-Jak nazwiemy dziewczynkę?- pytam Maxa
-Ashley, albo Maya.- całuje mnie w brzuch
-A jak chłopczyk?-
-Jasper, Bradley, albo Lukas.-
-Masz wszystko przemyślane, co?-
-Nie. Na żywioł wybieram.- znów składa pocaunek na moim brzuchu
-A...- zacięłam się - A jak nie będziemy mieć dzieci.-
-To kupimy sobie psa.-
-Mówie poważnie.-
-Ja też. Będę się z nim ścigał. Będziemy się gryźli. Będziesz nam rzucała piszczące piłeczki...-
Zaśmiałam się. Pocałował moje biodro. Zaczął znów składać pocałunki na moim brzuchu.
-Max.-
-Yhm...-
-Bo trzy dni temu, podczas pełni... Dlaczego Alex ci się skłonił?-
Przerwał.
-A skłonił?- spytał głupio
-Tak.-
-Nie wiem.- wrócił do poprzedniej czynności
-Nie okłamuj mnie.-
-Nie kłamuję.-
-Max.-
-Nie drąż Tygrysku.-
-Chcesz coś przede mną ukryć?-
-Tygrysku...-
-Nie no spoko, nie ma o czym mówić. Przecież jestem tylko twoją narzeczoną. Prawdopodobnie przyszłą żoną i matką twoich dzieci. Po co mam o tobie cokolwiek wiedzieć?-
-Tygrysku.- westchną -Alex nie powinien być Alfą... Ja powinienem nim być.-
-Co?-
-Nie rozmawiajmy o tym dzisiaj.- poprosił
-No... Dobrze.-
Położył głowę na moim brzuchu i zaczą jeździć palcami po moim biodrze. Posmutniał.
-Moje drugie imię to Mercedes.- palnęłam
-Co?- podnósł na mnie wzrok
-Tak, tak. Możesz się chwalić, że masz mercedesa.- westchnęłam
-Taką furą mogę jeździć.- skomentował
-Może jeszcze jedna jazda próbna?-
-A wiesz że z przyjemnością?-***
To niby ja się potwornie przytulam w nocy, tak? A teraz max w ogóle nie dusi mnie ramieniem, a jego noga w ogóle nie przyciska mnie do jego ciała.
Czujecie ten sarkazm?
Muszę do toalety. Próbuje zdiąć jego ręke z mojej szyi, ale nie mogę. Jeszcze jedna próba...
-Co ty robisz?- słyszę Maxa
-Próbuje pójść do łazienki.- wyznaje cicho
Max wzdych i puszcza mnie. Wstaję i ide. Weszłam do toalety i załatwiłam swoje potrzeby. Wstaję a na umywalce coś leży. Okazuje się, że to jest list. Otwieram go a wśrodku jest napisane, ładnym kaligrafucznym pismem:Czekamy na ciebie Cenobio.
Serce mu staje. Wpatruje się długo w list. Postanawiam go wyrzycić, tylko wtedy, kiedy słysze otwieranie drzwi. Gdy list jest już w koszu słyszę Maxa.
-Wszystko w pożądku?-
-Oh... Tak. Zagapiam się.-
-Chodź do łóżka.-
-Już idę. Przepraszam.-
-Nie masz za co.-
Ruszam do pokoju. Kładę się w miękkiej pościeli, a za mną Max.
-Kocham cię Cenobio.- słyszę szept
Odwracam się w jego stronę.
-Ja ciebie także, Max.-
Składam pocałunek na jego uśmiechniętych ustach. Kładę rekę na jego policzku i masuje go. Nie wiem kiedy on usypia, bo cały czas się uśmiecha.
Oh, Max. Co ja bez ciebie zrobię.
Nagle jego tważ zmienia się z uśmiechu w nue przyjenny grymas. Nie wiem czy to dobrze, ale zaczynam się bać. Widać, że coś złego mu się śni. Zrywa się do siadu.
-Max, wszystko dobrze?- przytulam go
-Tak, tak...- odpowiada nerwowo
-Miałeś koszmar?-
-Tak... Tak jakby.-
-Co ci się śniło?-
-Nic... Nic warznego.-
Boje się o to spytać.
-Że mnie zabijasz?-
-Co?- nadal dyszy
-Śniło ci się, że mnie zabijasz?- boje się odpowiedzi
-Nie... To nic takiego.-
-Nie kłam.-
-Tak.- odpowiada z westchniem i się garbi
-Muszę wyjechać.- wstaje
-Co? Nie. Wiesz że nie zrobiłbym ci tego.- idzie za mną do szafy -Tygrysku. Proszę. Nie zostawiaj mnie.- przytula do siebie
-Ty nic nie rozumiesz.- szepcze
-To mi wytłumacz, tylko mnie nie zostawiaj.-
-Luis mnie znalazł.-przytulam go
-To nie ma znaczenia. Ochronię cię.- szepcze w moje włosy
-A kto ochroni ciebie?- pytam -On zacznie cie wyniszczać Max. Nie chcę cię stracić. Za bardzo cię kocham.-
-Nie martw się o mnie. Poradze sobie.-
-Nie chce ryzykować.-
-Nie ryzykujesz. Będę walczył o moją Księżniczkę, nawet z armią wampirów.-
-Jeżeli coś pójdzie nie tak, wyjeżdżam.- grożę
-Wtedy, ja wyjade z tobą.-
Następuje chwila ciszy, przerywana tylko naszymi oddechami i biciem serca Maxa.
-Przepraszam, że jesteś w to wplątany.-
-Tygrysku, nie mów tak. W nic nie jestem wplątany. Kocham cię. Nic tego nie zmieni.-
-Max.- odzywam się po chwili ciszy
-Tak Tygrysku?-
-Ustalmy datę ślubu.-
CZYTASZ
Chcę Cię Tylko Kochać.
VampirOn: Poczułem przepiękny zapach. Podążyłem za nim. Weszłem przez wielkie drewniane drzwi prowadzące do gabinetu mojego Alfy. A tam siedziała ona. Siedziała do mnie tyłem, ale i tak wiedziałem, że to ona. Alfa spojrzał na mnie groźnie. -Max wyjdź.- ry...