Razem wzięliśmy prysznic i poszliśmy spać.
CZYTASZ
Chcę Cię Tylko Kochać.
VampireOn: Poczułem przepiękny zapach. Podążyłem za nim. Weszłem przez wielkie drewniane drzwi prowadzące do gabinetu mojego Alfy. A tam siedziała ona. Siedziała do mnie tyłem, ale i tak wiedziałem, że to ona. Alfa spojrzał na mnie groźnie. -Max wyjdź.- ry...